Trwa ładowanie...

1 proc. znaczy tyle co cud

Avatar placeholder
Patrycja Nowak 03.04.2019 08:09
1 proc. znaczy tyle co cud
1 proc. znaczy tyle co cud (123rf)

"W Polsce nikt nie podejmie się operacji". "Przykro mi, ale nam skończyły się możliwości leczenia". "Lek ostatniej szansy kosztuje pół miliona i nie jest refundowany". Z takimi słowami, z takimi wyzwaniami każdego dnia mierzą się rodzice dzieci chorych na raka. Bo walka z rakiem kosztuje fortunę.

Podopieczni Fundacji „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” wraz z ambasadorką Martyną Wojciechowską.
Podopieczni Fundacji „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” wraz z ambasadorką Martyną Wojciechowską.

W drzwiach wrocławskiej Fundacji "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową" każdego dnia pojawiają się rodzice, którzy ze łzami w oczach proszą o pomoc. Żeby kupić lek dla dziecka, bo inaczej ono umrze, a szpital nie ma na to pieniędzy. Żeby wysłać malucha na operację, której podejmą się tylko lekarze za granicą. Żeby opłacić bardzo drogą rehabilitację, bez której nie stanie na nogi.

Każdego dnia może stać się mały cud. Ale by było to możliwe, potrzebna jest pomoc każdego z nas. Pomoc, która nic nie kosztuje, a dla kogoś może oznaczać życie. Ta pomoc to przekazanie 1 proc. podatku. Niestety, niemal połowa podatników wciąż nie korzysta z szansy zadecydowania, na co przeznaczone zostaną ich podatki. A tymczasem przekazanie 1 proc. to często największa, ale i zarazem najprostsza pomoc. Pomoc, która często potrafi uratować życie.

Żeby pomóc dzieciom chorym na raka należy wpisać KRS 86 210 Fundacji "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową". Program, który ułatwi wypełnienie PIT można znaleźć na stronie naratunek.org

1. Rak, który zabija

Wskazanie w deklaracji podatkowej odpowiedniej organizacji pożytku publicznego sprawia, że 1 proc. naszego podatku nie trafi do budżetu państwa, ale na konto właśnie tej organizacji. Fundacja "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową" dzięki środkom z 1 proc. może pomagać maluchom, którym przyszło stoczyć walkę z rakiem.

Często jest tak, że środki, jakie Fundacja otrzymuje dzięki odpisom 1 proc. podatku potrafią ratować życie. Życie, które czasem kosztuje fortunę, bo są sytuacje, w których w Polsce wyczerpują się możliwości leczenia i maluch w swojej podróży po zdrowie i życie musi wyruszyć za granicę. Czasem takie leczenie sięgające nawet 1,5 mln złotych jest jedyną nadzieją na wyjście z choroby.

Przekonała się o tym mama Sary Nowak, dziewczynki która walczy ze złośliwą i bardzo groźną neuroblastomą – nowotworem, który atakuje głównie małe dzieci. Koszmar małej Sary rozpoczął się 2 października 2015 roku od bólu brzucha. Wiele dzieci się na niego skarży, jednak dziewczynka bardzo cierpiała. Wtedy "zaczęła się lawina", jak mówią rodzice chorych na nowotwory dzieci.

Sara trafiła najpierw na SOR w Legnicy. Tam wykonano jej USG, podczas którego lekarze wykryli ogromnego guza. Rak miał już 14 centymetrów. Po tygodniu, znalazła się w klinice dziecięcej we Wrocławiu na oddziale onkologii. Tam zapadła diagnoza, która brzmiała dla mamy Sary jak wyrok – najgorszy z nowotworów dziecięcych – rak złośliwy nadnerczy, czyli właśnie neuroblastoma.

Podopieczna Fundacji "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową" wraz z mamą czeka, aż zakończy się podawanie chemii w klinice Onkologii i Hematologii "Przylądek Nadziei" we Wrocławiu.
Podopieczna Fundacji "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową" wraz z mamą czeka, aż zakończy się podawanie chemii w klinice Onkologii i Hematologii "Przylądek Nadziei" we Wrocławiu.

2. Przeciwciała gwarancją na życie

– W ciągu 14 miesięcy leczenia, Sarusia przeszła 15 cykli bardzo agresywnych i silnych chemioterapii, miała operację wycięcia guza i została poddana autoprzeszczepowi z własnych komórek macierzystych. Ostatnim etapem była radioterapia – silne napromieniowanie resztek guza – wylicza mama dziewczynki, pani Anna Nowak.

Wszystko szło zgodnie z planem. Jednak było coś, co mamie Sary nie pozwalało spokojnie spać. Wyniki badań guza wskazały na dodatni MYCN. Jest to rodzaj onkogenu, który sprawia, że dalej istnieje ogromne ryzyko powrotu choroby, zezłośliwienia i zwiększenia agresywności guza. Sarę mogła zabezpieczyć jedynie kuracja przeciwciałami anty-GD2. Niestety dziewczynka nie zakwalifikowała się do leczenia w Polsce. Jedynym ratunkiem była dla niej terapia w niemieckiej klinice w Greifswaldzie. Jej koszt był zawrotny. Za leczenie dziewczynki trzeba było zapłacić 1,5 mln złotych.

Ruszyła ogromna zbiórka pieniędzy, ale jako pierwsza z pomocą Sarze przyszła właśnie Fundacja "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową", która zadeklarowała, że dofinansuje kosztową terapię w Niemczech. Dzięki temu Sara mogła pojechać na półroczną terapię przeciwciałami do Niemiec. Dziś dziewczynka jest już po zakończeniu leczenia i przyjeżdża tam tylko na kontrole. Powoli zapomina o historii, którą przeszła i zaczyna się cieszyć normalnym dzieciństwem.

- W przypadku Sary pomoc była potrzebna natychmiast, a fundacja mogła jej udzielić dzięki tysiącom ludzi, którzy wspierają ją każdego roku przekazując 1 proc. podatku. Za te pieniądze kupujemy też drogie leki i nowoczesne protezy dla dzieci, finansujemy rehabilitację maluchów i wyjazdy do zagranicznych ośrodków – tłumaczy Agnieszka Aleksandrowicz, prezes Fundacji "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową".

3. Operacja tylko za granicą

Historii, w których wszystko zależy od pieniędzy jest mnóstwo. Najtrudniejsze jest to, że w takich momentach wyścig toczy się nie tylko o zebranie ogromnej kwoty, ale również pod wyjątkową presją czasu. Czasem na zebranie pieniędzy jest kilka, kilkanaście dni. Tak było w przypadku 16-letniego Kuby, który od kilku miesięcy źle się czuł. Rezonans zrobili prywatnie, na własną rękę.

– Gdy Kuba leżał w tej wielkiej tubie, moja żona poczuła, że jest bardzo źle. Zawładnęła nią intuicja i takie absolutne przekonanie, że zaraz się wydarzy coś nieuchronnego. Coś, co wywróci nam życie do góry nogami – opowiada ze łzami w oczach pan Mirosław Witkowski, tato Kuby. Nie wiedzieli wtedy, że radiolodzy już zobaczyli masę guza w głowie Kuby i zdecydowali się podać w trakcie badania kontrast, żeby sprawdzić, z czym mają do czynienia. Diagnoza bezwzględna – guz pnia mózgu.

Ruszyły dramatyczne poszukiwania ratunku dla Kuby. Cała rodzina wiedziała, że nie mają czasu. Guz rósł każdego dnia i leki, które podawali lekarze, tylko łagodziły objawy, a nie walczyły z chorobą. Niestety ani chemioterapia, ani żadne naświetlania nie mogły zadziałać na raka. Jedyną szansą było jego całkowite usunięcie. W Polsce lekarze nie mogli się podjąć tego zadania.

– Wiedzieliśmy też, że im dłużej będziemy czekać, tym rokowania będą gorsze, dlatego mieliśmy ogromną determinację do tego, żeby znaleźć kogoś, kto przywróci nam wiarę w cud. Udało nam się dotrzeć do specjalistów w klinice w Hanoverze. To oni dali szansę na to, że Kubę uda się zoperować i całkowicie pozbyć nowotworu z głowy – tłumaczy tato Kuby.

Szansa kosztowała 300 tysięcy złotych. Ruszyła wielka zbiórka. Dzięki pomocy tysięcy osób z całej Polski udało się zebrać pieniądze na operację Kuby. Specjaliści z Hanoveru przeprowadzili ją w połowie lutego. Dziś chłopak bardzo powolutku wraca do sił.

- W przypadku Kuby udało nam się błyskawicznie zgromadzić środki do opłacenia operacji. Ale bywa i tak, że czas jest nieubłagany. Pędzi zbyt szybko, a dziecko nie może czekać. Wtedy fundacja robi wszystko, żeby sfinansować potrzebne leczenie. Prosimy naszych darczyńców o nawet drobne datki, angażujemy media i zachęcamy je do opowiedzenia historii naszych podopiecznych – tłumaczy prezes Aleksandrowicz.

- I nigdy, naprawdę nigdy nie zostawiamy naszych potrzebujących dzieci bez pomocy. Takie bezpieczeństwo możemy im zapewnić właśnie dzięki wpłatom 1 proc. podatku, które każdego roku zasilają nasze konto. To po prostu pieniądze, które ratują życie.

Zobacz na co: Fundacja „ Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową przeznacza pieniądze z Twojego 1 proc.
Zobacz na co: Fundacja „ Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową przeznacza pieniądze z Twojego 1 proc.

Sama procedura jest obecnie wyjątkowo prosta – wystarczy, że w składanym zeznaniu rocznym wskażemy po prostu organizację, którą chcemy wesprzeć – podajemy jej nazwę i numer KRS, a 1 proc. podatku Fundacji przekazuje naczelnik urzędu skarbowego. Z własnej kieszeni nie wyciągamy ani złotówki. Po prostu wskazujemy urzędowi, komu powinien pomóc!

Informacja prasowa

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze