"Jestem z ciebie dumny" - jak mądrze chwalić?
Pękamy z dumy, kiedy maluch dopasuje puzzle, zbuduje wieżę z klocków czy zje obiad jak dorosły, sprawnie używając widelca. Ale w jaki sposób to komunikujemy? Pochwały każdemu dodają skrzydeł – małym dzieciom, nastolatkom i dorosłym. Nauczmy się więc je właściwie komunikować.
Kiedy pewność siebie, poczucie bezpieczeństwa i wiara we własne możliwości zostaną należycie ukształtowane w dzieciństwie, to w wieku dorosłym człowiek lepiej radzi sobie w trudnych sytuacjach. Niby oczywiste. Każdy rodzic potwierdzi pewnie tę tezę i zapewni, że wspiera oraz chwali malucha jak najczęściej może. A jednak, nie zawsze widać dobre efekty tego działania. Zatem… co robimy źle?
1. Co za dużo to niezdrowo
Dla dziecka ważna jest szczerość i intencji, i przekazu. Jeśli chwalimy zbyt często, ale ogólnikowo, to nie sprawimy tym przyjemności maluchowi. Szybko zorientuje się, że tak naprawdę, mówiąc: "O, jak ślicznie to zrobiłeś" albo: "Naprawdę piękny ten rysunek, piękny", zwyczajnie go zbywamy, bo jesteśmy zajęci zupełnie czym innym. Jeśli rzucamy przez ramię z kuchni: "Śliczny ten zamek. Ale teraz myj szybko ręce i siadaj do stołu", to dziecko nie poczuje się docenione, a jak sytuacja będzie się powtarzać, to nawet – zlekceważone.
Ale szczerość to nie wszystko. Niekorzystny jest także nadmierny zachwyt nad każdym drobiazgiem i każdym przejawem inwencji malucha: konstrukcją z klocków, malowanką, ubrankiem dla lalki. Dziecko pomyśli wtedy, że cokolwiek zrobi, będzie świetnie, a to po jakimś czasie może doprowadzić do postawy roszczeniowej ("Dlaczego nikt mnie nie chwali? Jestem przecież taki wyjątkowy"), stępi jego kreatywność (bo nie trzeba się wysilać, by wszyscy byli pod wrażeniem) i sprowokuje rozwój postawy narcystycznej (a ta jest już groźnym zaburzeniem osobowości).
Nieustające zachwyty są też nudne, bo powtarzane jak mantra nie motywują do działania i nie wyznaczają kolejnych wyzwań i celów. To trochę tak, jak z dorosłymi, o których się mówi, że "spoczęli na laurach". A przecież wiemy, że w pracy pochwała to satysfakcja, poczucie docenienia i najlepszy napęd do dalszego działania.
2. Mniej znaczy więcej
Zatem, jak chwalić? Szczerze, z umiarem i przekonująco. A do tego potrzeba trochę czasu i głowy wolnej od innych bieżących kłopotów. Bo zupełnie inaczej taka pochwała wypadnie, kiedy przerwiemy jakieś czynności, pochylimy się nad rysunkiem dziecka i powiemy: "O, lubię jak malujesz błękitne drzewo. Myślisz, że nocują na nim żółte papugi?" albo: "Świetnie dopasowałaś puzzle. A może postawić tu płot z klocków dla tej krowy?". Wtedy doceniamy to, co zostało zrobione przez malucha, odnosimy się do wykonanej przez niego czynności, omawiamy ją z dzieckiem i podajemy pomysł na dalszą zabawę.
Kluczowa jest uwaga i czas, który poświęcamy dziecku w tym właśnie momencie. Czy to nie na tym polega serdeczność relacji między dziadkami a wnukami? Babcia cierpliwie wytłumaczy, jak i z czym mieszać mąkę, by powstało ciasto. Dziadek opowie historię o rycerzach podczas budowania zamku. Maluch czuje, że uwaga skupiona jest tylko na nim, to on jest ważny i to buduje jego poczucie wartości.
Rodzice być może nie mają dla niego tyle czasu, bo dużo pracują, zajmują się rodzeństwem i tysiącem innych spraw. Dlatego, nawet jeśli miałoby to być rzadziej, chwaląc, skupmy się na dziecku. Postawmy na jakość, a nie ilość pochwał.
Pamiętajmy też o tym, by chwalić czynność czy efekt pracy malucha. Nie mówmy: "W tej koronie jesteś najpiękniejszą księżniczką" lub: "Masz najfajniejsze spodnie", bo w ten sposób oceniamy wygląd dziecka. To już lepiej zastanówmy się razem, w co najbardziej lubią bawić się najpiękniejsze księżniczki i sprawdźmy, jak się gra w piłkę w takich niesamowitych spodniach.
3. Im trudniej, tym lepiej?
Istnieją także pochwały – co dziwnie zabrzmi – o wydźwięku negatywnym. Przypomnijmy sobie urywki naszych rozmów z dziećmi: czasami chwalimy je w taki sposób, że właściwie wywieramy na nich presję. Zdanie, które miało być pochwałą, tak naprawdę komunikuje nasze oczekiwania lub krytykę.
Dzieje się tak na przykład wtedy, kiedy maluch słyszy od nas: "Pięknie, ale rysunek Tosi jest bardziej kolorowy" albo: "A nie umiesz zrobić tak, jak Tadek?".
Porównywanie z innymi i stawianie zbyt wysoko poprzeczki, może być krzywdzące i frustrujące. Maluch stara się, jak może i zawsze słyszy, że mógł inaczej, lepiej, więcej, ładniej. Dlatego nauczmy się doceniać nawet małe sukcesy, osiągnięcia i pomysły dziecka, to je uskrzydli i doda mu wiary we własne zdolności. Nawet, kiedy martwimy się, że nasz Piotruś robi coś wolniej lub mniej dokładnie niż rówieśnicy, to nie mówmy o tym dziecku (i innym dorosłym w jego obecności). Kiedy usłyszy, że coś jest nie tak, będzie przeżywał problem rodziców i jeszcze bardziej może się zablokować.
Poza tym pamiętajmy, że zacznie częściej to my, dorośli, myślimy schematami i mamy skłonność do nieustannego korygowania, poprawiania i ulepszania rzeczywistości. Fioletowe konie nie istnieją? Kiszonego ogórka nie je się z ciastem francuskim? Różowej bluzki nie zakłada się do czerwonej spódniczki? A niby dlaczego?
Lepiej pochwalmy inwencję, porzućmy stereotypy i skorzystajmy z szansy, którą dostajemy od dziecka, by ponownie zajrzeć do bogatego i zwariowanego świata wyobraźni. A wtedy zbudujemy lepszą więź z naszym maluchem i… może sami się czegoś nauczymy?