Jak być tatą? (recenzja)
Zacznijmy od... końca. Książka „Jak być tatą?” autorstwa braci Wareckich kończy się Dekalogiem Męża. Właśnie nie taty, jak mógłby sugerować tytuł, ale męża. I z pewnością nie jest to żadna pomyłka autorów. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że owe 10 przykazań dobrego małżonka to najważniejsza część książki poświęconej dobremu ojcostwu. Dlaczego?
Z grona dobrych mężów rekrutuje się znacznie więcej dobrych ojców niż spośród mężów niedobrych, czy wręcz złych. Ale to oczywiście nie jedyny powód. Mężem, formalnie czy nieformalnie, zostaje się z reguły wcześniej niż ojcem. Mąż to zatem baza dla taty. Być może Dekalog Męża powinien więc być nie zakończeniem, ale wstępem do książki „Jak być tatą?”.
Nawet 100-procentowe stosowanie się do tych przykazań nie zapewni jednak mężom sukcesu w kategorii tatusiów. Tak naprawdę także stosowanie się co do joty do wszystkich innych, skądinąd cennych rad autorów książki dla ojców nie zagwarantuje nam oceny celującej albo nawet tylko dobrej w tej kategorii. To zweryfikować może tylko życie, a dokładniej nasze dzieci.
Bycie dobrym tatą to bardzo skomplikowane zadanie. Oczywiście nie może być jednego słusznego sposobu na jego realizację. Niezależnie jednak od tego, jaką drogą podążamy do celu, warto mieć przy sobie kompas. Za każdym razem taki sam. Wskazówki dawane nam przez autorów, nierzadko bardzo praktyczne, mogą być takim kompasem.
Bracia Wareccy na kartach swojej książki wymieniają się też osobistymi uwagami, dla przejrzystości wydzielonymi w zielonych nawiasach. Te dialogi nie wszystkim muszą oczywiście przypaść do gustu, choć dla innych będą przyjemnym przerywnikiem.