Trwa ładowanie...

Nauczycielka: Chcesz nauczyć się języka obcego? Pozwól sobie na błędy i zrób z siebie idiotę!

Avatar placeholder
14.10.2019 17:07
Julia Lipińska - nauczycielka języków obcych
Julia Lipińska - nauczycielka języków obcych

Jak szybko nauczyć się języka obcego? Jest wiele metod, a każda z nich reklamowana jest jako najlepsza na świecie. Wśród świetnych sposobów jest jeden, który zwrócił naszą uwagę. To Szkoła Improwizacji Julii Lipińskiej – lektorki języka angielskiego i francuskiego. Co jest w niej tak wyjątkowego? Wszechobecne przyzwolenie na popełnianie błędów.

- W naszym społeczeństwie głęboko zakorzeniło się przekonanie, że błąd jest czymś złym – twierdzi Julia Lipińska, młoda nauczycielka, która zachęca uczniów do oswojenia się z błędami, aby przełamać barierę językową. Wykorzystuje do tego improwizację teatralną.

1. Nauczanie bez wzoru

Adriana Nitkiewicz – WP Parenting: Zawód nauczyciela nie jest chyba zbyt popularny wśród młodych ludzi.

Julia Lipińska: Nie jest, zwłaszcza jeśli chodzi o językowców, którzy nie mają problemu ze znalezieniem pracy w sektorze prywatnym. Wielu moich znajomych ze studiów pracuje w korporacjach, gdzie ze znajomością języka francuskiego na starcie mogą zarobić dobre pieniądze. W szkołach językowych też zarabia się więcej niż w państwowych.

Zobacz film: "Jak dzieci tracą odporność?"

Czy ktoś z twojego roku zdecydował się na pracę w szkole państwowej?

Kilka koleżanek to rozważało, ale po ostatnich wydarzeniach związanych ze strajkiem nauczycieli stwierdziły, że jednak nie chcą. Sama nie jestem przeciwna pracy w szkole państwowej. Marzę o tym, żeby na dużą skalę móc uczyć moimi metodami. Tylko trzeba by było znaleźć szkołę, dyrektora i system, który by na to pozwolił.

Miałaś okazję pracować w szkole publicznej?

Tak, ale miałam to szczęście, ze robiłam praktyki u nauczycielki, która sama stosowała nieszablonowe metody nauczania. Pokazała mi, jak można, nawet w szkole państwowej, aktywizować uczniów i przekazywać im coś więcej niż sztywne schematy, nakłaniać do pracy w grupie, do wyrażania swojej opinii, do krytycznego myślenia. W szkołach publicznych to niestety rzadkość. Nauczyciele często spotykają się z oporem ze strony dyrekcji, innych nauczycieli, rodziców, którzy nie do końca są przekonani do wykorzystywania kreatywnych metod, zwłaszcza jeżeli zbliża się egzamin maturalny.

2. Chcesz nauczyć się języka? Naucz się popełniać błędy!

Do kreatywnych metod należy improwizacja teatralna, którą stosujesz na zajęciach w swojej szkole. Skąd wziął się ten pomysł?

Na impro trafiłam na trzecim roku studiów. Poszłam na spektakl, później pojechałam na warsztaty ze Szkoły Impro. Zrozumiałam tam, że zasady teatru improwizowanego doskonale łączą się z zasadami tzw. oceniania kształtującego - pozytywnego podejścia do błędów, bez oceniania siebie i innych, nauki pracy w grupie itp. Pomyślałam, że to jest coś, co pomogłoby w rozwiązaniu chyba największego problemu w nauczaniu języków obcych, czyli przełamywania bariery językowej i tego, że ludzie boją się mówić w grupie.

Zakochałam się w impro od pierwszych zajęć z Agnieszką Matan, cudowną osobą i improwizatorką, która tworzy na zajęciach atmosferę akceptacji, braku strachu i oceniania siebie nawzajem. Podobało mi się to, że można działać wspólnie w grupie z obcymi ludźmi, gdzie każdy przychodzi z obawami, że będzie musiał robić dziwne rzeczy, ludzie będą go oceniać.

Będą się śmiać.

O to chodzi, żeby się śmiali. Każdy ma swoje blokady, a tam powstała taka atmosfera, że stopniowo wchodziliśmy na coraz wyższe poziomy śmieszności i kreatywności. Jako nauczyciel zaczęłam obserwować od drugiej strony, jak prowadzący tworzą tę atmosferę na zajęciach, co w tym jest takiego, że ludzie nie boją się wyjść na scenę i mówić bzdur.

Myślę, że udało mi się trochę rozpracować, co rządzi mechanizmami impro, co trzeba wprowadzać na zajęciach, żeby powstało myślenie zespołowe. Poznałam różne ćwiczenia i wymyśliłam swoje sposoby, jak to przekładać na nauczanie.

3. Liczenie żab

Jak to zrobić?

Trzeba zacząć od zbudowania takiej atmosfery w grupie, w której uczniowie będą się czuli dobrze. Zaczynamy od prostych gier. Ważne jest, żeby osoba prowadząca była w to bardzo zaangażowana. Ja muszę pokazywać na trzysta procent jakieś dziwne, małe zwierzątko, żeby uczniowie to zrobili na dwadzieścia procent. Tego się nauczyłam na warsztatach impro, gdzie niektórzy prowadzący naprawdę mocno się ośmieszają, żeby otworzyć grupę, pokazać, że zrobienie czegoś głupiego jest w porządku, że popełnienie błędu jest w porządku.

Jest taka gra na oswojenie się z błędami, nazywa się liczenie żab. Zawsze ktoś się pomyli, ale ważne jest, żeby pokazać uczniom, że to jest fajne, że się mylimy i że dzięki temu super się bawimy. Przekładając to na naukę języków, to, że popełnisz błąd na zajęciach z angielskiego, nie świadczy o tym, że jesteś mniej wartościowy. Jesteśmy tutaj, żeby dobrze się razem bawić i żeby czegoś się przy okazji nauczyć.

Kto bardziej przeżywa błędy: dzieci czy dorośli?

Zdecydowanie dorośli. Z niektórymi zrezygnowałam z próby improwizacji na zajęciach, bo widziałam, że mają opory przed popełnianiem błędów, a nie chciałam ich do niczego zmuszać, bo to nie są zajęcia impro, ani terapia, tylko szkoła językowa. W sumie to mnie tak bardzo nie dziwi, bo nawet jak czasem próbuję zrobić ćwiczenie impro dla zabawy ze znajomymi, to oni się wstydzą, że popełnią błąd. W naszym społeczeństwie jest bardzo głęboko zakorzenione, że błąd jest czymś złym.

W szkole błędy są cały czas analizowane, od podstawówki dostajemy na sprawdzianie zaznaczone czerwonym długopisem, co było źle. W rezultacie panuje takie przekonanie, że jeśli się pomylę, nawet w czymś, co jest kompletnie nieważne, to znaczy, że jestem mniej wartościowym człowiekiem. Mamy to tak zakodowane w głowach, że tych błędów się boimy.

W Stanach Zjednoczonych jest większa otwartość na popełnianie błędów, jest też bardziej rozwinięta kultura impro. W szkołach dzieci mogą chodzić na kółka improwizacji. W Polsce wciąż jest to sztuka alternatywna. Myślę, że to też wynika z naszej kultury, że nie jesteśmy przekonani do robienia dziwnych rzeczy.

4. Szkoła języków obcych - szkoła upadania

Może nie jesteśmy spontaniczni?

Chciałam uniknąć takich stwierdzeń. Myślę, że to wynika z naszego systemu szkolnictwa. Szkoła promuje zachowawcze użycie języka. Lepiej jest napisać w wypracowaniu czy na sprawdzianie zdanie, co do którego mamy pewność, że jest poprawne, niż spróbować napisać coś ciekawszego, użyć luźniejszej konstrukcji i popełnić przy tym błąd. Unikając błędu, unikamy próbowania nowych rzeczy. Impro jest taką sztuką, która uczy nas tego, żeby próbować, żeby starać się robić coś, mimo że jesteśmy w tym słabi albo ponosimy porażki. Zacytuję Olę Markowską: ”Szkoła impro to szkoła upadania”. Ciągle coś nam się myli na scenie, robimy z siebie, kolokwialnie mówiąc, idiotów przed ludźmi.

Tobie się to zdarzyło?

Na pewno, ale zależy jak na to spojrzymy. W naszej głowie siedzi wewnętrzny krytyk. Przykładowo, wychodzę na scenę i gram dziwnego dinozaura. Jeżeli w tym momencie się zastanowię, co ja robię, jestem przecież dorosłym człowiekiem i powinnam się zachowywać poważnie, a stoję przed tłumem ludzi i ryczę, to mogę się ocenić w ten sposób, że robię z siebie idiotkę. A mogę też stwierdzić, że jest super, że jestem z grupą ludzi, z którymi dobrze się bawię. Bardzo często na spektaklach impro zdarza się, że coś nie pójdzie, ktoś powie coś, co nie pasuje albo w nieodpowiednim momencie zetnie scenę.

Klasyczny przykład. Ktoś powie o postaci z komiksu, a druga osoba pomyśli, że Superman to jakiś hobbit. Taki błąd w scenie buduje nam inny świat, przestrzeń, w której możemy robić coś ciekawego. Na zajęciach w mojej szkole miałam ostatnio taką sytuację, że uczeń źle napisał nazwę cukierków i wyszła nam z tego cała historia o planecie, na której słodycze miały dziwne nazwy. Błąd stał się prezentem, mogliśmy na nim zbudować naszą historię. To się przekłada na dydaktykę. Jeśli nie boimy się popełniania błędów na zajęciach, to zaczynamy mówić.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Pani magister. #uw #irom #iromuw

Post udostępniony przez Julia Lipińska (@julialipinska.szkola)

5. Po co nam języki obce?

Po co uczyć się innych języków? Nie byłoby łatwiej, gdybyśmy mogli wszyscy dogadać się po angielsku?

Jasne, że tak, ale nie z każdym się da. Z Francuzami nie polecam. Każdy dodatkowy język, oprócz tego, że zwiększa naszą atrakcyjność na rynku pracy, jest też wartością samą w sobie. Otwiera nam drogę do odkrywania kultury danego obszaru, do poznawania nowych ludzi. Ostatnio byłam na kursie impro w Los Angeles i poznałam Francuza.

Od razu się zaprzyjaźniliśmy, bo mogliśmy sobie porozmawiać po francusku. Każdy język uczy nas też czegoś o nas samych. Wydaje mi się, że językowcy są bardziej otwarci na świat. Nie znam żadnego językowca, który byłby homofobem czy rasistą. Myślę, że wynika to z tego, że poznając inną kulturę, mamy pełniejszy obraz rzeczywistości. Dzięki poznawaniu języka uczymy się krytycznej analizy informacji i innego podejścia do świata. Nie jesteśmy zamknięci na swoim podwórku, ale dostrzegamy inne przestrzenie, w których ludzie funkcjonują.

Julia Lipińska ukończyła filologię romańską na Uniwersytecie Warszawskim. Jest lektorką języka angielskiego i francuskiego. W 2018 roku założyła Szkołę Językową Julii Lipińskiej z siedzibą w Warszawie. Pisze pracę doktorską na temat wykorzystania improwizacji w nauczaniu języków obcych. Metoda, którą stosuje w nauczaniu języków - tj. teatr improwizowany - powstała w połowie ubiegłego stulecia. To forma teatru, w której aktorzy grają spontanicznie i bez scenariusza. Technika ta oparta w dużej mierze na różnego rodzaju ćwiczeniach i grach powstała na zajęciach prowadzonych przez Violę Spolin i Keitha Johnstone'a i wciąż stosowana jest przez reżyserów, komików czy filmowców. Teatr improwizowany pomaga rozwijać kreatywność i twórczą ekspresję.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze