Jak się żyje w schronisku dla nieletnich?
"Grzywka" ma 16 lat. Pochodzi z małej wioski. W wieku 14 lat po raz pierwszy spróbował alkoholu, potem zaliczył pierwsze upojenie alkoholowe, jako 15 latek wraz z kolegami dopuścił się pobicia. Dziś przebywa w Schronisku dla Nieletnich w Dominowie. Wstaje o 6.00, szybka toaleta, lekcje, warsztaty, sprzątanie, pomoc w kuchni. Kilka razy w ciągu dnia kontrole w pokojach, ograniczony dostęp do telewizji, internetu, wyjść na zewnątrz. Jak wygląda życie w schroniskach dla nieletnich? Jedni mówią: "Po wyjściu nic już nie jest takie samo".
1. Codzienność:
Wszystko rozpoczęło się od urodzin Elvisa. - To jego prawdziwe imię – usłyszałam, kiedy legitymowałam się przy wejściu. Elvis jest jednym z mieszkańców Schroniska dla Nieletnich w Dominowie. Od bramy pachniało grillowanym mięsem. Im bliżej, tym intensywniej. Grill ustawiony był na podwórku, na środku stał stół, a na nim sałatki, ciasta, soki, pieczywo i prezenty. Ktoś żartuje, ktoś się śmieje. Miejsce jak dom.
Chłopaków jest ponad 20, pochodzą z różnych części Polski, mają najczęściej podobne życiorysy: w młodym wieku alkohol, nieodpowiednie towarzystwo, brak czujności ze strony dorosłych. Jednak rozmawiając z chłopakami masz wrażenie, że stoi przed tobą dziecko z życiowym bagażem doświadczenia dorosłego.
Dominów graniczy z Lublinem od strony południowej. Budynek jest dość charakterystyczny. Ulokowany na wzniesieniu. Historia tego miejsca przenosi nas do pierwszych wzmianek XVIII w. Po historyczno - politycznych zawirowaniach budynek przechodzi we własność państwową. I tak oto od 1954 roku funkcjonuje tam Schronisko dla Nieletnich, a od 1962 r., obok istniejącej placówki powstaje Zakład Poprawczy, który został zlikwidowany w 1997 roku. Schronisko dla nieletnich w 2000 roku otrzymuje status schroniska interwencyjnego.
Wysoki mur, kraty za oknami, ochrona, drzwi otwierane i zamykane przez kartę magnetyczną. Jak chłopaki reagują, kiedy tu trafiają?
- Przesrane. Gdzie ja jestem? – wspomina jeden z podopiecznych.
Kontrole są minimum raz dziennie. Wszystko jest sprawdzane w pokojach: przedmioty, ubrania, materac, poduszki, nawet pluszowy miś. Dom domem, ale są określone reguły: żadnych papierosów, alkoholu, narkotyków.
- Wychowankowie ubierani są w naszą firmową odzież, czyli wszyscy tak samo. To likwiduje problem: czy ja jestem biedny czy bogaty. Każdy jest równy – mówi wychowawca w Schronisku w Dominowie Edyta Masternak. - Przecież nawet ubiór może bardzo różnicować i w samym różnicowaniu może nie ma nic złego, ale jeśli pojawia się wartościowanie to mamy problem. Przyjeżdżają chłopcy o różnym statusie materialnym. Jeden jest ubrany od stóp do głów w markowe ciuchy, a drugi przyjeżdża w podartych trampkach, niekompletnej garderobie. Dzięki temu, że to my zapewniamy ubrania, nie mamy z tym problemu. Każdy ma taki sam dres z napisem: Dominów SDN. I są szczęśliwi, równi – mówi wychowawca.
Pokoje są najczęściej dwuosobowe.
- Lepiej się mieszka z druga osobą, zawsze jest się do kogo odezwać – mówi jeden z podopiecznych.
Meble podstawowe: łóżko, szafa, biurko, regał. Wszystko identyczne. I tablica korkowa – to mała przestrzeń prywatności. Chłopaki przyczepiają na nich fotografie bliskich: dziewczyn, rodziców, rodzeństwa, a czasami swoich dzieci. Wycinki z gazet, cytaty, rysunki, karteczki, święte obrazki. To, co najcenniejsze dla chłopaków, można zobaczyć przyczepione do tablicy kolorową pinezką, nad łóżkiem.
Jak w każdym domu, tak i tu nie mogło zabraknąć zwierząt. Prawie na każdym piętrze można spotkać "innych" lokatorów Schroniska dla Nieletnich. Są rybki, żółw i królik – Pan Kulka.
- W takiej domowej przestrzeni resocjalizacja jest łatwiejsza zarówno dla chłopaków jak i dla nas. Chcemy, aby było tu jak w domu, nasz system jest teraz bardzo zbliżony do "rodzinkowego”. Chłopaki mogą zawsze z nami porozmawiać. I muszę przyznać, że często to robią. Nie mówią o problemach bezpośrednio. To raczej są pewne gesty, symbole, które świadczą o sympatii między nami. Na przykład, ktoś pomoże przenieść odkurzacz, ktoś zapyta jak minął mi weekend, ktoś przyjdzie i zapyta czy może razem wypijemy herbatę, kawę. Wiem, że rozmowy, ot takie zwykłe są dla nich ważne. Więcej odczytuje się z ich gestów, mimiki niż słów – mówi Masternak.
Jednak to, co najistotniejsze w skutecznej resocjalizacji to jasne stawianie granic.
- Od braku granic zaczynają się problemy wychowawcze. Oni potrzebują wiedzieć o regułach, jakie ich obowiązują – mówi wychowawca Edyta. - Co mu wolno, a czego nie. Tych chłopaków zgubił brak jasnego stawiania granic i zasad. Najczęściej schemat wyglądał tak: Mama mówiła "Nie idź”, tata: "Idź”, mama: "Nie idź”, chłopak: "Mamo, mamo, proszę”. Mama: "Dobra idź. Ale ostatni raz”. I tych ostatnich razów było dwadzieścia. I któregoś dnia przychodzi pan policjant: "Pani syn jest na komisariacie”. I jest wielki płacz, rozczarowanie, czyjaś krzywda i trudne emocje. A najczęściej jest już za późno. Chłopak w wieku 13, 14, 15 lat nie jest dojrzały emocjonalnie, aby podejmować ważne decyzje – mówi wychowawca.
2. Grzywka
Od roku jest w Dominowie. Gdy tu przyjechał miał długie włosy, takie do ramion. Jasne od słońca. Trochę zachodziły na oczy. Wszyscy mówili: "O grzywa, grzywa”. I tak zostało do dziś. O przeszłości niechętnie mówi. Wstydzi się. Spuszcza wzrok jak się pytam. Głos też wyraźnie mu się łamie.
- Byłem głupi. Źle dobierałem towarzystwo. Gdzieś tak od gimnazjum. Wtedy wydawało mi się, że jestem dorosły. Alkohol. Pierwszy łyk w wieku 14 lat. Ognisko klasowe. Poczęstowali. Spróbowałem. Impreza dopiero się rozkręcała. Najpierw było piwo, z czasem i wódka. Na początku nie smakowała. Potem wydawało mi się, że jest fajnie. Towarzystwo lubiło imprezować. Na początku to mi się podobało. Byli tacy wyluzowani, zero stresu, niczym się nie martwią. Przy nich życie wydawało się ciekawsze – mówi "Grzywka".
- Problemy rozpoczęły się po imprezach. Raz była bójka. My zaczęliśmy. Nie wiem czy mnie namówili. Robiliśmy to wspólnie. Nie było lidera. Nie zdawałem sobie sprawy z konsekwencji. Było jak w filmie, tylko że to nie był film.
Sprawdź koniecznie:
3. Początek
- Pamiętam tamten dzień. Pomagałem dziadkowi przy remoncie domu. Zjawiła się policja. Pytali o mnie. Wyszedłem z domu. Zakuli mnie i zabrali. Potem przesłuchanie, izba dziecka – tam czekałem aż przydzielą mi dom. Potem Dominów. Pierwsza myśl: ”Szok. Mury, kraty, gdzie ja jestem? Teraz mam na to wszystko inne spojrzenie.
Tu w środku jest lepiej. Mój kolega Elvis robi ognisko, bo ma urodziny. Przyjedzie Łukasz - wolontariusz, pogramy w piłkę, przyjadą wolontariuszki, to też są jakieś pomysły. Jest rodzinnie. Dopiero kiedy tu trafiłem, doszło do mnie że narobiłem mnóstwo głupot. Chcę się poprawić, ale najpierw muszę odsiedzieć karę. A potem, praca, chcę też być wolontariuszem w przyszłości. Może coś bym mógł zmienić, może w mojej okolicy? Chcę to zrobić.
4. Fotografie
Podopieczni z Dominowa uczą się również fotografii. To nie są zajęcia wpisane w system nauczania. To inicjatywa fotografa Łukasza Halczaka. Wszystko rozpoczęło się w ubiegłe wakacje.
- Pierwsze warsztaty "Chwile malowane obiektywem” ruszyły w czerwcu, zakończyły się w grudniu 2016. Chłopakom się spodobało, to powtórzyliśmy akcję. W tym roku podeszliśmy do tematu fotografii nieco z innej strony. Chłopaki mieli określone zadanie: zdjęcia przedmiotów jak również praca z zawodowymi modelkami. Nie chodziło tylko o dobre technicznie zdjęcia - choć oczywiście to było bardzo ważne- najważniejsze jednak to chęć i umiejętność komunikacji z drugą osobą. To podstawa pracy nie tylko fotografa - mówi Halczak.
Dlaczego fotografia?
"Zmienia perspektywę, pokazuje zwykle z pozoru rzeczy w innym świetle. Uwrażliwia. Pozwala się zatrzymać. Dodatkowo jest narzędziem resocjalizacji ma podwójną moc. "Sekundy życia w obiektywie do ukrycia" to opowieść o uczuciach, tęsknotach i nadziejach. To także poemat o radości jaką daje zatrzymywanie sekund życia w kadrze.” - możemy przeczytać na stronie internetowej.
5. Co się zmieniło?
- To miejsce mnie zmieniło. Dominów jest jak dom. Teraz dwa razy się zastanawiam co robię, zanim to zrobię. Wcześniej było we mnie sporo emocji, tych złych. Tu się uspokoiłem, wyciszyłem. Podobno każdy człowiek ma lepsze i gorsze dni. Ja tu mam tylko lepsze – mówi "Grzywka".
6. Marzenia i przyszłość
- Chcę zostać mechanikiem samochodowym. Zawsze o tym marzyłem. Trochę się tu realizuje podczas warsztatów. Oprócz tego lubię takie zajęcia manualne. Jak mogę coś sam zrobić. Ostatnio sam zrobiłem doniczkę na kwiaty. Gliniana, a dookoła obkleiłem ją serduszkami. Wcześniej na urodziny dostała ode mnie filiżankę ze spodkiem. A raz jeszcze, to już tak bez okazji zrobiłem dla mamy wazon na kwiaty. Mam nadzieję, że jej się to wszystko spodobało. Przez telefon mówiła, że są piękne. Chciałbym, żeby była ze mnie dumna.
SDM Dominów
Obecnie Schronisko dla Nieletnich w Dominowie jest schroniskiem interwencyjnym. Funkcjonują trzy grupy zwykłe i trzy grupy interwencyjne. Nieletni kontynuują naukę na poziomie szkoły podstawowej, gimnazjum, zasadniczej szkoły zawodowej.