Takie prezenty wysyłają młodym matkom w Korei Południowej. Polka pokazała wideo
Wioleta Błazucka jest mamą dwójki dzieci, która wraz z mężem Koreańczykiem od lat mieszka w Korei Południowej. Na swoim instagramowym koncie @pierogizkimchi pokazała niedawno paczkę gratulacyjną, którą otrzymała od koreańskiego rządu po urodzeniu córeczki.
W tym artykule:
Kilogram mięsa dla matki
Zawartość paczki może dziwić, jednak to, co znajduje się w jej środku, ma swoje uzasadnienie. Co zatem Błazucka wyciągnęła z pudełka?
- Kilogram wołowiny. Pół kilo cienko krojone na bulgogi (popularne koreańskie danie - przyp. red.) i pół kilo w kawałku - pokazuje na wideo blogerka.
- To jest prezent gratulacyjny za urodzenie dziecka - dodaje i wyjaśnia, że Korea boryka się z niskim przyrostem naturalnym i rząd wraz z lokalnymi samorządami mają rozmaite programy, by ten przyrost wspomagać.
Rozwój niemowlęcia miesiąc po miesiącu
Mięso ma docelowo wzmacniać młode matki. Każda kobieta, która w 2024 roku urodziła dziecko w Korei Południowej, mogła wybrać, czy woli dostać kilogram wołowiny czy wieprzowiny.
Błazucka przyznała, że początkowo zapomniała zgłosić się po prezent po porodzie, jednak dzień przed końcem okresu aplikacyjnego otrzymała telefon z przypomnieniem.
- I w sumie dobrze, że teraz, bo sprawczyni zamieszania też skorzysta - dodaje na końcu, trzymając w ramionach kilkumiesięczną córeczkę.
Jak wynika z komentarzy pod wideo, w Korei nie przewidziano dla świeżo upieczonych mam opcji prezentu wege.
Prezenty dla mam po narodzinach dzieci
Obserwatorki Błazuckiej na Instagramie są w większości zdziwione prezentem, który dostała. Niektóre z nich przywołują historie, co same otrzymały z okazji narodzin swoich dzieci.
"Mieszkam w Niemczech, w małej miejscowości i trzy miesiące po narodzinach synka przyszła z ratusza delegacja. Dostałam piękny duży bukiet kwiatów, a synek dostał misia, śliniaczek z nazwą naszej miejscowości i smoczek" - pisze jedna z mam.
"W Warszawie dostaje się kosz Mojżesza, jakieś ciuszki, pieluchy tetrowe" - dodaje inna.
"Ależ to jest świetne! Tysiąc razy bardziej wolałabym dostać wołowinę niż kolejny kocyk, list gratulacyjny czy inne badziewie" - podsumowuje jedna z internautek.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski