Tragedia w ukraińskiej rodzinie. 2-latek wypadł z okna na 4. piętrze
Dwuletni chłopczyk wypadł z kuchennego okna mieszkania na czwartym piętrze, w bloku na bydgoskich Wyżynach, przy ul. Ogrody (woj. kujawsko-pomorskie). Na miejscu zdarzenia natychmiast pojawiły się powiadomione o wypadku służby ratunkowe. Ciężko ranny maluch został przetransportowany do najbliższego szpitala. Niestety nie udało się go uratować.
1. Dwulatek wypadł z okna na czwartym piętrze
Z informacji przekazywanych przez funkcjonariuszy wynika, że do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło we wtorek (26 kwietnia) około godziny 16. Policjanci poinformowali, że dwuletni chłopczyk wypadł z okna wieżowca przy ulicy Ogrody na bydgoskich Wyżynach.
Na miejscu zdarzenia pojawiły się dwie karetki. Ratownicy przeprowadzili reanimację dziecka. Następnie dwulatek został przewieziony do Szpitala Uniwersyteckiego im. Antoniego Jurasza.
- Reanimacja prowadzona na miejscu przywróciła mu funkcje życiowe. Niestety w nocy chłopiec zmarł w szpitalu - mówi komisarz Lidia Kowalska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Bydgoska policja prowadzi postępowanie w sprawie z art. 160 par. 1 i 2 kodeksu karnego (narażenie człowieka na niebezpieczeństwo).
Postępowanie jest prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe.
Jednak funkcjonariusze zdradzili nieoficjalnie, w rozmowie z lokalnym serwisem bydgoszcz.naszemiasto.pl, że "nic nie wskazuje na to, by przyczyna była inna, niż po prostu tragiczny wypadek".
Portal ustalił także, że ofiara wypadku pochodziła z Ukrainy. Rodzina chłopca przyjechała do Bydgoszczy po wybuchu wojny w ich ojczyźnie.
2. Mieszkańcy osiedla są wstrząśnięci
Tragiczny wypadek poruszył mieszkańców osiedla. Niektórzy byli świadkami rozgrywającego się przed blokiem dramatu.
- Widziałam tę kobietę, biedną, młodą. Myślałam w pierwszej chwili, że coś się stało starszej osobie. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że ona trzyma w ramionach to dziecko opatulone kocem - mówi w rozmowie z bydgoszcz.naszemiasto.pl świadek zdarzenia.
- Widziałam, że coś się dzieje. Ludzie zaczęli podchodzić bliżej. Boże, ta matka klęczała przy małym, płakała i włosy sobie rwała z głowy, tak rozpaczała. Dali jej jakiś środek na uspokojenie, dożylnie. Tego maluszka potem reanimowali przez ponad godzinę w karetce pod blokiem - relacjonuje kobieta obecna na miejscu zdarzenia.
- Strasznie przejmujące było, kiedy ta najstarsza córeczka wracała ze szkoły, a tu przed blokiem stała policja, prokurator, technicy kryminalistyki z tymi ich srebrnymi walizkami szli- dodaje druga z mieszkanek osiedla.
W miejscu tragicznego wypadku mieszkańcy zaczęli stawiać znicze.
Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl