Co tkwi w naszych ulubionych słodyczach?
Kolorowe żelki, biała czekolada, błyszczące lizaki czy zapakowane w szeleszczące opakowanie ciastka. Kto z nas nie lubi słodyczy? Już garść żółtych miśków lub dwie kostki czekolady mogą poprawić humor. Przed sięgnięciem po kolejne opakowanie warto jednak zapoznać się z procesem ich produkcji. Ostrzegamy - to, czego zaraz się dowiesz, może skutecznie zniechęcić do kupowania słodyczy.
Biała "czekolada"
Z orzechami, nadziewana lub z chrupiącymi herbatnikami w środku. Jaka by nie była – biała czekolada jest pyszna. Jej walory smakowe nie idą niestety w parze z wartościami odżywczymi. W składzie białych tabliczek nie znajdziemy cennego kakao - źródła składników mineralnych z magnezem na czele.
Zamiast tego, producenci proponują nam bogactwo niezdrowych tłuszczów mlecznych, cukrów, serwatki w proszku, mleka w proszku, emulgatorów i aromatów. Czekoladą jest więc tylko z nazwy – z tą zdrową, gorzką niewiele ją bowiem łączy. Białe kostki dodatkowo są również ciężkostrawne.
Biała czekolada to również źródło związku E476. Producenci dodają go, ponieważ umożliwia szybsze, trwalsze i łatwiejsze mieszanie poszczególnych składników. W składzie znajdziemy również olej palmowy pełen niezdrowych tłuszczów trans.
Kolorowe żelki
O tym, że w żelkach znajduje się żelatyna, nie trzeba nikogo przekonywać. Mało z nas zdaje sobie jednak sprawę z tego, że powstaje ona ze skóry, kości i chrząstek zwierzęcych. Można więc powiedzieć, że jeden ze składników uwielbianych przez nas żelków kiedyś był chodzącym po trawie wieprzem. Na szczęście coraz więcej producentów stosuje obecnie roślinne substancje żelujące - pektynę lub agar.
Co jeszcze znajdziemy w żelkach? E151 (czerń brylantowa), czyli związek, który zaburza pracę nerek oraz wpływa na podrażnienie jelit oraz E104 (żółcień chinolinowa) powodujący reakcje alergiczne: astmę, pokrzywkę czy wysypkę. Kolorowe miśki skrywają również E133 (błękit brylantowy) zakwalifikowany przez Międzynarodową Agencję Badania Raka jako czynnik rakotwórczy oraz równie niebezpieczny związek E124 (czerwień koszenilowa).
Barwniki wywołują również nadpobudliwość u dzieci, a w kontakcie z wilgotnym środowiskiem jamy ustnej tworzą doskonałe środowisko do rozwijania się szkodliwych bakterii i wirusów.
Twarde cukierki i lizaki
Kolejnymi lubianymi przez wszystkich produktami są twarde cukierki i lizaki – pełne cukrów, barwników i substancji słodzących ( m.in. syrop glukozowo-fruktozowy, aspartam czy sacharyna). Niebezpieczeństwo potęguje ich twardość. Takie pastylki i landrynki bardzo wolno się rozpuszczają, dając bakteriom czas na rozmnażanie się.
Szkodliwe cukry są wtedy przetwarzane w jeszcze bardziej szkodliwe kwasy. W efekcie niszczona zostaje płytka nazębna. Rozwija się również próchnica. Nierzadko zdarza się, że poprzez gryzienie landrynki, dziecko łamie ząb.
W landrynkach na próżno szukać substancji odżywczych. Są też bardzo kaloryczne – 100 g cukierków to ok. 300 kcal.
Ciastka, ciasteczka...
Ciastka, ciasteczka i różnego herbatniki to nie tylko prawdziwa bomba kaloryczna, ale i zestaw wielu szkodliwych barwników, emulgatorów i substancji słodzących. Kaloryczne? Bardzo. W 100 g możemy znaleźć nawet ok. 500 kcal.
Ciastka nie różnią się zbytnio składem – E330 (czyli kwas cytrynowy szkodliwy dla dzieci), E476 zwany smacznie „polirycynoleinianem poliglicerolu”, aromaty czy syrop glukozowo-fruktozowy zdarzają się bardzo często. Warto zwrócić również uwagę na stosowany w produkcji tłuszcz. W ciastkach i herbatnikach możemy bowiem znaleźć szkodliwe oleje uwodornione czy oleje częściowo utwardzone. To inna nazwa tłuszczów trans.
Im mniej składników na etykiecie, tym lepiej. Pamiętajmy jednak, że najlepsze ciastka to te pieczone we własnym domu, najlepiej z dodatkiem mąki ryżowej, owsianej... czy ze zdrową kaszą jaglaną.