Trwa ładowanie...

Szkoła ich nie chce. Diagnoza: Źle wychowany

 Marta Słupska
11.03.2024 13:17
Żadna szkoła ich nie chce. Diagnoza: Źle wychowany
Żadna szkoła ich nie chce. Diagnoza: Źle wychowany (East News, archiwum prywatne)

Szkoły często chcą się ich pozbyć, placówki integracyjne nie chcą ich przyjąć. - Na nas zwala się całą winę. Słyszymy, że nie umiemy wychować własnych dzieci. A to nie jest kwestia wychowania - mówi WP Parenting Barbara Siess, mama pierwszoklasisty z Wrocławia.

spis treści

1. "Diagnoza": niewychowany

Problem z ciągłym bieganiem i niereagowaniem na uwagi nauczycielek zaczął się w zerówce. We wrześniu 2023 roku Karol poszedł do pierwszej klasy. Było tylko gorzej.

- Dostawał uwagi za przeszkadzanie w prowadzeniu lekcji, wychodzenie w trakcie, chodzenie po klasie, uporczywe bieganie po korytarzu. Gdy panie go wołały, nie słyszał i biegał dalej jak nakręcony - wspomina Barbara Siess z Wrocławia, mama Karola.

Chłopca skierowano do NFZ-owej poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie wykluczono ADHD. Rodzice ku swojemu zdziwieniu usłyszeli, że jest po prostu niewychowany. Chłopiec wciąż dostawał uwagi, więc wrócili do poradni.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 3"

- Dostaliśmy termin na 21 listopad. Ponownie stwierdzono, że syn jest po prostu niewychowany, bo nic mu nie jest. Dowiedziałam się od innych rodziców, że powinniśmy wykonać diagnostykę prywatnie, bo taka "diagnoza" w poradniach NFZ to norma. Znów czekaliśmy 1,5 miesiąca na wizytę - opowiada mama.

Czas płynął, liczba uwag w dzienniku rosła. Przed Bożym Narodzeniem dyrektorka szkoły wezwała rodziców Karola na dywanik. Wydawała się zadowolona, że chłopiec jest w trakcie diagnostyki w kierunku ADHD. Po świętach nastawienie miało się zmienić.

- Zaczęła się nagonka, że nie robimy nic. 15 stycznia z powodu uporczywego biegania po korytarzu dyrektorka zabroniła synowi uczęszczać na świetlicę, bo rzekomo stanowi zagrożenie życia i zdrowia dla nauczycieli i dzieci. Zapowiedziała, że jeśli będzie się tak zachowywać, będzie za każdym razem wzywała policję lub karetkę i mamy wtedy 15 minut na odebranie dziecka. Inaczej zostanie przewiezione na izbę przyjęć szpitala psychiatrycznego lub na policyjną izbę dziecka - mówi mama.

Rodzice Karola czuli się zastraszani także przez grupę rodziców, którzy złożyli na policji doniesienie w tej sprawie. Mundurowi skontrolowali rodzinę w domu i zgodnie z procedurą, mimo że nie dopatrzono się żadnych uchybień, skierowali dokumenty do sądu rodzinnego.

W styczniu nadszedł termin prywatnych konsultacji w poradni w Warszawie. Karol odbył 17 spotkań w przyspieszonym trybie, za które zapłacono 4600 zł.

- Mnie było stać, ale ilu rodziców w Polsce ma możliwość poniesienia takich kosztów, bo poradnie państwowe są niewydolne, nie mają narzędzi, by to zrobić? - pyta Siess.

Z dokumentacją rodzina wróciła więc do poradni NFZ. Na jej podstawie dziecku wystawiono opinię o ADHD.

- Za opinią nie idzie nic: dziecko nie dostaje wsparcia finansowego, nie może więc liczyć na żadną pomoc psychologiczno-pedagogiczną. Do tego potrzebne jest orzeczenie. System działa tak, że dziecku trzeba na siłę dopisać cokolwiek ze spektrum autyzmu lub zagrożenie niedostosowaniem społecznym, by otrzymało jakąkolwiek pomoc ze strony szkoły i państwa - mówi mama chłopca.

Karolowi dopisano więc orzeczenie o zagrożeniu niedostosowaniem społecznym. Dzięki temu zaproponowano zajęcia z pedagogiem szkolnym oraz psychologiem. Dziś dostaje lek, którego działanie opiera się na hamowaniu impulsywności. Odkąd go przyjmuje, nie dostał ani jednej uwagi. Wciąż jest chwalony.

2. "Nie ma ich gdzie umieścić"

Z danych NFZ wynika, że z powodu ADHD w Polsce w 2023 rok leczyło się 43 935 pacjentów przed 18. rokiem życia. Szacuje się, że ok. 8 proc. populacji w wieku dziecięco-młodzieżowym w Polsce ma ADHD.

Dziecko jest nadmiernie aktywne, trudno mu się skoncentrować, działa impulsywnie. To stwarza trudności w szkole, gdzie od uczniów wymaga się skupienia uwagi i siedzenia w ławkach.

- Prowadzenie lekcji jest utrudnione, bo dzieci z ADHD wyrywają się do odpowiedzi, przeszkadzają. Trzeba co chwilę podchodzić, bo dziecko szybko gubi wątek, nie wie, co ma przepisać. Dezorganizuje pracę klasy, bo gdy ja pomagam takiemu uczniowi, reszta dzieci musi czekać - mówi WP Parenting Danuta, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej z Poznania z 17-letnim stażem.

Efekt jest taki, że w wielu przypadkach szkoły chcą się pozbyć problemu i naciskają rodziców na przeniesienie dziecka do placówki integracyjnej. Te z kolei dzieci z ADHD nie chcą.

- Wszystko rozbija się o pieniądze. Szkoły integracyjne chcą dzieci z orzeczeniami, bo na nich dostają kilka tysięcy złotych miesięcznie na zapewnienie terapii. Dziecko z opinią o ADHD nie dostaje żadnego finansowania. Po co im dziecko problematyczne bez żadnego wsparcia finansowego? - mówi Siess.

- To jest dramat dzieci. Są skazane na porażkę edukacyjną. Nie ma ich gdzie umieścić. Publiczna szkoła ich nie chce, integracyjna też nie. A to są zdrowe intelektualnie dzieci, które po prostu nie usiedzą w ławce 45 minut. To problem systemowy, bo umieszczanie takich uczniów w grupie dzieci z zespołem Downa czy z głębokim autyzmem jest absurdem - dodaje.

3. Potrzebne są zmiany legislacyjne

Jakie wyjść z tej sytuacji? Rodzice wskazują włączenie ADHD do orzeczenia tak, by dzieci mogły otrzymać w szkołach odpowiednią pomoc. O subwencję oświatową dla tej grupy uczniów walczy m.in. oddolna inicjatywa kilku tysięcy rodziców dzieci z ADHD "Walczymy o zmiany".

- Na ADHD nie ma żadnej subwencji, kształcenia specjalnego. Dzieci są traktowane jak te bez zaburzeń. Są wykluczane z systemu oświaty. Orzeczenie o kształceniu specjalnym otworzyłoby drogę do finansowania. Dla placówek ogromną odpowiedzialnością jest przyjmowanie dzieci z takimi wyzwaniami, nie mając dla nich subwencji. Przez to nagminnie się zaleca, by wpisywać dzieciom spektrum autyzmu. To już jest plaga, z której wielu rodziców w desperacji korzysta, bo dzięki temu dziecko uzyskuje orzeczenie i najwyższą subwencję - 70 tys. zł rocznie - podkreśla w rozmowie z WP Parenting Magdalena Szerszeń, inicjatorka grupy.

Magdalena Szerszeń, inicjatorka grupy "Walczymy o zmiany"
Magdalena Szerszeń, inicjatorka grupy "Walczymy o zmiany" (archiwum prywatne )

- Dzieci z zaburzeniem ADHD są traktowane jako niegrzeczne. Za to, jak się zachowują, obwinia się rodziców. Większość nauczycieli nie wie, jak z nimi pracować. Szkoły często wręcz wzmacniają u nich objawy, bo stosują kary zamiast pracować na wzmocnieniach pozytywnych - dodaje.

O braku przygotowania do pracy z takimi dziećmi mówią też sami nauczyciele.

- Brakuje wartościowych szkoleń. Te, które mamy obecnie, nie są odpowiednie. Zdarza się, że wydajemy pieniądze z własnej kieszeni na szkolenia, które prowadzą teoretycy w żaden sposób nieumiejący pomóc w konkretnych problemach - opowiada Teresa, nauczycielka z Podkarpacia.

- Potrzebna jest też pomoc nauczyciela wspomagającego, który mógłby na bieżąco kontrolować postępy dziecka, reagować na potrzeby - dodaje Danuta, nauczycielka z Poznania.

Rodzice od lat walczą o zmiany legislacyjne w systemie oświaty. Jak wynika z odpowiedzi Ministerstwa Edukacji Narodowej na petycję w sprawie uprawnienia dzieci i młodzieży z diagnozą zaburzeń hiperkinetycznych (w tym ADHD) do ubiegania się o orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego i objęcia wsparciem przez nauczyciela wspomagającego, w 2019 roku powołano Zespół do spraw opracowania modelu kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Niestety, nic z tych prac ostatecznie nie wynikło.

Teraz jakby coś w sprawie drgnęło. W lutym z inicjatywy posła Marcina Józefaciuka, łódzkiego nauczyciela, został powołany zespołu parlamentarny ds. ADHD.

- W żadnej kadencji Sejmu nie było takiego zespołu. Celem ma być wspieranie osób z ADHD i ich rodzin, popularyzowanie wiedzy wśród społeczeństwa. Zespół chce m.in. zabiegać o polepszenie prawodawstwa oraz wspieranie oddolnych inicjatyw na rzecz poprawy sytuacji osób z ADHD. Bardzo zależy nam na zmianach w prawie oświatowym, które obecnie nie zauważa potrzeb dzieci - mówi Szerszeń.

Mama Karola marzy, by na wzór szkół dla dzieci autystycznych tworzono placówki dla dzieci z ADHD.

- Obecnie dla dzieci z ADHD nie ma dedykowanych szkół. A rodzice chętnie zapłaciliby np. za opiekę prywatną dla dziecka, by miało zapewnioną pomoc i terapię - podkreśla.

- Póki co mamy do czynienia z apogeum nienawiści społeczeństwa: szkoły, rodziców w klasie i otoczenia, którzy nie rozumieją, że dziecko nie jest winne temu, że biega jak opętane w klasie. My, rodzice, jesteśmy wykończeni przez system. Na nas zwala się całą winę, słyszymy, że nie umiemy wychować własnych dzieci, że jesteśmy złymi rodzicami. A to nie jest kwestia wychowania - dodaje.

- Najczęściej występujące zaburzenie neurorozwojowe, jakim jest ADHD, nie jest ujęte nawet w Systemie Informacji Oświatowej - bazie danych prowadzonej przez przedszkola, szkoły i placówki oświatowe! Nikt nie zauważa potrzeb tysięcy dzieci pilnie potrzebujących pomocy - kończy Szerszeń.

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze