Trwa ładowanie...

Koszmarne porody

 Anna Bator
06.09.2022 12:13
Koszmarne porody
Koszmarne porody (Zdjęcie kobiety / Shutterstock)

– Poród w wannie? Fanaberia! – usłyszała Agnieszka od położnej, która prowadziła ją na porodówkę.

spis treści

Z drugiej jednak strony – pomyślała – skoro większość rodzi bez wanny, urodzę i ja.

W końcu warsztaty w szkole rodzenia przygotowały ją do porodu od A do Z. Jest w szpitalu, w którym pracują wykształceni lekarze, na korytarzu aż roi się od położnych, co więc może pójść nie tak?

Zobacz film: "Łagodzenie bólu porodowego okłady, poród w wodzie, pozycje porodowe"

Poród to dla większości kobiet najważniejsze wydarzenie w życiu. To moment, w którym witają na świecie swoje dziecko i pierwszy raz mogą spojrzeć mu w oczy. To z pewnością magiczne chwile dla tych, dla których poród okazał się najpiękniejszym dniem w ich życiu. Niestety w opozycji jest bardzo liczna grupa kobiet, dla których ten dzień okazał się koszmarny. Brak szacunku ze strony personelu, bagatelizowanie próśb i uwag pacjentki, nieprzestrzeganie regulaminu szpitala, sarkastyczne docinki, aż wreszcie pozostawienie rodzącej samej sobie to tylko garść zarzutów, jakie mamy stawiają lekarzom i położnym. Niektóre porody są wręcz szokujące, o czym przekonały się nasze rozmówczynie.

1. Miałam leżeć i rodzić

– Dziecko parło, a rozwarcie było zerowe. Zastrzyki nic nie pomagały. Po kilku godzinach odeszły mi wody, bóle się nasilały. Nie mogłam się ruszać. Leżałam na podłodze, bo nie byłam w stanie wejść na łóżko – wspomina Anna. – Rodziłam wraz z partnerem, oboje prosiliśmy położną o wezwanie lekarza, aby upewnić się, że wszystko jest ok. Lekarka przyszła i z uśmiechem na ustach powiedziała, że histeryzuję. Miałam leżeć i rodzić. Siedziała, patrzyła na mnie i śmiała się, że chyba nie wiem, jak poród wygląda. Jej pomoc? Lek na uspokojenie dla histeryczki. Ścięło mnie na godzinę. Oczywiście rozwarcia jak nie było, tak nie było. Rano zmienił się lekarz, a wraz z nim - kolejne zastrzyki i pompa z oksytocyną. Nie pamiętam, jak rodziłam. Pamiętam tylko ogromny ból, gdy położna nacięła mi krocze i lekarza, który położył mi się na brzuch i wyciskał ze mnie dziecko. Dwie godziny po porodzie dostałam krwotoku z powodu pęknięcia macicy. Byłam czyszczona. O znieczuleniu, jakimkolwiek, oczywiście nie było mowy. "W tym szpitalu nie ma znieczulenia" – usłyszałam. Żeby było ciekawiej, w karcie wypisu mam wpisany poród bez komplikacji. Ani słowa o krwotoku, lekach, kroplówkach i zastrzykach, jakie wtedy dostałam. Nie rozumiem, jak mogłam to przegapić, po prostu nie byłam wtedy sobą – dodaje.

Mam z czystą kartą wypisową jest więcej. Na wypisie widnieje tekst o porodzie naturalnym bez komplikacji, ewentualnie wzmianka o nacięciu krocza. Zastrzyki, kroplówki i inne leki stały się niewygodną historią dla placówki. Podobnie jak chwyt Kristellera, który jest zabroniony, ponieważ wiąże się z bardzo dużym niebezpieczeństwem dla matki i dziecka. W praktyce stosowany jest regularnie.

– Chwyt Kristellera jest niedozwolony podczas porodu, gdyż może spowodować poważne powikłania zarówno u matki, jak i u dziecka. Myślę, że lekarze bagatelizują jego ciemną stronę, mając w pamięci doświadczenia, kiedy okazał się pomocny. Wydaje mi się, że gubi ich rutyna – mówi Ewa, położna z Warszawy. Podobnego zdania jest Joanna Pietrusiewicz z Fundacji Rodzić po Ludzku:

– Chwyt Kristellera, czyli to, co wiele mam określa jako wypychanie dziecka, jest zakazany. Obecnie prowadzone są badania, jak często jest on stosowany podczas porodu. Ciężko odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak jest. Mogę się tylko domyślać, że jest to rutynowe zachowanie lekarzy, którzy nauczyli się go i stosują w wyjątkowych sytuacjach. To też pociąga za sobą kolejne pytanie, czy lekarze naprawdę się dokształcają i weryfikują swoją wiedzę? Czy znają współczesne zalecenia i czy ćwiczą postępowanie w nietypowych sytuacjach, które wymagają współpracy i zaangażowania całego zespołu?

Przypomnijmy, że chwyt Kristellera polega na uciskaniu dna macicy. Jego celem jest przyspieszenie drugiej fazy porodu. Wskutek jego zastosowania może dojść np. do pęknięcia macicy, uszkodzenia krocza, krwotoku, a nawet śmierci matki, a u dziecka m.in. do niedotlenienia. Ponieważ chwyt ten stosowany jest przez wielu lekarzy bez uprzedzenia, mama powinna już w planie porodu zaznaczyć, że nie godzi się na niego i przypomnieć o tym lekarzowi odbierającemu poród.

Bóle porodowe - jak sobie z nimi radzić?
Bóle porodowe - jak sobie z nimi radzić?

Bóle brzucha w czasie ciąży towarzyszą każdej kobiecie i są całkowicie normalnym zjawiskiem, więc nie

zobacz galerię

2. A teraz się k*** nie drzyj!

– Byłam optymistycznie nastawiona do porodu (...) Po badaniu przeprowadzonym przez praktykanta, który potraktował mnie bardzo niedelikatnie, głodna i samotnie ciągnąca torbę poczłapałam na wskazane miejsce. Na wstępie potraktowano mnie oksytocyną. Stałam pod gorącym prysznicem, skakałam na piłce(...) Potem położna kazała mi wejść na łóżko... Rozejrzała się dookoła i powiedziała szybko: "a teraz się k* nie drzyj" i włożyła mi ręce w pochwę i zrobiła badanie rozwarcia. Nie da się opisać, jak to bolało... Około 12:00 jeden z lekarzy podczas parcia położył się na moim brzuchu i nacisnął całym przedramieniem. Krzyczałam jak szalona i potem już nie parłam. Nie miałam sił. Wtedy przybiegł starszy lekarz i zaczął krzyczeć: "Co robicie?! Czy nie widzicie, że dziecko stawia główkę i nie wyjdzie samo? Matce i dziecku leci tętno! W tej chwili dzwonić po anestezjologa!". Było mi wszystko jedno, czy umrę** – mówi Małgorzata.

Choć zachowanie lekarza i położnej było szokujące, okazuje się, że nie jest to odosobniona sytuacja.

Położna przyszła i powiedziała, że mam się przygotować do badania. Zdjęłam bieliznę i stanęłam na podeście przy fotelu. Nagle usłyszałam: "Gdzie z tą d***? Przecież musze rolkę rozwinąć!" Myślałam, że się rozpłaczę... – wspomina Iwona.

Magda swojego porodu również nie wspomina dobrze.

– Na sali byli studenci, czułam się jak jakiś okaz. Obok rodziła inna kobieta, wraz z mężem. A ja leżałam prawie naga i musiałam prosić o zasłonięcie zasłony, bo nikt tego nie zrobił podczas badania – mówi. Wiele kobiet znosi takie traktowanie, bo po prostu nie ma wyjścia. Boi się, że po zwróceniu uwagi położne będą je źle traktowały lub się mściły. Dla nich to codzienne sytuacje, a dla rodzącej to przecież wydarzenie życia. Skąd więc takie traktowanie?

– Arogancja, nieprzyjemne odzywanie się czy ignorowanie przyszłej mamy to wykorzystywanie sytuacji bezbronnej kobiety. Ona nie jest w stanie wyjść ze szpitala w trakcie porodu, dlatego można wmówić jej wszystko, bo nie zaprotestuje, nawet podczas niemiłej rozmowy. Mama boi się o zdrowie dziecka i swoje, a osoby z niskim poczuciem etyki będą taką sytuację wykorzystywały – mówi Joanna Pietrusiewicz z Fundacji Rodzić po Ludzku. – Na szczęście, w tym temacie widać pozytywne zmiany, obserwuje się lepsze traktowanie kobiet na oddziałach położniczych, jak i podczas samego porodu.

- Niestety, ciągle zdarzają się nieprzyjemne sytuacje, ale są one coraz rzadsze. Często kobiety, które doświadczyły nieprawidłowości lub złamania prawa ze strony personelu medycznego, słyszą zdania podobne do: "Było minęło. Najważniejsze, że dziecko jest zdrowe". Niestety, jak piszemy w raporcie "Przestrzeganie prawa na salach porodowych", jedynie 1 proc. naszych respondentek złożyło skargę, podczas gdy przeszło 33 proc. ankietowanych uznało, że ich prawa w czasie porodu zostały złamane bądź naruszone – mówi przedstawicielka fundacji Lepszy Poród. __– Edukujemy kobiety i zachęcamy je, żeby głośno domagały się respektowania swoich praw oraz składały skargi, kiedy stanie się inaczej. Jedynie zdecydowany sprzeciw wobec naruszeń, brak akceptacji społecznej, wyciąganie konsekwencji wobec nagannych zachowań może przynieść zmianę na lepsze – dodaje.

Dlaczego takie sytuacje w ogóle się zdarzają? Pytamy Ewę, położną z wieloletnim stażem.

Szczerze mówiąc, nie wiem. Nie wyobrażam sobie, abym ja czy któraś z moich koleżanek w ten sposób odezwała się do pacjentki. Wydaje mi się, że w tym wypadku zawiodła po prostu kultura osobista lub przerósł położną stres i zmęczenie. Z drugiej jednak strony, powinna zdawać sobie sprawę z tego, jak wielki ciężar na niej spoczywa i jak jej humor, zachowanie, a nawet zwykły gest czy odpowiedź może wpłynąć na rodzącą. Kilkukrotnie spotkałam się z opinią pacjentek, że mają wrażenie, że położna jest ponad nimi i traktuje je z góry. Nie powinny na to pozwalać. Położne są dla nich, to ich praca, która powinna być powołaniem – mówi.

3. Jak więc uniknąć przykrych sytuacji?

Nie ma konkretnego przepisu na to, jak uniknąć takich sytuacji. Warto jednak minimalizować ryzyko ich pojawienia się. Położne są zgodne co do tego, aby mamy korzystały z zajęć i warsztatów w szkołach rodzenia. To właśnie one przygotowują kobietę do sytuacji, jakie mogą zdarzyć się podczas porodu. A ponieważ poród jest dynamiczny, powinny być przygotowane na różne zmiany jego planu. Przede wszystkim jednak kobiety muszą mieć świadomość swoich praw, jako pacjentek i nie bać się egzekwowania ich.

– Mama musi znać swoje prawa i powinna umieć z nich korzystać. Musi mówić wprost, że ma prawo np. do konsultacji innego lekarza, o dołączenie prośby do dokumentacji medycznej itp. Warto także rodzić z bliską osobą, bo to daje poczucie bezpieczeństwa – radzi Joanna Pietrusiewicz.Gdy prawa pacjentki zostają naruszone, należy napisać skargę do szpitala, do Fundacji Rodzić po Ludzku, czy do Rzecznika Praw Pacjenta. Mogą zgłosić sprzeciw do dokumentacji, tak jak w przypadku kobiet, które w karcie wypisu nie miały podanych informacji np. o pęknięciu macicy i postępowaniu, podanych lekach itp. oraz wnieść sprawę do sądu. To właśnie kobiety mają szansę zmienić sytuację na porodówkach, jeśli zaczną o tym mówić głośno.

Warto pamiętać, że łamanie praw pacjentek, zatajanie i niewpisywanie informacji w kartach czy wypisach, a przede wszystkim wykonywanie zabronionych zabiegów medycznych to zarzuty, które mogą doprowadzić do zawieszenia lekarza w wykonywaniu zawodu. Interwencja w tych sprawach może nie tylko pomóc poszkodowanej mamie, ale także uchronić kolejne przed podobnymi praktykami.

– Ważne, aby nie zamieniać porodówki w salę rozpraw – mówi Małgorzata Darmas, prawniczka z Fundacji Rodzić po Ludzku. – Gdy kobieta uzna, że doszło do błędów i zaniedbań ze strony szpitala i że jej prawa zostały naruszone, nawet skarga, która nie wymaga żadnej konkretnej, sformalizowanej formy, może wnieść wiele do poprawy sytuacji w placówce – dodaje. – Może także złożyć skargę do rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy lub położnych. Rzecznik ma możliwość wniesienia skargi do sądu lekarskiego w odniesieniu do konkretnej osoby i pociągnąć ją do odpowiedzialności zawodowej. Na wniesienie skargi do rzecznika odpowiedzialności zawodowej są trzy lata od zdarzenia, czyli w tym przypadku od dnia porodu.

Jak czytamy w Kodeksie Cywilnym (Kodeks cywilny, Tytuł VI "Czyny Niedozwolone", Art. 442 kc):

Art. 442[1] § 1. Roszczenie o naprawienie szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym ulega przedawnieniu z upływem lat trzech od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia. Jednakże termin ten nie może być dłuższy niż dziesięć lat od dnia, w którym nastąpiło zdarzenie wywołujące szkodę.

§ 2. Jeżeli szkoda wynikła ze zbrodni lub występku, roszczenie o naprawienie szkody ulega przedawnieniu z upływem lat dwudziestu od dnia popełnienia przestępstwa bez względu na to, kiedy poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia.

§ 3. W razie wyrządzenia szkody na osobie, przedawnienie nie może skończyć się wcześniej niż z upływem lat trzech od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia.

4. Świadomość porodu

Przyszła mama powinna także omówić z lekarzem prowadzącym plan porodu i dokument ten przedstawić lekarzowi, który będzie odbierał dziecko w szpitalu. Ważna jest także świadomość, a także wybór placówki, w której kobieta planuje rodzić. Wcześniej warto odwiedzić szpital, zobaczyć salę porodową, poczytać opinie, dowiedzieć się, jakie możliwości łagodzenia bólu proponuje rodzącym. Wiele mam skarży się zwłaszcza na brak znieczulenia podczas porodu naturalnego. NFZ finansuje znieczulenie zewnątrzoponowe, ale żeby mama mogła z niego skorzystać, w placówce musi być dostępny anestezjolog, który takie znieczulenie wykona. Jeśli w szpitalu takiego lekarza nie ma, mama nie może liczyć na tę formę łagodzenia bólu. Może za to korzystać z innych metod, np. masaży czy gadżetów, które znajdują się na porodówce.

– Wanna na porodówce nie może być tylko dla ozdoby. Położna powinna wiedzieć, kiedy zaproponować mamie poród w wannie. Dlaczego często tego nie robią? Myślę, że może to być wina braku odpowiednich szkoleń. Nie wszystkie położne potrafią przyjąć taki poród. Podobnie jest z pozycją podczas rozwiązania. Najczęściej pacjentki rodzą, leżąc. Być może położne są tak wyuczone i nie kształcą się w zakresie nowych umiejętności, a powinny dopasowywać się do potrzeb kobiet. Położne chciałyby się uczyć, jednak system nie zawsze daje im takie możliwości – mówi Joanna Pietrusiewicz.

Często jednak same kobiety wybierają taką pozycję, ponieważ nie mają świadomości, jak układ ich ciała może wpływać na poród.

Wielu mamom wydaje się, że pozycja leżąca jest najlepsza dla nich, bo taką najczęściej widzą na zdjęciach i w filmach. Zdarzyło mi się, że kobieta nie chciała próbować innej pozycji do rodzenia, gdyż wydawała jej się mało naturalna i niewygodna. Nie miała wiedzy na ten temat i nie chciała spróbować czegoś, w jej opinii, nowego – przyznaje Ewa, położna z Warszawy.

To właśnie dlatego tak ważna jest wiedza, jaką kobieta wnosi na porodówkę, zarówno o swoich prawach, jak i samym porodzie. Każda taka chwila jest wyjątkowa, tak jak każda mama i jej maleństwo. I choć koszmarne porody się zdarzają, pocieszający jest fakt, że jest tak coraz rzadziej, a strach przed poczęciem, zwłaszcza jeśli w bagażu doświadczeń ma się za sobą ciężki poród, znika, gdy obecny jest doświadczony personel.

Sylwia, dla której pierwszy poród okazał się koszmarny, postanowiła stawić czoła swoim lękom, gdy dowiedziała się, że po raz drugi będzie mamą.

Pierwszy poród był koszmarny i bolesny. Położne były niemiłe, lekarz traktował mnie jak wariatkę, która panikuje, bo rodzi. Długo dochodziłam do siebie zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Nie zniechęciło mnie to jednak do starań o drugie dziecko. Przy porodzie była moja siostra i doula, którą poznałam w szkole rodzenia. Urodziłam... nie wiem kiedy. Personel był bardzo przyjaźnie nastawiony do moich towarzyszek, śmiał się, że tyle kobiet będzie witało mojego synka i że mały ma szczęście już na samym początku. Jestem z siebie dumna!

Twój poród był koszmarem? A może chcesz pochwalić szpital, w którym urodziło się twoje dziecko? Podziel się swoją opinią na temat porodówek.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze