Bartek urodził się jako Zosia. Jego mama stawia czoła tabu
Historia Bartka, który urodził się Zosią, poruszyła Polaków. Transpłciowy chłopiec, nazywany przez mamę "Motylkiem", jest przykładem na to, że każdy ma prawo decydować o swojej płci. Bartek stał się bohaterem reportażu, który w jeden dzień zdobył prawie 30 tys. wyświetleń. Rozmawiamy z Dorotą Świercz, odważną mamą chłopca.
Dorota Mielcarek, WP parenting: Jak po opublikowaniu filmu reaguje otoczenie?
Dorota Świercz, mama 5-letniego Bartka: Nigdy w życiu nie otrzymałam tyle wsparcia. 99 proc. to pozytywne komentarze. Miałam motywację – trzeba pokazać, jak ważne dla dziecka jest wsparcie rodzica i jego akceptacja. Nie mamy nic do stracenia. Możemy tylko pomóc sobie i innym.
Skąd decyzja o nagłośnieniu sprawy?
Po śmierci Milo Mazurkiewicz (transpłciowa działaczka popełniła samobójstwo - przyp. red.) starałam się dotrzeć do mediów, aby poruszyć ten temat. Jestem społecznikiem. Tak mam. Nie chciałam, żeby moje dziecko w wieku tej dziewczynki tak się czuło. Tu nie chodzi tylko o Bartka. Trzeba to nagłośnić i pomóc wszystkim to zrozumieć.
Spotkała się pani z hejtem?
Nikt prosto w oczy mnie nie shejtował. Zawsze się tego bałam. Wynika to z tego, że nie daje przestrzeni do tego, by ktoś mówił o moim dziecku negatywnie. Nie wstydzę się tego, że Bartek jest Bartkiem. Po prostu taki jest. Rodzice muszą sobie uświadomić, że jeśli nie ma przestrzeni do hejtu, to go nie ma.
Od kiedy Zosia stała się Bartkiem?
Prawdopodobnie Bartek od zawsze jest Bartkiem. Dzieci takie się rodzą. Zosia stała się Bartkiem w wieku 3 lat. Syn nie chciał chodzić do przedszkola. Zapytałam o powód. Usłyszałam: ”Ja tam jestem Zosią, a ja jestem Bartkiem”. Podeszłam do tego ostrożnie.
Co panią skłoniło do badań dziecka?
Gdy Bartek był dwulatkiem miał silne ataki agresji, płaczu, nadpobudliwość. Nie podejrzewałam, że chodzi o płeć. Myślałam, że to bunt dwulatka. Udaliśmy się do specjalisty. Wykluczono autyzm i zespół Aspergera. Chciałam pomóc synowi. Zrobiłam wszystkie możliwe badania. Bartek ciągle chciał zakładać trampki i spodnie. Prosił, żebym ścięła mu włosy. Podejmował próby oddawania moczu na stająco. Zwróciłam się do seksuologa, Dr Dulko. Postawił diagnozę. Według jego opisu Bartek jest dzieckiem, które przejawia cechy innej płci. Zalecił, aby pójść za dzieckiem, zacząć nazywać go tak, jak chce. Powiedział też, że mam iść do domu, wziąć syna na kolana i powiedzieć, że go kocham.
Jak wtedy się pani poczuła?
Ważne było, żeby mu pomóc. Do tej pory nie potrafiłam zrozumieć jego świata. Dopiero pomoc lekarska pozwoliła mi to zrozumieć i zaakceptować – nie miałam z tym problemu, bo bardzo go kocham. Bałam się czegoś innego - czy ja go nie skrzywdzę? Czy diagnoza nie jest pomyłką? Szukałam, drążyłam. Lekarze wytłumaczyli, że nie robię mu krzywdy. Większą zrobię, gdy Bartek wciąż będzie dla mnie Zosią. Natury nie da się oszukać. Musiałam komuś zaufać.
Zaczęła pani nazywać dziecko tak, jak chciało. Co się zmieniło?
Wszystko. Zupełnie inne dziecko. Ucieszył się, powiedział, że mnie kocha. Ataki złości ustały. Wydaje mi się, że moja akceptacja i miłość była kluczowa. Bartek poczuł się kochany taki, jaki jest.
Trzeba było zmienić całą garderobę i zabawki?
Jego siostra, Marysia lubi róż i sukienki. A Bartek… nigdy. Jak się razem bawią on zawsze jest wilkiem, tatą, wujkiem, synem. Wybiera role męskie. Kupiliśmy chłopięce ubrania i bieliznę. Zabawki ma wyłącznie męskie, gra w piłkę. Zmieniły mu się ruchy. Tańczy, rapuje – nie widać, że biologicznie jest dziewczynką. Każde jego zachowanie jest typowe dla chłopca.
Czy według pani 5-latek jest gotowy decydować o swojej płci?
Przynależność do płci u dzieci kształtuje się między 3. a 5. rokiem życia. U Bartka 3 rok był przełomowy. Dla nas dobre jest to, że Bartek pokazał nam to tak wcześnie. Mamy więcej czasu na oswojenie społeczeństwa, na przygotowanie się. Duma mnie rozpiera, że jestem mamą Motylka! Wolę mówić ”motyl” niż używać sława "trans". Moje dziecko jest barwne, kolorowe i ciekawe – jak motyl.
W reportażu pojawiło się radykalne stanowisko Kościoła. Jak się pani do niego odniesie?
Jestem katoliczką, praktykującą i nie spotkałam się z negatywną opinią Kościoła. Dominikanin, który ochrzcił Bartka, chrzcił dziecko boże. Te dzieci nie są pomyłkami Pana Boga. Są stworzone na boski wizerunek.
Czego nauczyła panią ta sytuacja? Jest to niezwykle trudne dla rodzica...
Moje dziecko nauczyło mnie odwagi i tolerancji. Nie mamy nic do stracenia. Możemy tylko pomóc sobie i innym.
Zachęcamy do wsparcia akcji zbierania pieniędzy dla rodziny chłopca. Jest ona prowadzona za pośrednictwem strony Fundacji Siepomaga.
Wspólnie osiągnijmy cel!