"How much is your outfit". Oburzający film o tym, ile kosztują stylówki warszawskich nastolatków
Kurtka za 5 tys. zł, t-shirt 1,2 tys. zł, trampki 4 tys. zł – to wypowiedzi, które padają w filmie opublikowanym na kanale YT "How much is your outfit". To skandaliczne moim zdaniem wideo obejrzało już 65 tys. osób, choć wpadło na kanał zaledwie kilka dni temu. Co pokazuje? Próżność, kompleksy, brak wartości - być może. Świadczy jednak najbardziej i najgorzej o rodzicach tych nastolatków, którzy chyba zapomnieli o co w życiu, ale także w modzie, chodzi najbardziej.
1. "How much is your outfit" - warszawski lans na pokaz czy prawdziwy problem?
O co tyle hałasu? O wideo "How much is your outfit", w którym prowadzący youtuber Czuux pyta warszawskich nastolatków, ile kosztuje stylizacja, którą mają na sobie. Nastolatki rzucają więc cenami z kosmosu, a prezentowane ciuchy to produkty kategorii luxury, niedostępne dla większości Polaków. Niektóre z prezentowanych stylizacji kosztują 20, a nawet 30 tys. zł. Choć wydaje się, że nie są to przypadkowe osoby spotkane na ulicy, a ściągnięte na youtube’owy show "warszawskie dzieciaki", efekt został osiągnięty.
Sieć zalewa fala hejtu ludzi zaskoczonych i zbulwersowanych cenami, które padają w wideo. Nawet jeśli materiał powstał na potrzeby zdobycia kolejnych tysięcy odtworzeń na YT, daje do myślenia, "wierci w głowie dziurę", oburza. Jedną z najbardziej zaangażowanych w dyskusję osób jest Jakub Żulczyk, znany dziennikarz i pisarz, autor m.in. scenariusza do hitowego serialu "Belfer" czy "Ślepnąc od świateł".
"Szkoda mi tych dzieciaków, na maksa. Smutne to i straszne. Jeśli jesteś rodzicem kilkunastolatka, nawet bardzo dobrze sytuowanym, i kupujesz mu kurtkę Moncler za 5 tys. pln, i plecak Louis Vitton i Jordany za 8 tys. pl, i utwierdzasz w nim przekonanie, że ta kurtka, i plecak, i buty czynią go kimś lepszym od innych, i że całe jego przyszłe życie będzie polegać na przyjmowaniu prezentów w postaci kurtek za 5 tys. pln, to gwałcisz mu duszę. Jeśli zostawiasz takiego dzieciaka samego z turbo rozpędzoną i hiper konsumpcyjną rzeczywistością w jakiej żyje, jakiej dotyka codziennie przez telefon, przez teledyski swoich przyćpanych idoli, to gwałcisz mu duszę. Te małolaty nie są niczemu winne. Są atawistyczne, jak małe psiaki. Kultura, w której funkcjonują, modele wychowawcze, siatki aspiracji - tu jest problem" – napisał na swoim profilu na Facebooku, wrzucając link do filmu „How much is your outfit” na Youtubie.
2. Czy dobry styl można kupić?
Trudno nie zgodzić się z opinią Jakuba Żulczyka i trudno nie zareagować. Jestem mamą dwójki dzieci. Moja córka chodzi do szkoły podstawowej. Burza hormonów, poszukiwanie własnej tożsamości i akceptacji wśród rówieśników, pierwsze wielkie miłości i rozczarowania jeszcze przed nią. Mimo to staram się ją wychować na nastolatkę, dla której metka nie ma znaczenia. Jako dziennikarka lifestyle’owa uwielbiam modę i rozumiem, jak może działać na człowieka, budować jego wizerunek, współgrać ze światem, a nawet opowiadać jego historię.
Dior, Givenchy, Chanel, Valentino – to wielkie domy mody, które cenię i szanuję za ich pracę. Podziwiam, inspiruję się projektami, oglądam niczym dzieła sztuki, ale nigdy nie miało dla mnie znaczenia, czy dana rzecz ma luksusową metkę czy nie. Co więcej, życie nauczyło mnie, że to czy dobrze wyglądasz, czy masz własny styl i czy potrafisz wykorzystać modę, nie zależy od tego "ile pieniędzy masz na sobie" albo – co gorsze – ile pieniędzy na twoją stylizację wydali twoi rodzice. Przeciwnie. Metka może "zabić" twoją modową tożsamość. Okaleczyć z kreatywności. Twoje dziecko również.
Oglądam inne filmy na YT "How much is your outfit". Widzę materiał zrealizowany na ulicach Paryża i chłopaka, który opowiada o swojej stylizacji. Z dumą prezentuje zestaw, który kosztuje maksymalnie 71 euro. Kupił super prochowiec za 10 euro w sklepie z używaną odzieżą. Ktoś inny zamiast jeansów za miliony monet włożył spodnie po ojcu i też wygląda super. Zero euro. Jedna z najlepiej ubranych bohaterek filmu ubiera się w sieciówkach, a ta najbardziej stylowa zapłaciła za swój w sumie bardzo luksusowy outfit ponad 1000 euro. Film obejrzały blisko 2 mln ludzi. Nie ma przepychu, kosmicznych cen, stylówek wartych dziesięć krajowych pensji. Oczywiście to tylko jeden z filmów. Na innych pojawiają się kurtki za 8 tys. euro i buty Gucci za 2 tys. euro, ale zdecydowanie wolę te, na których widać doskonale, że styl nie idzie w parze z pieniędzmi, które wydajemy na daną stylizację.
3. Ile kosztuje moja stylówka? 142,98 zł
Idąc tym tropem, postanowiłam pokazać wam, ile pieniędzy ja mam na sobie. Stylizacja z dzisiaj, w żaden sposób niezaplanowana pod felieton. Aksamitna marynarka, koszulka w paski, plisowana spódnica, "martensy", berecik z ekoskóry – ile to wszystko kosztuje? Gdyby nie buty, które kupiłam kilka dni temu na wyprzedaży w Zarze, moja stylizacja warta byłaby… około 50 zł. Serio. Wszystko, co mam na sobie, oprócz wspomnianych glanów i berecika z Reserved kupionego na wyprzedaży w ubiegłym roku, to ciuchy z second handu na wagę. Marynarka – około 25 zł, t-shirt – 6 zł, spódnica – 12 zł. Da się? Da się!
Jeszcze kilkanaście lat temu pewnie krępowałoby mnie mówienie o tym głośno. Pamiętam sobotnie wypady do małomiasteczkowego second handu z całą babską częścią mojej rodziny. Tę mieszankę radości ze znalezienia fajnej rzeczy z poczuciem wstydu, że to w końcu "ciuchy po kimś". Uczucia te towarzyszyły mi za każdym razem, gdy szłyśmy poszperać w ciuchach. "Tylko, żeby nikt nas nie zobaczył".
Miałam kilkanaście lat. Większość moich znajomych ubierała się w "paczki od cioci z Ameryki" lub kupowała wówczas bardzo pożądaną chińszczyznę na Stadionie Dziesięciolecia. Zazdrościłam im niemiłosiernie, że mogą pochwalić się "ciuchem z pierwszej ręki".
4. Lumpeksy w dobrym guście
Aktualnie 90 proc. mojej przepastnej szafy to "łupy z lumpa". Dziś jestem dumna, z tego, że potrafię wyszperać coś w ciucholandzie, dopasować do tego, co już mam w garderobie, że bawię się modą. Swoje stylizacje pokazuję na moim Instagramie i na blogu. Ludzie często są zaskoczeni, gdy piszę im, że to ubrania z second handu na wagę. Kompleksy minęły bezpowrotnie.
Swoje dzieci również ubieram w ciucholandzie. Uwielbiam wygrzebywać dla nich ubrania, których próżno szukać w sieciówkach dostępnych w Polsce. Kupować „modowe skarby” za bezcen.
Uważam, że w dzisiejszych czasach – nasyconych markami, trendami, wszechobecnym luksusem - sztuką nie jest dostać od rodziców kolejne 10 tys. na lansiarski outfit. Sztuką jest stworzyć własny styl, kupując za grosze, szyjąc samodzielnie na maszynie, wymieniając się z koleżankami z pracy lub bloku. To jest prawdziwa moda i to jest moda, którą kocham. Moda, która wyzwala pokłady kreatywności. Sprawia, że odkrywasz swoją własną modową osobowość, która uwalnia od stereotypów i wywyższania się. Moda, która nie dzieli na klasy społeczne.
5. "Postaw się, a zastaw się" i jakoś wyglądaj!
Mam wrażenie, że my Polacy mamy z tym problem. Chociażby takie polskie powiedzenie "Postaw się, a zastaw się". Outfity z filmu na YT to świetny na to dowód. Kiedyś szpanowaliśmy złotym zębem i meblościanką. Dziś szpanujemy znaną metką. Tak myślimy o sobie i takich postaw uczymy swoje dzieci – zwracania uwagi na to, "ile ktoś ma na sobie". To przerażające, że wciąż czujemy się zaściankiem Europy, podczas gdy prawdziwa paryżanka i paryżanin chodzą w płaszczach kupionych w sklepach z drugiej ręki i czynią z tego atut.
6. Z modą jest jak z dziełem sztuki
Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko modzie, sieciówkom, wielkim modowym markom. To wielki i ważny biznes. Lubię śledzić trendy. Doceniam suknie wielkich gwiazd za dziesiątki tysięcy euro. Oglądam pokazy mody. Zachwycam się pomysłami wielkich projektantów, ale nie dlatego, że są drogie, ale dlatego, że są po prostu piękne.
Nie mam nic przeciwko temu, by osoby, które na to stać kupowały sobie ubrania czy dodatki z najwyżej półki. Mają do tego prawo. Ta moda z najwyżej półki jest właśnie dla nich i moim zdaniem być powinna. Dzięki pieniądzom najbogatszych możliwy jest rozwój mody jako dziedziny sztuki. To dzięki nim projektantów stać na stworzenie sukni haute couture, nad którą przez miesiąc pracuje 12 szwaczek. To prawdziwe dzieła sztuki, a ten, kto je kupuje, może czuć się jak prawdziwy koneser. Moda z najwyższej półki to długoterminowa inwestycja.
7. Bogaty rodzicu, nie lansuj się na dziecku!
Nie mam więc nic przeciwko temu. Mam jednak "wielkie ale" do bogatych rodziców, którzy wychowują kolejne pokolenie bananowych dzieci. Dzieci, które nie znają wartości pieniądza, nie ciułają grosików przez kilka lat, by kupić sobie wymarzoną torebkę Chanel czy Diora. Nie doszli do swoich fortun samodzielnie, ale spijają śmietankę po rodzicach. Dzieci, które oceniają siebie i inne dzieci przez pryzmat drogiej stylówki. Dlaczego bogaci rodzice dają swoim dzieciom 30 tys. zł na luksusową stylówkę? Po to, by sami poczuli się lepiej? By przyćmić jakieś poczucie winy? Po to, by samych siebie uleczyć z kompleksów? Co chcą sobie, czy swoim dzieciom, udowodnić?
Tymczasem prawdziwa moda to coś więcej niż pieniądze. To styl, którego nie da się kupić za żadną cenę.