Dziwny płacz dziecka? Ten tata zareagował i uratował życie swojej miesięcznej córce
Pierwsze tygodnie życia dziecka są niezwykle trudne. Noworodek, którego jedynym środkiem artykulacji jest krzyk i płacz wyraża w ten sposób głód, potrzebę bliskości czy brudną pieluszkę. Zdezorientowany rodzic często nie wie, co jest źródłem rozpaczy jego maluszka. Z czasem jednak każdy rodzic jest w stanie nauczyć się, że inaczej brzmi płacz z głodu, a inaczej z samotności.
Stu Bonsall, 45-letni tata, słysząc nieco inny płacz swojej córeczki, zdecydował się zareagować. Dzięki temu jego dziecko dzisiaj żyje i jest zdrowe. "Zaufajcie swojemu instynktowi i przeczuciu!" - apeluje dziś do innych rodziców.
Zobacz także: Dziewczynka ma fryzurę jak Albert Einstein!
Dziwne szlochanie
Stu był już ojcem dwójki dzieci, gdy w jego życiu pojawiła się kolejna pociecha – córeczka Megan. Pewnego dnia po powrocie z pracy, gdy usłyszał dziwne szlochanie swojego najmłodszego dziecka, poważnie się zaniepokoił. Megan miała wtedy zaledwie 4 tygodnie.
Jego żona Tracy poinformowała go, że córeczka zachowuje się tak już od kilku godzin. Mężczyzna zdecydował się nie zwlekać – zawiózł córkę do szpitala w Burnley.
"Wiem, że wszystkie dzieci płaczą, nie jestem głupi. Wyczuwałem jednak, że to coś innego. Wolałem zostać wzięty w szpitalu za idiotę, ale wiedzieć, że z moim dzieckiem jest wszystko w porządku" - wspomina.
Zobacz także: Piosenkarka naraziła się na ostrą krytykę matek. Wszystko przez jedno zdjęcie
Ojcowska intuicja
Jego intuicja nie zawiodła. Po dotarciu do szpitala okazało się, że dziecko musi zostać przewiezione do większej placówki. W międzyczasie została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. "Kazali nam jechać za ambulansem, który miał ja przewieźć do innego szpitala. Powiedzieli, żeby pod żadnym pozorem się nie zatrzymywać. To sprawiło, że zacząłem myśleć, że moje dziecko umrze, zanim tam dotrze" - mówi Stu.
W kolejnym szpitalu została od razu umieszczona na oddziale intensywnej opieki neonatologicznej, gdzie przeprowadzono szereg badań. Diagnoza była jasna: posocznica, znana też jako sepsa. W jej przebiegu infekcja sprawia, że organizm wysyła odpowiedź w postaci ataku i uszkadzania własnych tkanek i narządów.
Czekanie na cud
Na szczęście już po 3 dniach leczenia, stan dziewczynki zaczął się poprawiać. Została wybudzona ze śpiączki, a po kilku kolejnych tygodniach wypisana do domu. Jej rodzice wspominają, że to było najtrudniejsze doświadczenie w życiu – czekanie na cud. Stu i Tracy są pewni jednego – gdyby nie zaufanie intuicji i szybka reakcja, ich córka dziś nie bawiłaby się z rodzeństwem.