Jak skutecznie pomagać dziecku w nauce? Kilka podpowiedzi nie tylko na czas pandemii
Rola rodzica, który jest żywą pomocą naukową dla dzieci, jest trudna i wymaga wielu umiejętności – przede wszystkim tych z zakresu psychologii. Niestety wielu z nas ma tu do odrobienia własną pracę domową…
Partnerem materiału jest Play.
Rodzice chcą uczyć dzieci, sami niewiele umiejąc. I nie chodzi tu o umiejętności merytoryczne – ostatecznie zawsze można odświeżyć przykurzoną wiedzę z matematyki czy polskiego. Chodzi o umiejętność postępowania z dziećmi – jak motywować, czego wymagać, jak rozmawiać.
Z pewnością pomogą w tym życiowe doświadczenie oraz lektury – autorzy tacy jak Jesper Juul, Marshall Rosenberg, Adele Faber i Elaine Mazlish to nazwiska znane na całym świecie, a ich tytuły są bez problemu dostępne w polskich księgarniach internetowych – w formie cyfrowej i papierowej. To praktyczne poradniki dla rodziców, którzy mają takie same problemy z dziećmi i ich nauką, niezależnie od kraju czy systemu edukacji.
To wiedza szeroka i bardzo przydatna nie tyko w sprawach szkolnych, ale we wszystkich, które dotyczą wychowania dzieci, życia w rodzinie, a nawet w ogóle relacji społecznych. Kilka najważniejszych? Przeczytaj i sam sobie odpowiedz na pytanie, czy wszystko to, co robimy, ma sens.
Nauka to nie przyjemności? Ale też przykry obowiązek
Interesuj się nie tylko nauką, ale przede wszystkim – dzieckiem. Pytając "co dziś było w szkole", nie skupiaj się tylko na ocenach i zadaniach – zainteresuj się tym, co dziecko robi na przerwach, z kim rozmawia, kogo z rówieśników lubi, z kim się nie dogaduje. Dla dziecka grupa rówieśnicza jest czasem ważniejsza od rodziny, więc przykre emocje z nią związane mogą bardzo zaszkodzić nauce, mogą być też główną przyczyną niepowodzeń w szkole.
Słuchaj – nie pouczaj. Dzieci w wielu trudnych sytuacjach świetnie poradzą sobie same, potrzebują się jednak przedtem wygadać. Nie wtrącaj się w tok wypowiedzi dziecka, nie dopytuj o każdy szczegół, nie zasypuj radami. Słuchaj i pokazuj, że słuchasz i rozumiesz. Zobaczysz, że potem dziecko zazwyczaj samo znajdzie rozwiązanie lub uzna, że problem jest mniejszy, niż wydawało mu się na początku.
Rozmawiaj – nie rozliczaj. Pytaj o przyczyny porażek, ale pokazuj, że cieszysz się z sukcesów. Mów o swoich uczuciach związanych z postępami dziecka w nauce. Jeśli jesteś zły lub zasmucony – powiedz to dziecku. Ale nie przenoś emocji na rozwiązania – wykrzyczane "Koniec z serialami!" nie sprawi, że dziecko pójdzie się uczyć, a jeśli nawet – to skuteczność tej nauki będzie pozostawiała wiele do życzenia.
Wspieraj – nie wyręczaj. To dziecko jest w szkole, nie ty. Nie angażuj się bardziej niż ono, bo to ono musi wziąć odpowiedzialność za swoje postępy i oceny. Jeśli to rodzicom bardziej zależy na nauce niż dzieciom – one to widzą i czują się zwolnione z konieczności pamiętania np. o konieczności zaplanowania czasu na odrabianie pracy domowej. Bo przecież "mama zawsze przypomina". A już najgorsze, co może zrobić rodzic – a są i tacy – to odrabianie zadań za dziecko, choćby przez dyktowanie odpowiedzi. To kusi, bo jest najszybszym rozwiązaniem, ale przynosi same straty.
Motywuj – nie strasz. Kara za złe oceny czy nieodrobione lekcje to pomysł najgorszy z możliwych. Nagrody nie są złe, ale powinny być adekwatne do osiągnięć. Czym innym jest możliwość pogrania na komputerze przez pół godziny po odrobieniu wszystkich lekcji, a czym innym kupienie nowego komputera za piątkę z matematyki. To oczywiście przejaskrawienie, ale radość rodziców z sukcesów dziecka jest zwykle większa niż ich samych. A skoro nagroda za piątkę była tak duża, to jak nagrodzić czerwony pasek na koniec roku? Dlatego lepiej uczciwie doceniać osiągnięcia i zauważać porażki i to tak, żeby dziecko czuło, że uczy się dla siebie, a nie dla nagrody.
Zrozum – i czasem odpuść. Nie od dziś wiadomo, że dzieci są przeładowane nauką, do tego podawaną w sposób mało atrakcyjny. Większość wiedzy zapominają od razu po zaliczeniu i nigdy już do niej nie wracają. Dlatego są momenty, gdy większą korzyścią dla dziecka będzie spacer lub zabawa niż wkuwanie na klasówkę. I nie chodzi tu o zachętę do pobłażliwości, tylko o zdroworozsądkowe podejście. Ostatecznie – lepiej, gdy dziecko dostanie złą ocenę niż wpadnie w depresję z powodu nadmiernego zmęczenia i stresu.
Wymagasz – daj narzędzia. Własne, stałe miejsce do nauki, oddzielone od domowego hałasu to podstawa. Wygodne krzesło, odpowiednio dopasowane biurko, właściwe oświetlenie. Do tego – i to niezależnie od zaleceń pandemicznych – komputer i internet. Dzisiaj bez dostępu do sieci nauka jest niemożliwa. Stabilny internet to podstawa i dziś nie jest to na szczęście duży wydatek. Bez limitu i zobowiązań na lata.
Przykładowa oferta internetu stacjonarnego w sieci Play to 150 Mb/s za 35 zł miesięcznie, 300 Mb/s za 45 lub 600 Mb/s za 55 zł. Przy czym już to pierwsze rozwiązanie pozwala na korzystanie z sieci podczas nauki. Szybszy internet przyda się, jeśli z nauki zdalnej korzysta więcej niż jedno dziecko lub jeśli w tym samym czasie w domu pracuje jeszcze któryś z rodziców.
Dla tych, którzy mieszkają poza miastem i nie mają możliwości zainstalowania połączenia stacjonarnego – Play oferuje też wersję mobilną. NET BOX to zestaw internetu z modemem zewnętrznym, zamontowanym np. na dachu i połączonym kablem z routerem Wi-Fi w domu czy mieszkaniu. Tu – w zależności od modemu, płacimy miesięcznie od 70 zł (300 GB internetu) do 90 zł (500 Gb). A tam, gdzie jest zasięg 5G – tylko 120 zł za 500 Gb.
Pomagaj mądrze
Skoro mamy narzędzia, to warto przeczytać to co poniżej i pomóc dziecku praktycznie w codziennej pracy. W jaki sposób?
Powiedz to swoimi słowami. Czy dziecko rozumie polecenie? To nie jest często oczywiste. Najlepiej poprosić, by powiedziało własnymi słowami, czego się od niego wymaga. Taka parafraza pomaga też uruchomić dodatkowe skojarzenia, dzięki czemu już na początku dziecko lepiej zapamiętuje, o czym jest mowa.
Wiesz, jak zrobić? To zrób sam! Nie siedź z dzieckiem przez cały czas jego nauki. Jeśli twierdzi, że wie, jak wykonać dane zadane – niech to zrobi samodzielnie. Najlepiej wyjdź z pokoju, zaznaczając, żeby w razie potrzeby cię zawołało.
Nie wiesz, jak zrobić? Poszukaj odpowiedzi samodzielnie! Nie tłumacz od razu, daj się wykazać. Dziecku łatwiej jest po prostu poprosić o wyjaśnienie, niż samodzielnie poszukać odpowiedzi. Ale ten drugi sposób jest znacznie bardziej skuteczny. Pomóż dopiero, gdy mimo np. przeczytania odpowiedniego fragmentu w podręczniku dziecko dalej nie rozumie zagadnienia. Zajrzyjcie razem do internetu – niech dziecko uczy się szukać dodatkowych informacji w sieci, poznaje odpowiednie portale, uczy się filtrować wiadomości i odróżniać treści wartościowe od śmieci.
Zanim zaczniesz tłumaczyć – zapytaj, w jaki sposób dziecko chciało podejść do zagadnienia, które okazało się za trudne. Co już zrobiło, w jaką stronę szło jego myślenie. Być może okaże się, że np. zadanie z matematyki nie wychodzi, bo dziecko nie zastosowało jakiejś zasady, mimo że rozumie samo zagadnienie (przykład – błąd w kolejności działań matematycznych w zadaniu, które dotyczy zasad geometrii).
Tłumacz, pytając. Zazwyczaj jest tak, że dziecko ma już jakiś zasób wiedzy na dany temat, a do wielu wniosków może dojść samo albo po prostu przypomni sobie właściwe odpowiedzi. Naprowadzając je pytaniami, jednocześnie zmuszasz dziecko do myślenia, a nie tylko biernego odbierania wiedzy.
Pokaż krok po kroku. Jeśli mimo wszystko dziecko dalej nie jest w stanie prawidłowo zrobić zadania – rozwiąż je przy dziecku, tłumacząc jednocześnie, co i dlaczego robisz/piszesz. Zazwyczaj – szczególnie w ćwiczeniach ze ścisłych przedmiotów – zadania są pogrupowane w podobne przykłady. Poznając rozwiązanie jednego, dziecko powinno już samo wykonać resztę zadań – najlepiej głośno mówiąc, co i dlaczego robi.
Jeśli sprawdzasz odrobione lekcje, to tam, gdzie odpowiedzi są błędne, zachęć dziecko do samodzielnego poszukania odpowiedzi jeszcze raz. Jeśli się nie uda – wykorzystaj dany przykład do wyjaśnienia całej zasady. Dzięki temu kolejne, podobne przykłady pójdą już łatwiej.
Partnerem materiału jest Play.