Bracia Hardy. W oparach szaleństwa (recenzja)
Bracia Hardy to Frank i Joe. Mają po kilkanaście lat i chodzą do szkoły, jak wszystkie inne dzieci w ich wieku. Mimo zwykłego życia, prowadzą jednak jeszcze drugie - konspiracyjne, tajemnicze, nietypowe. Chłopcy są bowiem tajnymi agentami stowarzyszenia Młodzież Przeciwko Przestępczości.
Organizacja ta, zaopatrzywszy braci w motocykle, najlepszy system GPRS oraz komputery zleca im walkę z ekoterrorystami. I tak Frank oraz Joe trafiają na pustynię, gdzie motocykle odmawiają posłuszeństwa, GPRS przestaje działać, a we znaki daje się brak wody oraz pożywienia. Bracia Hardy jednakże nie poddają się. Docierają do celu i tam, zdani tylko na siebie i swój dar przekonywania postanawiają stawić czoła ekomaniakom. Czy im się uda? Jak skończy się przygoda małych agentów? Zachęcam do sięgnięcia po lekturę.
Książka Franklina W. Dixona to świetna przygoda dla 9 - 10letnich (oraz także i starszych) chłopców. Jest tu wszystko, czego mógłby sobie zażyczyć młody czytelnik. Mali agenci, szybkie motory, nowoczesny sprzęt, tajna misja, zagadka, pierwsze zauroczenie, dobry humor.
Po prostu kondensacja tego, co chłopcy w tym wieku lubią najbardziej. To taka dziecięca sensacja, jednakże bez przemocy i ostrych słów. Język jest przystępny, dość potoczny, ale bez przesady. Mimo swej tematyki lektura nie obniża poziomu intelektualnego, o co często boją się rodzice.
Zatem Mamo i Tato - jeśli wasze dziecko (zwłaszcza chłopiec) nie lubi czytać i na każdą lekturę kręci nosem, to „Bracia Hardy” są stuprocentowo lekturą dla niego. To taki „czasoumilacz” - przyjemne z pożytecznym skierowane do odbiorcy nastawionego na relaks, dobrze spędzony czas i fajną zabawę.