Policja w domu Stanowskiego. Mundurowi usłyszeli, że "poćwiartował żonę"
Krzysztof Stanowski, dziennikarz i przedsiębiorca związany obecnie z youtubowym "Kanałem Zero", opowiedział, co spotkało jego rodzinę w połowie kwietnia. Jego żona miała usłyszeć przez telefon o rzekomym tragicznym wypadku ich dzieci.
1. Policja usłyszała, że "poćwiartował żonę"
13 kwietnia przed północą do domu Krzysztofa Stanowskiego przyjechała policja. Została wezwana rzekomo z telefonu samego Stanowskiego, który miał powiedzieć, że poćwiartował żonę. W ten sposób dziennikarz padł ofiarą spoffingu, czyli ataku, w którym przestępca podszywa się pod swoją ofiarę.
- Potrafię sobie wyobrazić, że takie zgłoszenie policjanci traktują śmiertelnie poważnie i w zasadzie dokonują szturmu na mój dom, w którym śpią moje dzieci i przebywa moja cała i zdrowa żona. Na szczęście policjanci podeszli do zgłoszenia z odpowiednią rezerwą, wiedzieli do kogo jadą, zgłoszenie wydało im się troszeczkę nieprawdopodobne, podjechali dyskretnie, bez sygnałów dźwiękowych i świetlnych, zadzwonili domofonem, porozmawialiśmy. Wytłumaczyłem, że tak naprawdę to nie ja dzwoniłem, mimo że to jest mój numer telefonu - opowiada dziennikarz na wideo.
Policjanci sprawdzili, czy z żoną Stanowskiego jest wszystko w porządku i odjechali. Dziennikarz dowiedział się później, że jego numer telefonu został tego dnia użyty kilkukrotnie do kilku alarmowych zgłoszeń.
2. Telefon do żony
Kilka dni później, 17 kwietnia, telefon z numeru telefonu Stanowskiego odebrała jego żona. Usłyszała nagrany damski głos, który poinformował ją o tragicznym wypadku, w którym rzekomo zginęły ich dzieci, "a ich mózgi wypływają na jezdnię z roztrzaskanych czaszek". W nagraniu padły nawet imiona dzieci.
- Nawet jeśli wiesz, że to bzdura (…), że po drugiej stronie telefonu jest ktoś strojący sobie żarty, to jako matka czujesz się prześladowana, gnębiona, obserwowana. Czujesz niepokój - mówi Stanowski.
3. Pożar domu
To nie był jednak koniec działań przestępców. Tego samego dnia wieczorem ktoś poinformował, że w domu dziennikarza w Piasecznie jest pożar, który miał się zacząć od firanek. W zgłoszeniu również padają imiona dzieci Stanowskiego, które rzekomo miały być wówczas w domu. Na miejsce przyjechało kilka wozów strażackich.
W tym czasie dziennikarz miał prowadzić na żywo jeden ze swoich programów. Przed wejściem na wizję dzwonił do żony, by upewnić się, czy na pewno wszystko jest w porządku.
Poza wspomnianymi zdarzeniami Stanowski odbierał też uporczywe telefony z "fałszywą troską", że jego "numer telefonu wypłynął". Zdecydował o zmianie numeru telefonu i poinformował o przekazaniu sprawy Centralnemu Biuru Zwalczania Cyberprzestępczości, która podejmuje dalsze kroki w sprawie.
- Odpowiednie służby wiedzą, co to jest spoofing (...) i że to nie są przelewki i że w tym momencie nie chodzi o życie jednego czy drugiego celebryty (...) chodzi o bezpieczeństwo was i całego kraju - mówi Stanowski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl