Kara śmierci na dzieciach w Stanach Zjednoczonych. Amerykanie wieszali je, razili prądem, zagazowywali
Sędziowie twierdzili, że nie mogą okazywać litości, aby nie pokazać dzieciom, że te są bezkarne. Na śmierć skazano nawet 10-latka. Powieszono 12-latkę. "Gdy jego ciałem wstrząsały drgawki, zbyt duża maska spadła, ukazując przerażoną i pełną łez twarz dziecka" – pisano o egzekucji 14-letniego chłopca.
1. "Zielona mila"
Bohater powieści "Zielona mila" Stephena Kinga, czarnoskóry i ogromny John Coffey należy do najbardziej lubianych postaci w amerykańskiej literaturze współczesnej. Został skazany na śmierć za zabójstwo dziewięcioletnich, białych bliźniaczek – niesłusznie. Mało kto wie jednak, że King tworząc tę postać, inspirował się prawdziwymi wydarzeniami, budzącymi dużo większą grozę, niż jego horror.
14-letni George Stinney był synem młynarza. Mierzył niecałe 1,60 m i był wychudzonym dzieckiem, spokojnym, małomównym i pomocnym. Tak oceniali go sąsiedzi. Żył w miasteczku Alcolu w Południowej Karolinie – po tej stronie torów kolejowych, gdzie mieszkała tylko czarna, biedna społeczność.
Nie wiadomo, czy znał z widzenia ośmioletnią Mary Emmę Thames i jej starszą o trzy lata kuzynkę, June Binnecker – uśmiechnięte blondynki z tak zwanych dobrych, (rzecz jasna) białych domów.
23 marca 1944 roku siostry wzięły rowery i oddaliły się na jedną ze swych wypraw. Uwielbiały szukać nowych roślin i spędzać czas z dala od zabudowań. Tego dnia zrobiły to po raz ostatni. Nazajutrz ich ciała znalazł syn pastora, piętnastoletni Francis Batson.
Dziewczynki zostały rozebrane, zgwałcone, pobite na śmierć drewnianym kijem i porzucone w pobliżu torów. I tu zaczynają się hipotezy, które nigdy nie zostały należycie sprawdzone. Zeznania białych dzieci sprawiły, że George Stinney został skazany na śmierć.
2. Dziecięca fantazja
Siedmioletnia Sadie Duke, przyjaciółka zamordowanych, wyznała, że Stinney pewnego dnia przerwał im zabawę, gdy zapuściły się w rejony zamieszkałe przez czarną społeczność. Kopał rower, krzycząc, że mają się wynosić, bo inaczej pożałują i że jeśli jeszcze raz je tu spotka, to je zabije. Nikt nie zweryfikował, czy dziewczynka mówi prawdę.
Plotki i zeznania zaczęły się mieszać, a wyobraźnia dziecięca lubi fantazję. Bardzo szybko jeden z białych chłopców powiedział, że za każdym razem, gdy spotykał w miasteczku Stinneya, ten chciał się z nim bić.
Syn pastora dodał, że George często kręcił się po sklepie, w którym ten dorabiał, obserwując miejsce. Hipoteza o zamiarze kradzieży roweru i przypadkowej śmierci stawiających opór dziewczynek zaczęła przeważać nad logiką. Jaki złodziej przy okazji brutalnie gwałci i katuje swoje ofiary?
Czy faktycznie doszło do przepychanki między dziećmi? A może George jedynie chciał ostrzec białe dzieci przed niebezpieczeństwem, którego był świadom, żyjąc w podzielonej i pełnej wzajemnej nienawiści na tle rasowym społeczności Alcolu? Może myślał, że śliczne blondynki przestraszą się i nigdy więcej nie oddalą się od swoich domów?
Policja nie wzięła pod uwagę także zeznań siostry domniemanego mordercy, Amie. Według czarnoskórej dziewczynki, Mary Emma i June faktycznie podjechały na rowerach, gdy ta bawiła się z bratem, ale tylko po to, by zapytać, czy dzieci wiedzą, gdzie można znaleźć fioletowe kwiaty na bukiet.
3. Chłopiec siedzący na Biblii
Spirala domniemań ruszyła. W ciągu zaledwie dwóch godzin George został skazany. Przyznał się do zbrodni, ale prawdopodobnie dlatego, że bał się o swoją rodzinę. Policji bardzo zależało na tym, żeby uznano go za winnego i szybko zamknięto sprawę.
Lokalny szeryf po uzyskaniu zeznania przetransportował całą rodzinę chłopca do innej miejscowości, bojąc się publicznego linczu i rozgłosu. Winnego wieziono w klatce, jak zwierzę. Jego nogi spięte były ciężkimi łańcuchami. Wokół klatki rozjuszony tłum krzyczał i złorzeczył.
Ojciec chłopca natychmiast stracił pracę. Rodzina na zawsze opuściła Południową Karolinę. George dopiero po miesiącu aresztu otrzymał urzędowego obrońcę, niedoświadczonego prawnika, który bardziej skupiał się na prowadzeniu testów psychiatrycznych na dziecku, niż na jego obronie.
Sprawa przyciągnęła media z całego kraju, stając się kwestią polityczną – słowo białych przeciwko słowu czarnych.
Po dziesięciu minutach narady, ława przysięgłych, składająca się z dwunastu białych mężczyzn, podjęła decyzję – winny bez prawa do odwołania się od wyroku. Trzech sędziów wysłało chłopca na śmierć. Obecni na sali rozpraw świadkowie twierdzili, że George wyglądał na przerażonego, nie wiedział, w jak dramatycznej sytuacji się znalazł.
16 lipca 1944 roku wykonano wyrok.
Był tak drobny, że musiał usiąść na Biblii, żeby strażnicy mogli zapiąć na nim pasy mocujące na elektrycznym krześle. Gdy jego ciałem wstrząsały drgawki, zbyt duża maska spadła, ukazując przerażoną i pełną łez twarz dziecka.
4. Nadal wierzą, że zabił
W 2014 roku – za sprawą działań siostry chłopca oraz Sonyi Eaddy-Williamson, której matka i dziadek doskonale pamiętali wiele faktów z dnia zbrodni oraz tego, co działo się później, imię George’a oczyszczono z zarzutów i pośmiertnie uznano go za niewinnego.
Śledztwo Sonyi skierowało jej uwagę na białego mężczyznę – George’a Burkesa, którego przed laty bały się kobiety w miasteczku, ponieważ wiele z nich próbował zgwałcić. Do dziś żyjące mieszkanki Alcolu, jak prawie stuletnia Jessie McCabe, twierdzą, że Burkes lubił napadać kobiety i był wiecznie nienasycony seksualnie.
Czy to on był rzeczywistym sprawcą brutalnego mordu? Burkes już nie żyje, podobnie jak niemal wszyscy potencjalni świadkowie. Na uzyskanie odpowiedzi nie ma już więc nadziei.
To właśnie historia George’a była inspiracją dla stworzenia postaci Wielkiego Johna w "Zielonej mili". Co ciekawe – mimo ponad siedemdziesięciu lat od tragedii, potomkowie rodziny zamordowanych dziewczynek nadal uważają, że za zabójstwo jednak odpowiadał czarnoskóry chłopiec. Tak samo twierdzi Francis Batson, ówczesny syn pastora, który znalazł ciała kuzynek.
5. Żeby mieć na wódkę
Dramatyczna historia chłopca z Alcolu jest szczególnie często komentowana. Nie stanowiła jednak wyjątku. W USA wielokrotnie skazywano na śmierć dzieci, nawet znacznie młodsze od George’a Stinneya. Jednym z nich była dwunastoletnia Hannah Ocuish. Przyszła na świat w plemieniu Pekotów w Connecticut, w okolicznościach nie do pozazdroszczenia.Jej matka była alkoholiczką, co prawdopodobnie przyczyniło się do tego, że Hannah urodziła się z dużymi dysfunkcjami umysłowymi.
Matka Hannah była odrażającą kreaturą, uzależnioną od alkoholu. Od kiedy jej córka miała sześć lat, matka zmuszała ją do pracy w domach bogatych, białych ludzi, żeby mieć na wódkę.
Dziewczynka już w wieku sześciu lat okazywała skłonność do przemocy. Jako kilkulatka pobiła białe dziecko, które próbowało jej zerwać naszyjnik indiański z szyi. Dzieci z sąsiedztwa bały się jej i unikały. Wszystko wskazuje, że Hannah była pozostawiona na świecie sama.
Kradła, dokuczała mieszkańcom, nie zdając sobie sprawy z tego, że postępuje źle. W czerwcu 1786 roku na kradzieży słodkich truskawek ze swego ogródka przyłapała ją sześcioletnia Eunice Bolles. Zawiadomiła rodziców, którzy mieli wymierzyć małej złodziejce srogą karę kijem. Hannah poprzysięgła zemstę, na którą czekała, śledząc donosicielkę.
6. Indianka na szubienicy
Do działania przystąpiła, gdy Eunice szła do szkoły. Hannah napadła na dziewczynkę, uderzyła ją z całej siły i przewróciła. Następnie usiadła na niej i zaczęła ją dusić.
21 lipca 1786 roku ktoś znalazł ciało Eunice w okolicy Norwich. Ciało wskazywało, że zamordowano ją ze szczególnym okrucieństwem. Twarz i głowa były zmasakrowane, kości kręgosłupa połamane, podobnie, jak jedna z rąk, zaś ślady na reszcie ciała wskazywały na uderzenia dużymi kamieniami.
Indianka od razu została wytypowana, jako morderczyni i przyznała się do swego czynu. Jej zbrodnia była szeroko omawiana. Lokalny polityk, Henry Channing, podjął się pomocy dziewczynce, nawołując do tego, by państwo podjęło dyskusję na temat odpowiedzialności rodziców i ich zaniedbań wobec dzieci. Odwiedzał dziewczynkę aż do dnia egzekucji, rozmawiając z nią, modląc się i próbując nawrócić ją na prawą, Bożą ścieżkę.
"Bóg upomina swój lud o obowiązku rodziców wobec dzieci! Bóg podniósł Hannah, by wskazać ludziom, co może się stać, jeśli rodzice nie wychowują swoich dzieci na posłuszne i prawe!"
Jego płomienne mowy oraz zaangażowanie w ratowanie dziewczynki, jako ofiary zaniedbań, nie odniosły zamierzonego skutku. Dziewczynka została powieszona w grudniu, kilka miesięcy po dokonanej zbrodni.
Sędziowie pozostawali nieugięci wobec protestów obrońców praw dzieci i Channinga. Tłumaczyli, że brak kary śmierci byłby sygnałem dla innych dzieci, że mogą bezkarnie zabijać tylko dlatego, że są dziećmi.
Najprawdopodobniej dwunastoletnia Hannah Ocuish była najmłodszym dzieckiem, jakie stracono w świetle prawa w historii Stanów Zjednoczonych.
7. Podwójne krzesło dla nastolatka
Siedemnastoletni Willie Francis należy do najbardziej dramatycznych ofiar kar śmierci wśród najmłodszych, nie ze względu na swój wiek, ale z uwagi na okrucieństwo wymiaru sprawiedliwości.
Chłopiec urodził się w 1929 roku w małym miasteczku Saint Martinville w Luizjanie. Jako czarnoskóry, nie mógł uczęszczać do szkoły średniej. Katolicka rodzina z trzynaściorgiem dzieci oznaczała wówczas ogromną dyscyplinę – nie możesz się uczyć? Noś swój krzyż i znajdź pracę, by pomóc rodzinie.
Chłopiec znalazł zatrudnienie w aptece Andrew Thomasa. Rozpakowywał leki i ustawiał je na półkach. Przez współpracowników oceniany był, jako miły i bardzo komunikatywny. Wysoko oceniano w miasteczku jego inteligencję i poczucie humoru, nazywając go błyskotliwym dzieciakiem.
Co spowodowało, że zastrzelił swego przełożonego w dniu 7 listopada 1944 roku? I czy faktycznie to on dokonał zbrodni? Ciało Thomasa znaleziono między domem a garażem. Został napadnięty prawdopodobnie wieczorem, gdy wracał z pracy. Motywy rabunkowe widoczne były na pierwszy rzut oka.
8. Był tylko czarnym chłopcem
5 sierpnia następnego roku nastolatek przyznał się do dokonanej zbrodni, jednak wiele wskazywało, że było to zabójstwo na zlecenie Augusta Fuseliera, policjanta. Mogło chodzić o rzekomy romans aptekarza z jego żoną albo o sprawy związane z nielegalnym handlem lekami.
Willie był jedynie narzędziem zbrodni – nie miał osobistych motywów, lubił swojego szefa i dobrze się z nim dogadywał. Być może sam stał się ofiarą szantażu.
Nikt nie dociekał szczegółów, a prawdę Willie Francis zabrał ze sobą do grobu. Szczególnie okrutne jest to, że na krześle chłopiec usiadł dwa razy. Przy pierwszej próbie, 3 maja 1946 roku, dawka prądu była zbyt mała i chłopiec przeżył.
Powołując się na piątą poprawkę, apelował w Sądzie Najwyższym o to, by nie poddawać go jeszcze raz okrucieństwu, jednak bezskutecznie. Druga egzekucja odbyła się zaledwie tydzień później.
Od początku śledztwo było prowadzone niechlujnie, pomijano ważne fakty, a dowody w sprawie ginęły. Willie był tylko czarnym chłopcem, osądzanym przez białych mężczyzn, niedbalstwo nikogo więc nie bulwersowało. Nikt poza 17-latkiem nie poniósł odpowiedzialności za tę zbrodnię.
9. Setki egzekucji z mocy prawa
Kara śmierci na dzieciach ma w Stanach Zjednoczonych długą historię. Szacuje się, że łącznie w historii kraju wykonano ponad 350 legalnych egzekucji na nieletnich. Najmłodsze dziecko skazane na śmierć miało w momencie popełnienia przestępstwa zaledwie 10 lat. Ostatni przypadek przeprowadzonej egzekucji to rok 1959. Zabito wtedy w komorze gazowej 17-letniego, czarnoskórego Leonada Shockeya.
Potem nadal na ogromną skalę skazywano na śmierć osoby, które popełniały swoje przestępstwa przed osiągnięciem pełnoletności. Tylko od roku 1973 do 2000 takich wyroków zapadło 196. Tyle że same egzekucje były wykonywane już po tym, jak sprawcy przekroczyli 18 rok życia.
Formalnie dopiero od 2005 roku wykonywanie egzekucji na nieletnich jest zabronione na mocy decyzji Sądu Najwyższego.
Przeczytaj też na łamach portalu WielkaHistoria.pl o lekarzu, który postanowił wysyłać noworodki do szpitala dla obłąkanych. I dobrze zrobił https://wielkahistoria.pl/harold-manville-skeels-psycholog-ktory-wysylal-osierocone-dzieci-do-zakladu-dla-oblakanych/
Agata Sosnowska – rocznik 83, absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, studentka psychologii klinicznej w Akademii Ekonomiczno – Humanistycznej w Warszawie, współwłaścicielka szkoły języka polskiego dla cudzoziemców Warszawskie Centrum Rozwoju. Zakochana w historii przedwojennej Warszawy, true crime stories, Podlasiu i kulturze amerykańskiej prowincji. Pisze więcej, niż mówi, bo to mniej męczące. Chce być znaną i bogatą pisarką.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl