- mgr Marta Zaleska
- Artykuł zweryfikowany przez eksperta
Zakazane zabawki. Tego nie kupuj dziecku
Kilka klocków to wieża w zamku, patyk jest mieczem, krzesło – samochodem, a duża poduszka – statkiem. Wyobraźnia dziecka nie zna ograniczeń. A jeśli dodamy do niej ogromny potencjał zgromadzony w kreatywności, otrzymamy mieszankę wybuchową.
Jednak przychodzi taki czas, że to rodzic przejmuje ster i proponuje dziecku dość oryginalne zabawki. Rodzi się pytanie: to skrajna nieodpowiedzialność, chęć ingerowania w świat dziecka czy głupota? Po co rodzice kupują takie zabawki?
Przeczytaj także: Jaka dieta jest najzdrowsza dla dzieci? Ta łagodzi objawy nadpobudliwości i zaburzeń zachowania
Dmuchane worki treningowe przypominające człowieka
Owszem, czteroletnie dziecko ma niespożyte pokłady energii i często to dorosły pada pierwszy ze zmęczenia. Dziecko szybciej też wpada w złość, ponieważ nie zawsze potrafi poradzić sobie z emocjami, jakie mu towarzyszą.
W takim przypadku musi po prostu odreagować nagromadzoną złość. Może krzyczeć albo próbować się uspokoić, zrozumieć siebie. Na rynku pojawiają się jednak coraz to ciekawsze zabawki, które mają pomóc rozładować napięcie.
Jedną z nich jest gumowy, dmuchany stwór. To worek treningowy w postaci człowieka. Zdenerwowane dziecko podchodzi i po prostu go bije. Nie ma w tym jednak nic zabawnego, ponieważ takim zachowaniem maluch od najmłodszych lat uczy się, że wyjściem z sytuacji jest przemoc. Chcesz dziecku sprezentować coś, na czym wyładuje emocje? Kup mu zwykły worek treningowy.
Przeczytaj także: Ten ojciec nie ma sobie równych. Jego posiłki, to małe dzieła sztuki
Nimbus, czyli zwykła miotła
Jednak nie do końca taka zwykła... Nimbus to miotła czarodziejska, rodem z książki o Harrym Potterze. Jej producenci zachęcają: "Chcesz się poczuć jak Harry Potter?
Kup jedyną w swoim rodzaju miotłę czarodziejów. Jest idealna do wyścigów, gry w Quidditcha, a także podróży. Odporna na wszystkie znane zaklęcia. Osiąga prędkość 150 mil na godzinę w ciągu 5 sekund!".
Teraz wyobraźmy sobie, co robi czterolatek z otrzymaną miotłą (zabawka przeznaczona jest dla dzieci od 4 lat). Wyleci na niej z balkonu? Przecież Harry Potter latał. A jeśli nie, to do czego służy ta miotła?
Przeczytaj także: Czy tata wychowuje inaczej niż mama? Oto 10 różnic
Broń
Każdy chłopiec musi mieć pistolet lub karabin. To powszechna opinia. Bez zabawki imitującej broń nie może się obejść. Tylko... czego ona uczy? Jakiej przyjemności dostarcza? Chodzi o samoobronę? Czy może zaszczepienie w malcu żyłki wojskowej? Raczej nie powinno się to odbywać takim sposobem.
Wśród produktów dla dzieci kupić można – o zgrozo – repliki prawdziwej broni. Są one oferowane w kategorii: zabawki militarne. Na przykład pistolet maszynowy Uzi d91, replika pistoletu maszynowego Well D-91.
Na opakowaniu "zabawki" czytamy: "Zamontowana aluminiowa lufa wewnętrzna pozwoliła na zwiększenie precyzji prowadzonego ognia". Producent informuje także, że replika pistoletu M1911A1 dedykowana jest zarówno dla początkujących użytkowników, jak i tych zaawansowanych.
Fascynujące, doprawdy. Na to, że uczy stosowania przemocy, znowu nie zwraca się uwagi.
Kajdanki
Nie są drogie, bo kosztują około 10 zł. Wyposażone są w dwa kluczyki i łańcuch. To kolejna zabawka o dość wątpliwej reputacji, polecana dla dzieci od 3. roku życia.
Na opakowaniu czytamy: "Kajdanki – jak prawdziwe – mają regulację, co daje możliwość zapięcia na różną grubość rąk oraz specjalną blokadę do natychmiastowego uwolnienia!"
Jednak po co dziecku takie kajdanki? Mają uczyć dyscypliny i porządku? Czy w inny sposób nie da się tego dziecku wytłumaczyć? I komu maluch ma je zakładać?
Przeczytaj także: Amulety, mikstury, upuszczanie krwi. Tak kiedyś usuwano ciąże
Granat z dźwiękiem
Naciskasz rączkę i...? Bum! Słychać odgłos wybuchu. Podobno doskonała zabawa dla każdego zaprawionego w boju małego żołnierza. Niedroga, kosztuje tylko 14 zł. Ale czy ma ona sens?
Czy wychowywanie dziecka w żołnierskiej dyscyplinie jest dla niego dobre? I czy faktycznie należy to robić? Odpowiedzi na te pytania w obliczu takiej "doskonałej" zabawki zdają się tracić na wartości.
Przeczytaj także: Naturalny syrop na skołatane nerwy. Błyskawicznie uspokaja
Zestaw do makijażu
Pięciolatka z paletą barwnych cieni do powiek, szminek, pudrów i perfum to dzisiaj dość często pojawiający się obrazek. Producenci reklamują takie zestawy jako "rewelacyjne produkty, dzięki którym mała księżniczka zrobi swój pierwszy prawdziwy makijaż".
Zestaw faktycznie jest niemalże profesjonalny. Znajdziemy w nim połyskujący pyłek do dekoracji powiek, dekoltu i ramion, lakier do paznokci, cienie do powiek, błyszczyk do ust, róż do policzków, pędzelek do jego nakładania.
Oprócz tego producent zadbał też o instrukcję obsługi, jak zrobić fachowy makijaż. Tylko – po co? W jakim celu? Czy naprawdę chcemy, by pięciolatka zaczynała naukę od wykonania sobie makijażu?
Przeczytaj także: To zdjęcie stało się hitem w sieci. We czwórkę wychowują dziecko
Brutalne gry wideo
Brutalne, ociekające krwią gry wideo dostępne są już dla dzieci od 6 lat. Wszystko oczywiście pod przykrywką "zabawy edukacyjnej". Wystarczy jednak poczytać to, co producenci piszą na opakowaniach: "eksperymentowanie na umarlakach", "nabijanie zombie na haki", "gra nie dla wrażliwych".
Włos się na głowie jeży. A naiwny rodzic myśli, że sadza dziecko przed komputerem, by "pouczyło się matematyki". Nie takim kosztem. Wyjdźmy na dwór, usiądźmy, porozmawiajmy. Zróbmy z dziećmi coś, co nie jest tak brutalne, krwawe i stresujące.