Trwa ładowanie...

Sklep nie należy do dzieci

Avatar placeholder
24.02.2017 16:24
Sklep nie należy do dzieci
Sklep nie należy do dzieci

Stoisz do kasy w supermarkecie, a przed tobą cała rodzinka, mama, tata i kochany mały szkrab. Nagle ten uroczy chłopiec zaczyna ściągać wszystko z półek obok i krzyczeć, że chce jajko niespodziankę. Jakby kolejka nie była krótka, stanie za takim małym terrorystą sprawia, że minuty stają się godzinami, a od jego krzyków pęka głowa... Znasz to? Bo ja niestety tak...

Jej dzieci zasną wszędzie. Mama publikuje urocze zdjęcia
Jej dzieci zasną wszędzie. Mama publikuje urocze zdjęcia [7 zdjęć]

Małe dzieci, szczególnie gdy są zmęczone po całym dniu zabawy, potrafią zasnąć dosłownie wszędzie: na

zobacz galerię

1. Mały terrorysta

Wiadomo, że w życiu dziecka są pewne okresy, które nie bez powodu nazywają się buntami, kiedy dziecko jest na nie. I to bardzo głośne nie! Ja właśnie sama przechodzę, przez taki okres i nie poznaję własnego syna. To jak testuje granice i próbuje rządzić, czasami przechodzi moje najśmielsze wyobrażenia. Owszem przygotowywałam się na to mentalnie, czytałam poradniki i słuchałam bardziej doświadczonych mam, ale nadal jestem w szoku.

Cała historia wydarzyła się z kilka dni temu. Pierworodny chciał oglądać bajki, najlepiej, żeby leciał non stop, na co z oczywistych powodów się nie zgodziłam. Najpierw był cichy płacz i spoglądanie spod paluszków, czy się łamie, potem gdy to nie zadziałało, doszedł krzyk, łzy i tupanie. Ten plan również nie zakończył się sukcesem. Wtedy mój Pierworodny sięgnął po ostateczny argument, rzut na podłogę i walenie pięściami w dywan. Jako, że już byłam trochę rozbawiona tą sytuacją i próbą manipulacji, również rzuciłam się na dywan obok niego i dokładnie odegrałam to samo przedstawienie.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 1"

Pierworodny wstał zszokowany i popatrzył na mnie wzorkiem z cyklu: Matka opanuj się... Ale dał spokój, popatrzył jeszcze to na mnie, to na komputer i poszedł się bawić klockami.

Przeczytaj także:

2. Matka w kolejce rzecz święta

Ja w domu mogłam sobie pozwolić na takie zachowanie. Jednak co zrobić, kiedy taka próba manipulacji zajdzie w sklepie, parku czy innym miejscu publicznym. Widziałam już matki, które brały pod pachę wrzeszczące dziecko, zostawiały zakupy i wynosiły je ze sklepu, widziałam matki, które starały się tłumaczyć, uspokoić swojego potomka, ale niestety byłam też świadkiem totalnego braku reakcji. Dziecko robiło, co chciało było bardzo głośne, potrącało ludzi i zrzucało rzeczy z półek a rodzice nic, zero, nawet klasycznego „uspokój się” nie usłyszałam.

Ostatnio rozmawiałam z kolegą, który jest ojcem dwójki dzieciaków na ten temat. Z tej pogawędki wywiązała się spora dyskusja, według niego bowiem dzieci mogą się tak zachowywać, bo inaczej on nie mógłby zrobić w spokoju zakupów, a tak mają zajęcie. Kolejnym wytłumaczeniem było fakt, że każde dziecko krzyczy i biega w sklepie i przecież wszyscy to rozumieją. Niestety, nie podzielam jego zdania. Może jemu uda się zrobić spokojne zakupy, ale reszta sklepu będzie miała ochotę w najlepszym razie wyjść i nigdy tam nie wracać. Panie ekspedientki też będą bardzo zadowolone, jak po raz kolejny będą musiały ustawiać produkty na półkach czy sprzątać z podłogi zbity soczek.

3. Moje sposoby

Swoją batalię o spokojne zakupy rozpoczynam już w domu. Staram się umówić z synem, że idziemy do sklepu i mogę mu kupić np. małą czekoladę, ale nic więcej. Tak by wiedział, że nie ma na co liczyć. Jasne zasady ułatwiają komunikację.

Kiedy widzę, że zbliża się wybuch, zabieram Pierworodnego w ustronne miejsce, bo bez publiki to już nie jest taka sama zabawa. Gdy tak sobie stoimy, staram się mu racjonalnie wyjaśnić, dlaczego nie chcę mu kupić kolejnego samochodziku. Tu radzę uważać na argument „nie mam pieniędzy”, bo córka koleżanki przy kasie stwierdziła, że skoro ma pieniądze na krem do twarzy, to na lalkę też się znajdą.

Kolejnym sposobem jest unikanie pokus. Dalekim łukiem omijam półki z zabawkami, słodyczami czy gazetkami. W końcu czego oczy nie widzę, tego sercu nie żal. Jest to trudne, bo jakimś dziwnym sposobem zawsze te rejony sklepu są w niedalekim sąsiedztwie chleba, wędliny czy mleka.

A kiedy cały mój misterny plan runie, wynoszę delikwenta przed sklep i idę do domu...

Opanowanie buntującego się dziecka jest ciężkie i wymaga może cierpliwości i konsekwencji. Z tym ostatnim chyba mam największy problem, ale pracuję nad nim. Jakie jest Wasze zdanie na temat dzieci buntujących się w sklepie? Reagujecie czy robicie dalej zakupy?

Następny artykuł: Spokojne dziecko
Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze