O włos od tragedii. Ratowniczka medyczna: "Trudno na to patrzeć"

Chociaż zakrztuszenia smoczkami nie są powszechne, to jednak się zdarzają. Przekonuje o tym historia siedmiomiesięcznego chłopca. Jego mama przesłała filmik z domowej kamery do ratowników z platformy edukacyjnej Tiny Hearts Education, pokazujący moment, gdy dziecko omal nie zadławiło się swoim smoczkiem.

Na nagraniu widać, jak maluch próbuje wypchnąć smoczek, który w całości znajduje się w jego ustach. Zauważalne jest, że przedmiot utrudnia mu oddychanie, a nawet prowokuje wymioty.

- Nigdy wcześniej nie brałam pod uwagę, że istnieje taka możliwość. Wstrzymywałam oddech oglądając filmik nadesłany przez mamę tego malucha. Trudno na to patrzeć, mimo że wszystko skończyło się dobrze - komentuje Nikki Jurcutz, ratowniczka medyczna z Australii.

Mimo że medyczka początkowo nie planowała udostępniać wideo w swoich mediach społecznościowych, zdecydowała się na publikację, aby poszerzyć wiedzę w tej dziedzinie i przekazać ją innym rodzicom.

Niektórym dzieciom smoczki dają ukojenie w przypadku różnych dolegliwości. Aby spełniały wymogi bezpieczeństwa, przechodzą liczne testy zarówno na etapie projektowania, jak i produkcji.

Globalne normy obejmują rozmiar, kształt i materiał, co ma na celu minimalizację ryzyka zadławienia, uduszenia i obrażeń.

Mimo że producenci zapewniają pewne standardy, kluczowe jest zaangażowanie rodziców w sprawdzanie bezpieczeństwa smoczka. Istnieją dwie istotne kwestie, na które należy zwrócić uwagę.

Po pierwsze, należy dopasować rozmiar do wieku dziecka. Istnieje również górna granica wieku, po której ssanie smoczka przestaje być bezpieczne.

Po drugie, należy regularnie sprawdzać stan smoczka. Zarówno część do ssania, jak i plastikowe elementy mogą ulec zużyciu, zwłaszcza jeśli dziecko ma już zęby.

Paula Jakubasik, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl