Trwa ładowanie...

Nastolatki na koloniach. Wychowawcy opowiadają, co tam się naprawdę wyprawia

Avatar placeholder
24.08.2019 14:24
Młodzież na wakacjach czuje się bezkarna
Młodzież na wakacjach czuje się bezkarna (123rf.com)

Rozmowy i śpiewy przy ognisku? Zapomnij. Seks, narkotyki i alkohol to realia wyjazdów kolonijnych. Młodzież korzysta z wolności zupełnie inaczej niż chcieliby rodzice. Odpowiedzialność przez 2 tygodnie spoczywa na wychowawcach.

1. Wychowawca kolonijny – wróg numer 1

Krzysztof zrobił kurs wychowawcy jeszcze na studiach. Lubił pracę z ludźmi. Stwierdził, że to coś dla niego.

- Każdy nastolatek jest inny. Czasem jest tak, że młodzież jest fajna i da się z nią pracować. Jednak często jest też roszczeniowa, potrafi odpyskować, nic im się nie podoba. Młody człowiek jedzie w góry, zna program. A potem jest wielce zdziwiony i zły, że musi iść na wycieczkę pieszą - opowiada.

Pani Magdalena zaczęła jeździć na obozy już jako młoda dziewczyna. Chciała po prostu zarobić na swoje wakacje. I tak zostało na dłużej. Od lat obserwuje młodzież.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

- Największy problem to brak umiejętności społecznych – młodzież nie potrafi ze sobą rozmawiać, negocjować. To samo jest w kontaktach z wychowawcą. Idą na impakt, chcą wymuszać... I przegrywają. A to rodzi agresję.

Młodzież na obozach korzysta nie tylko z uroków plażowania
Młodzież na obozach korzysta nie tylko z uroków plażowania (AdobeStock.com)

Niestety, zdarza się, że opiekunowie są niewiele starsi od swoich podopiecznych i kilka lat wcześniej sami jeździli na takie obozy. Chcą jeszcze imprezować.

- Nigdy bym sobie nie pozwolił na picie z młodzieżą. Są granice, których nie można przekroczyć, jeśli chcemy, żeby wychowankowie czuli do nas respekt – mówi Krzysztof.

- Widziałem, jak wychowawcy chodzą z nastolatkami na piwko. Nie reagowali na moje komentarze. Skarga w biurze też nie pomogła. Przecież nie robili nic złego. Są jeszcze kierowcy, a oni do imprezy pierwsi – mówi Andrzej, który na co dzień pracuje w poprawczaku. W wakacje dorabia jako wychowawca.

2. Alkohol i inne używki

Dzieciaki zerwane z rodzicielskiej smyczy chętnie eksperymentują z używkami. Wychowawców już nic nie zdziwi.

- Młodzi zawsze próbują obejść przepisy i "poużywać życia". Tu dużo zależy od kadry. Zwykle jest tak, że ktoś się upije zaraz na samym początku i jeśli kadra zareaguje odpowiednio stanowczo, to potem jest spokój. Bywa, niestety, że przed budynkiem obozu młodzieżowego koczują handlarze marychą. Tak było np. w Bułgarii - mówi Magdalena.

Andrzej skończył resocjalizację, zawsze chciał pracować z młodzieżą. Uważa się za surowego opiekuna, jednak wie, że nie da się wszystkiego upilnować i jeżeli ktoś bardzo będzie chciał się napić, to i tak to zrobi.

- Mam wrażenie, że istnieje ciche pozwolenie na picie alkoholu. Jeżdżę z prywatną firmą, już piąty sezon. Najgorszy kierunek to Bałkany i Bułgaria. Tam jest tani alkohol. Za granicą dzieciaki dostają "małpiego rozumu", czują się anonimowo w krajach, w których nie mówi się w ich ojczystym języku. Widziałem już wszystko. Od wymiotującej na siebie nastolatki, po gówniarza, który próbował wejść na słup wysokiego napięcia.

- My bardzo pilnowaliśmy młodzieży. Zdarzało się, że wychowawczynie pozwalały kupować alkohol, który miał być prezentem dla rodziców. Wiadomo, co się później z nim stało. Na pewno nie dojechał do domu - dodaje Krzysztof.

Podczas wyjazdów młodzież często sięga po marihuanę. Chcą skorzystać z okazji, że są z dala od rodziców. Ta używka im imponuje. Paląc, chcą się popisać przed innymi.

- Nawet się nie wstydzili. Stali przede mną w kolejce do kasy i kupowali fifkę – mówi Krzysztof.

3. Niewinne przytulanie czy pierwszy seks?

Młodzi ludzie dają się też ponieść wakacyjnym romansom. Wychowawcy mówią wprost: z seksem na obozach jest jak z alkoholem.

-Wiadomo, że są tacy, którzy będą próbować. Najczęściej kończy się na "miziankach", bo wbrew pozorom nie jest to łatwe do zorganizowania. Publiczny seks w pokoju przy innych lokatorach raczej nie wchodzi w rachubę. Na korytarzu dyżury mają wychowawcy... Fakt, że bywają osobniki bardzo zdeterminowane. Dlatego istnieje ubezpieczenie dla wychowawców od ciąży podopiecznej – mówi Magdalena.

- Nieraz widziałem, jak nastolatkowie zdecydowanie mają się ku sobie. Na wakacjach w Polsce kończyło się to niewinnie: tańcem podczas wolnej piosenki na dyskotece. W Bułgarii musiałem siedzieć pod drzwiami, żeby się do siebie nie wymykali. Nieraz spałem po dwie godziny. Dziewczyny marzą o miłości, chłopcy o tym, żeby się do nich dobrać – mówi Andrzej.

4. Używki nie są najgorsze

Nie nocne eskapady są najgorsze. Trafiają się trudni uczestnicy z problemami.

- Jeden chłopiec był nieakceptowany w grupie. Uciekł z ośrodka. Złapałem go. Podczas rozmowy z wychowawcami zauważył otwarte okno. Puściły mu hamulce. Podbiegł do okna i chciał wyskoczyć. Na szczęście nic się nie stało. Przyznał się, że w domu są problemy – mówi Krzysztof.

Opiekunowie kolonii na czas trwania wyjazdu przejmują obowiązki rodziców.

- Nie wychowam dzieciaka w dwa tygodnie, ale przez ten czas mogę pokazać mu lepszy świat – dodaje.

O tym, do czego zdolne są nastolatki, boleśnie przekonała się Magdalena. Jedna z dziewcząt oddzieliła się od grupy podczas plażowania. Opiekunki prawie dostały zawału. Mówią, że to był najdłuższy kwadrans w ich życiu. Kiedy znalazły nastolatkę, udzieliły jej reprymendy przy całej grupie. Dziewczyna strzeliła focha.

- W odwecie powiedziała rodzicom, że została zgwałcona. Wezwałam policję. Rodzice nie zgodzili się na badanie ginekologiczne. Najgorsze w tym wszystkim było poradzenie sobie z emocjami ojca. Powiedział mi przez telefon, że wsiada w samochód, a ja nie chcę wiedzieć, co mi zrobi, jak przyjedzie. Gdy okazało się, że to wszystko nieprawda, nawet nie przeprosił. To był moment, w którym zdecydowałam, że to była moja ostatnia kolonia.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze