Trwa ładowanie...

Tych śmierci nie może zapomnieć. "Na grób zawsze najgłośniej spadają łzy ojca i matki"

 Anna Klimczyk
31.10.2023 17:41
Tych śmierci nie może zapomnieć
Tych śmierci nie może zapomnieć (Instagram)

Agnieszka Beczek jest tanatokosmetolożką, która pracuje w domu pogrzebowym. Jej codziennością jest przygotowywanie zmarłych do ostatniej drogi. Opowiada nam o najtrudniejszych emocjach, które towarzyszą jej podczas pogrzebów dzieci. - Na grób zawsze najgłośniej spadają łzy ojca i matki. To jest tak ogromny, przeszywający szloch, że często słyszę go jeszcze przez długie godziny po uroczystości.

Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski: Była taka śmierć, którą szczególnie przeżyłaś?

Agnieszka Beczek, tanatokosmetolog: - Najbardziej dotykają mnie zgony dzieci, które umierają o całe życie za wcześnie. Sama jestem mamą i niestety niejednokrotnie miałam na stole maluchy w wieku moich pociech. Przygotowanie takiego ciała do ostatniej drogi zawsze bardzo boli. Wtedy mam też w sobie poczucie wielkiej niesprawiedliwości, że te dzieci za szybko odeszły. Ogromnie trudna jest również rozmowa z rodzicami zmarłego dziecka.

Nawet nie mogę sobie wyobrazić ich bólu.

- Najczęściej funkcjonują resztkami sił. Nie mam słów, by opisać ten ból i emocje, które przez nich przemawiają. Uważam, że ci ludzie są niezwykle dzielni. Dla rodzica zmarłego dziecka samo przyjście do zakładu pogrzebowego i załatwienie wszystkich formalności jest niesłychanie trudnym przeżyciem. Często szukają u nas wsparcia.

Agnieszka Beczek
Agnieszka Beczek (arch. prywatne)

Jak im je okazujecie?

- Pozwalamy im przeżywać. Wydaje mi się, że rodzicom łatwiej otworzyć się przed obcą osobą, wyrzucić z siebie trudne emocje. Od bliskich czasami słyszą: "nie płacz", "musisz być silny", "uspokój się". A w zakładzie pogrzebowym opiekunowie dostają przestrzeń na wszystkie emocje - żal, ból, rozpacz.

Jakie życzenia mają najczęściej rodziny zmarłych?

- Są dwie bardzo skrajne grupy. Do pierwszej należą rodzice, którzy chcą, by pogrzeb dziecka był bardzo skromną uroczystością. Zapraszają na nią garstkę najbliższych osób. Chcą przeżywać żałobę w ciszy. Natomiast druga grupa chce, by pogrzeb był uroczystością kolorową i - jakkolwiek to zabrzmi - radosną. Wtedy tworzymy bajkową oprawę uroczystości, np. robimy dekoracje związane z Elsą z Krainy Lodu czy Myszką Miki. Zdarza się, że puszczamy w niebo balony ze światełkiem dla zmarłego dziecka. Wszystko jest kolorowe i delikatne, ale jednocześnie cholernie smutne.

Agnieszka Beczek
Agnieszka Beczek (arch. prywatne)

Ta "bajkowa" oprawa pomaga?

- Nie wiem. Widoku rodzica na pogrzebie dziecka nie można zapomnieć. Na grób zawsze najgłośniej spadają łzy ojca i matki. To jest tak ogromny, przeszywający szloch, że często słyszę go jeszcze przez długie godziny po uroczystości. Dlatego myślę, że rodzice nie robią "bajkowego" pogrzebu dla siebie, tylko dla dziecka. Chcą, żeby do końca towarzyszyła mu radość, kolory i ta dziecięca niewinność. Niektórzy nie ograniczają się jedynie do pogrzebu. Proszą, by samemu przygotowaniu dziecka do tej ostatniej drogi towarzyszyła "bajkowa" oprawa.

Nie wyobrażam sobie jak do takiego "przygotowania" przemycić "bajkę".

- Czytam wtedy ulubiony wierszyk dziecka albo puszczam jego ukochaną piosenkę. Często też z nim rozmawiam, mówię, żeby się nie bało. To wszystko dzieje się za drzwiami prosektorium. Moja praca to nie tylko złożenie ciała do trumny. Trzeba je przygotować, tak by, jak najbardziej zatrzeć ślady śmierci. Małym dzieciom - na prośbę rodziców - zakładamy pieluszkę i śpioszki. Większym rodzice przygotowują odświętne ubrania. Czasami, jeśli dziecko było np. związane ze sportem, to ubieramy je w strój sportowy. Jeśli jest potrzeba, to nakładamy makijaż. Wszystko po to by rodzice widzieli jak najmniej znamion śmierci, a dziecko podczas pogrzebu wyglądało jakby spało. Możemy również zrobić odcisk stópki czy rączki dziecka, zachować pukiel włosków. Często rodzice nie wiedzą, że mogą o to prosić. Gdy to proponuję, praktycznie wszyscy się na to decydują.

Rozumiem, że wychodzicie naprzeciw temu, czego życzą sobie bliscy zmarłych. Prośby, by włożyć do trumny ulubionego misia, lalkę czy grę również się zdarzają?

- W 98 proc. przypadków - tak. Najczęściej są to maskotki. Natomiast jeśli dziecko umiera np. przy porodzie, to rodzice wkładają do trumny przygotowane dla niego ubranka, śliniaczek, smoczek, grzechotki.

W jednym z postów zachęcałaś, żeby w liście napisać to, czego nie zdążyło się powiedzieć zmarłemu. To pomaga?

- Myślę, że pomaga wyrzucić z siebie emocje. Te napisane słowa pozostaną z dzieckiem już na zawsze. Możemy powiedzieć mu to, czego nie zdążyliśmy albo się baliśmy. Może mieć to też terapeutyczne znaczenie dla rodziców i być wstępem do przeżywania żałoby.

Dla wielu śmierć dziecka to temat tak trudny, że uciekają przed nim w milczenie. Jakie wsparcie powinny otrzymać osoby, które musiały się z nią zmierzyć?

- Na pewno wsparcie psychologiczne powinno być bardziej dostępne dla rodziców, którzy stracili dziecko. Oni często sami o siebie nie zadbają. Śmierć dziecka jest tak dużym ciężarem, że trudno samemu go wziąć na barki. Rodzice mogą zapisać się również do różnych grup wsparcia. Czasami w takich dramatycznych chwilach wydaje nam się, że z naszym bólem zostajemy sami na świecie. Jednak okazuje się, że są osoby, które przeżyły taki sam dramat. Nieocenione jest również wsparcie rodziny.

Codziennie "spotykasz" się ze śmiercią. Udało Ci się ją oswoić?

- W pewnym stopniu na pewno tak. Natomiast jeżeli dotyka ona moich bliskich, to nadal nie jestem w stanie się z nią pogodzić. Wielu osobom wydaje się, że praca w tym zawodzie tak uodparnia, że nas już nic nie dziwi. Jednak gdy stajemy po drugiej stronie i sami ze śmiercią musimy się mierzyć, to nasz ból jest dokładnie taki sam, jak ból każdego człowieka.

Polacy boją się rozmawiać, a nawet myśleć o śmierci. Właśnie dlatego stworzyłaś "Panią z Domu Pogrzebowego"?

- Tak, chciałam normalizować ten temat. Wydaje mi się, że dla wielu z nas już samo wypowiedzenie słowa "śmierć" wiąże się z tym, że ją na siebie ściągniemy. Dlatego nie dyskutujemy o tym, żeby nie kusić losu.

Jak o czymś nie mówimy, to tego nie ma?

- Dokładnie. Śmierć to bardzo trudny temat, którego raczej nie poruszymy podczas rodzinnego obiadu z rodziną, ale nie można go odpychać. W społeczeństwie musimy znaleźć przestrzeń do mówienia o sprawach ostatecznych. Nawet jeżeli ktoś boi się tego tematu, to może sobie tę wiedzę dawkować. Wtedy łatwiej przygotować się na coś, co jest przecież nieuniknione.

Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze