Z zachciankami ciężarnych nie ma żartów. "Muszę jakoś okiełznać potwora"
O tym, że ciążowe zachcianki i wybujały apetyt kobiet spodziewających się dziecka to nie mit, przekonali się pracownicy jednej restauracji. Spotkali się z nietypową prośbą od przyszłego taty. "Mam tu ciężarną, która zaczyna nadawać w ultradźwiękach, boję się o szyby w oknach i swoje życie" - napisał w uwagach do zamówienia.
Zachcianki w ciąży
Zachcianki przyszłych mam bywają zaskakujące nawet dla nich samych. Dziś może być to chałka z musztardą, jutro – spaghetti z lodami waniliowymi. I wszystko to popite sokiem z kiszonej kapusty. Co więcej, zachcianka ciężarnej nie zna pojęcia "jutro" – ona musi być spełniona teraz, natychmiast, najlepiej zanim skończy się reklama w telewizji.
Partnerzy i domownicy stają się więc ekspertami od nocnych zakupów, przetrząsania sklepowych półek i robienia kanapek na tysiąc sposobów.
Ustąpisz miejsca ciężarnej?
Ciążowe zachcianki bywają też inspiracją do dzielenia się historiami. W sieci znaleźć można prawdziwe perełki – w tym jeden post na Facebooku, który rozbawił tysiące internautów.
"Muszę okiełznać potwora"
"Wielka prośba o zamianę tofu na tykwę, postarajcie się proszę z tym ramenem - mam tu ciężarną, która zaczyna nadawać w ultradźwiękach, boję się o szyby w oknach i swoje życie, muszę jakoś okiełznać potwora. SEND HELP. Dzięki" - głosił komentarz zamawiającego ramen.
"Weźcie numer telefonu z zamówienia i sprawdźcie, czy człowiek żyje",
"Gdzie jest ten serowy ramen? Jestem w ciąży i to chyba najgorsze, co mogłam teraz zobaczyć, pragnę gooooo",
"Ratujta chłopa!",
"Ciężarnej się nie odmawia" - pisali komentujący na facebookowej grupie "Gastro relacje, memy, informacje, wybryki gości bez rozumu i godności".
Zachcianki to nie kaprys – to często sygnał od organizmu, który w nietypowy sposób informuje o niedoborach lub po prostu odpowiada na hormonalny rollercoaster. My możemy się tylko uśmiechnąć, przytaknąć i ruszyć na poszukiwania idealnej wersji posiłku.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski