Ukrywała ciążę przez 9 miesięcy. Urodziła sama w domu
- Nie mam pojęcia, jak wtedy udało mi się ukryć ten stan, jak dałam radę sama urodzić… - mówi Katarzyna. 14 lat temu zaszła w nieplanowaną ciążę. O fakcie rodzina dowiedziała się dopiero, kiedy znalazła 15-latkę w kałuży krwi z noworodkiem na rękach. - Byłam głupią, niedojrzałą, naiwną i lekkomyślną nastolatką - przyznaje kobieta.
1. 15-latka w nieplanowanej ciąży
Katarzyna (imię zostało zmienione na prośbę bohaterki) zaszła w nieplanowaną ciążę jako 15-latka. Ojcem dziecka jest starszy o 4 lata pierwszy chłopak i partner seksualny kobiety.
- Dziś wiem, że to nie była miłość. Naprawdę nie mam pojęcia, co mi się wtedy wydawało. Bóg jeden wie, co czułam i myślałam. Pewnie wierzyłam, że to wielkie uczucie. Byłam naiwną i głupią nastolatką… - wspomina dziś 29-letnia Katarzyna w rozmowie z WP Parenting.
Informacja o ciąży zszokowała dziewczynę. Bardzo bała się o swoją przyszłość, o dziecko, o reakcję rodziców, ludzi z bliższego i dalszego otoczenia. Mimo to nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, żeby przeprowadzić aborcję.
- Jestem jedynaczką z “dobrego domu”. Jako nastolatka z brzuchem przyniosłabym wstyd rodzinie. Mieszkamy w niedużym mieście. Nasze nazwisko jest dość znane... Nie miałam więc odwagi przyznać się rodzicom. Obawiałam się, że ich zawiodę... Oboje są lekarzami, ja również miałam zostać pracownikiem ochrony zdrowia. Tak się nie stało i dobrze, bo zabrakło bardzo ważnego elementu, a mianowicie powołania. Jestem inżynierem chemikiem i robię kolejny fakultet - tłumaczy.
Katarzyna zdecydowała się nie ujawniać, że jest w ciąży. Dziś, po 14 latach, nie potrafi przypomnieć sobie towarzyszących jej wówczas uczuć i myśli. Zapytana o to, dlaczego ukrywała informację, która z czasem musiała ujrzeć światło dzienne, skoro postanowiła urodzić, odpowiada: “Nie wiem”.
- Nie mam pojęcia, jak to możliwe, ale wtedy wyparłam ten fakt ze swojej świadomości mimo rosnącego brzucha. Żyłam z dnia na dzień. Nie zastanawiałam się nad tym, jakiej płci będzie dziecko. Nie myślałam o porodzie, który mnie czeka, i o tym, co będzie, gdy prawda wyjdzie na jaw. Odsuwalam te myśli od siebie. Po prostu udawałam, że nie jestem w ciąży. Ba! Sama w to wierzyłam... Nie mam żadnych zdjęć z tego okresu. Jedyny dowód, że wszystko naprawdę się wydarzyło, to 14-letni chłopiec, który jest obok mnie - tłumaczy 29-letnia Katarzyna.
2. O tym, że spodziewa się dziecka, powiedziała tylko jednej osobie.
- O ciąży wiedział jej sprawca, nikt więcej. Jego reakcja była obojętna… Wydaje mi się, że było mu wszystko jedno, czy usunę dziecko, czy urodzę - przyznaje 29-latka.
Przez 9 miesięcy Katarzyna nie odbyła żadnej wizyty kontrolnej u ginekologa (jako nieletnia kobieta musiałaby przyjść do gabinetu lekarskiego z opiekunem prawnym). Nie miała więc wykonywanych badań USG ani z krwi. Nie wiedziała, jak rozwija się dziecko. Nie przyjmowała też preparatów dedykowanych ciężarnym. Jak wyznaje, gdy czuła ruchy dziecka, pojawiał się strach, ponieważ przypominały o tym, o czym starała się nie myśleć.
Nikt nie zorientował się, że Katarzyna spodziewa się dziecka. Nastolatka nosiła obszerne ubrania, które maskowały krągłości. W okresie ciąży jej waga zwiększyła się o 10 kg. Dziewczyna nie miała typowych dla błogosławionego stanu przypadłości. Jedynie w trzecim trymestrze dokuczała jej zgaga.
- Prawie wcale nie było widać brzucha. Wyglądałam wtedy, jakbym po prostu trochę przytyła - wspomina.
3. Poród w domu
Akcja porodowa rozpoczęła się w domu.
- Silne skurcze zaczęły się na 3 dni przed rozwiązaniem. Byłam tak przerażona, że aż sparaliżowana. Modliłam się, żeby ból ustał. Skurcze parte pojawiły się, kiedy leżałam w łóżku. Musiałam zagryzać poduszkę, żeby nie było mnie słychać. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje, byłam w ogromnym szoku... Działałam instynktownie - opowiada Katarzyna.
- Bólu porodowego nie da się do niczego porównać. Jest jedyny w swoim rodzaju… W łazience, gdzie urodziłam, były położone białe kafelki. Nie było widać ani centymetra czystej podłogi. Wszędzie była krew. Potem dowiedziałam się od lekarzy, że łożysko odkleiło się przedwcześnie - wyjaśnia.
Okazało się, że przez 9 miesięcy pod sercem nosiła syna.
- Nie pamiętam, co pomyślałam, gdy go zobaczyłam. Na pewno bałam się, co będzie dalej. Wiem jednak, że pokochałam synka od razu… - wspomina Katarzyna.
Kiedy trzymała chłopca w ramionach, do łazienki weszła mama dziewczyny. Zawołała babcię, która przecięła pępowinę. W takich okolicznościach kobiety dowiedziały się o nowym członku rodziny.
- To był dla nich szok. Nie dowierzały w to, co się stało... Tata był bardzo zły. Nie z powodu tego, że zaszłam w nieplanowaną ciążę, ale dlatego, że ją ukrywałam, że przez 9 miesięcy nic nie powiedziałam - dodaje kobieta.
Katarzyna i syn trafili do szpitala, gdzie zostali poddani koniecznym badaniom. Chłopiec otrzymał 10 punktów w skali Apgar. Mierzył 52 cm, ważył 2800 g.
- Pod względem biologicznym byłam wtedy w najlepszym wieku na ciążę i poród. Być może to uratowało mnie i synka... - zastanawia się i dodaje: - Kiedyś przecież kobiety rodziły same w domach...
4. Prawda wyszła na jaw
Bardzo szybko informacja o ukrywanej ciąży i porodzie obiegła najpierw szpital, a potem rodzinną miejscowość. Jej mieszkańcy dzwonili do Katarzyny i rodziców z pytaniem, czy to prawda, że właśnie została matką.
- Nie uniknęliśmy ukradkowych, znaczących spojrzeń. Tydzień po porodzie wróciłam do gimnazjum. Bałam się wszystkiego: wychodzić z domu, chodzić po szkolnym korytarzu. Widziałam, że ludzie szeptali między sobą, słyszałam, że wymyślali niestworzone historie: że urodziłam upośledzone dziecko, że planuję oddać syna do adopcji... Byli też okrutni w stosunku do moich rodziców. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że mama i tata musieli przez to wszystko przejść z mojego powodu… Mimo to ani na moment się ode mnie nie odwrócili - wspomina ze smutkiem w głosie.
Synek pani Katarzyny urodził się zdrowy i prawidłowo się rozwijał. Początkowo kobieta wychowywała go wspólnie z jego ojcem, z pomocą matki mężczyzny i swoich rodziców.
- Kiedy uczyłam się w technikum, synem zajmowała się mama ojca dziecka. Po powrocie ze szkoły odbierałam go. Do matury uczyłam się po nocach. Gdy poszłam na studia, synek chodził do przedszkola. Stamtąd często odbierał go mój tata. Największy wkład w jego wychowanie mają właśnie moi rodzice. To oni najbardziej mi pomogli. Bez nich nie miałabym szansy na cokolwiek - zaznacza kobieta.
Katarzyna rozstała się z ojcem dziecka, kiedy chłopiec miał 3 lata.
- Był “książkowym”, nieodpowiedzialnym cwaniakiem. Zdradzał mnie, gdy byłam w ciąży i przez kilka lat po porodzie. Nie wspierał, nie traktował dobrze, notorycznie okłamywał. Byłam niedojrzałą nastolatką, która nie wiedziała, co robić, więc trwałam w tym związku. Odejście od tego człowieka to była najlepsza rzecz, którą zrobiłam z myślą o synu i o sobie. Powinnam go zostawić znacznie wcześniej. Synek twierdzi, że pamięta, jak tata krzyczał… - mówi Katarzyna.
5. Niechciana ciąża po latach
Dziś syn kobiety ma 14 lat. Jest oczkiem w głowie mamy.
- Wyrasta na wspaniałego młodego mężczyznę, w przeciwieństwie do swego ojca - mówi Katarzyna z dumą w głosie.
Chłopiec sam decyduje o częstotliwości spotkań z biologicznym ojcem. Katarzyna nie utrzymuje kontaktu z mężczyzną (jest jedynym opiekunem prawnym syna). Obecny mąż kobiety (i tata jej drugiego dziecka) wypełnia obowiązki ojcowskie wobec 14-latka. Pokochał go jak własnego potomka.
Katarzyna nie żałuje, że urodziła dziecko z nieplanowanej ciąży. Zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na jakie naraziła siebie i syna.
- Teraz po latach i po kolejnej, planowanej ciąży nie mam pojęcia, jak wtedy udało mi się ukryć ten stan, jak dałam radę sama urodzić… Byłam bardzo lekkomyślna... Wiele rzeczy zrobiłabym inaczej, m.in. nie zdecydowałabym się na ciążę bez nadzoru lekarskiego. Myślę też, że powiedziałabym o dziecku rodzicom od razu po pozytywnym teście - przyznaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl