"Nie napinajmy się za bardzo". Katarzyna Łukasiewicz nie chciała zwariować, więc założyła Fundację Oswoić Los
Pomysł na założenie Fundacji przyszedł im do głowy, bo nie chcieli zwariować, a po narodzinach Hanki dotkniętej mózgowym porażeniem dziecięcym wszystko było możliwe, bo ich świat wywrócił się do góry nogami.
1. Zamienić prywatną tragedię na coś dobrego
Katarzyna Łukasiewicz, prezes Fundacji Oswoić Los to wulkan pozytywnej energii. Kiedy fundacja dopiero stawiała swoje pierwsze kroki – była pełna pasji, życzliwa, radosna, ale też bardzo konkretna i stanowcza w tym, o czym mówiła. Dziś widać, że przejście od słów do czynów dla niej i dla jej męża Karola było życiowym priorytetem.
- Przed rozpoczęciem działalności fundacji pracowałam zawodowo jako lektor języka angielskiego – uczyłam studentów. Nie przestałam nawet po narodzinach Hanki. Po pewnym czasie przyszedł nam z mężem pomysł na założenie portalu internetowego www.damy-rade.org, ale za moment stwierdziliśmy, że to za mało, że trzeba zrobić coś więcej.
Tak powołaliśmy do życia Fundację Oswoić Los. Chcieliśmy naszą prywatną tragedię przekuć na coś dobrego, co da siłę innym, bo nie ukrywajmy, to była dla nas tragedia – przecież każdy rodzic chce urodzić zdrowe dziecko. Tak właśnie powstała Fundacja – opowiada Katarzyna Łukasiewicz.
- Teraz poświęciłam się jej totalnie, staram się oddzielić życie prywatne i życie fundacji, ale to się nigdy nie udaje – to jest praca 24 godziny na dobę. Nie potrafię inaczej, ciągle przychodzą mi do głowy nowe pomysły, myślami jestem z rodzicami naszych podopiecznych, oni często do mnie dzwonią – muszę odebrać telefon, bo wiem, że mogą potrzebować mojej pomocy – dodaje.
2. "Lubię widzieć w ludziach radość"
Fundacja Oswoić Los powstała w 2010 roku. Była wówczas odpowiedzią na narodziny Hanki, która przez zaniedbania personelu medycznego przyszła na świat z mózgowym porażeniem dziecięcym. To ona jest jej inspiracją i patronką. Kiedy fundację powoływano do życia, ani Katarzyna, ani jej mąż Karol nie przypuszczali, że rozwinie się w takim tempie i w przeciągu zaledwie 7 lat zmieni na lepsze życie tylu ludzi.
- Fundacja daje mi siłę. Ludzie często mnie pytają – Kasia, skąd ty masz tę energię, jak ty to robisz, co ty bierzesz, co ty palisz (śmiech). Moja siła siedzi obok mnie w takim foteliku, przypięta pasami i ma na imię Hanka – jak ją widzę, to wiem, że muszę coś robić, bo gdybym nic nie robiła, tobym zwariowała! Skupiałabym się na niepotrzebnym rozmyślaniu – dlaczego to się stało, dlaczego ona nie mówi, dlaczego nie chodzi, dlaczego muszę codziennie ją karmić, zmieniać pieluchę... Ja o tym nie myślę!
Wiem, że Hanka jest, kochamy ją z mężem nad życie. Jest, jaka jest – cudownie, że jest z nami, bo przecież tuż po jej narodzinach lekarze mówili, żebyśmy się do niej nie przyzwyczajali... A my się do niej przyzwyczailiśmy, ona przyzwyczaiła się do nas i jest bardzo szczęśliwym dzieckiem.
Fundacja jest moją siłą napędową do codziennego działania, do myślenia o tym, co mogę jeszcze zrobić, wymyślić, żeby nasi podopieczni byli radośni, żeby się śmiali – ja uwielbiam widzieć radość w ludziach. Zresztą tak zostałam wychowana, że wolę dawać niż brać – mówi Katarzyna.
- Przez ten czas od narodzin Hanki przeszliśmy z Karolem naprawdę bardzo wiele – od rwania włosów z głowy przez pierwsze trzy lata, przez pięcioletnią walkę w sądzie... I wówczas nie było mowy o uśmiechu, pozytywnym patrzeniu na świat i dobrej energii. Ale minęło już mnóstwo czasu.
Nie mówię, że nie mamy z mężem takich dni, kiedy chcielibyśmy wszystko... zamknąć i rzucić. Bywa różnie, ale moc drzemiąca w fundacji napędza nas – jest dla nas takim trzecim dzieckiem, które urodziło się trochę niezaplanowane, ale dało wiele szczęścia nie tylko nam, ale także ludziom z całej Polski. To jest nasza perełka, o którą dbamy codziennie, staramy się ją rozwijać i realizować nasze cele i priorytety, które sobie ustawiliśmy – wyjaśnia założycielka Fundacji.
3. "Przede wszystkim rodzina"
Fundacja Oswoić Los otrzymała Europejską Nagrodę Obywatelską przyznawaną przez Parlament Europejski, co świadczy o tym, że jest już nie tylko doceniana na arenie narodowej, ale także europejskiej. FOL ma na swoim koncie również liczne publikacje mające na celu oswoić społeczeństwo z niepełnosprawnością.
Wśród jej ambasadorów znajdują się sławni aktorzy, dziennikarze, muzycy, ludzie mody, artyści, politycy, a także była pierwsza dama RP Anna Komorowska. Jednak Katarzyna za największy sukces Fundacji uważa fakt, że od lat wszystkie pomysły, które narodziły się w głowach osób związanych z FOL, zostały zrealizowane.
- Realizacja naszych celów, pomysłów i priorytetów uskrzydla nas wszystkich. Chcemy zrobić wszystko, co możemy dla naszych rodzin. My sami przecież jesteśmy rodzicami Hani i wiemy, czego oczekiwalibyśmy, jakiego wsparcia, pomocy. Może jest nam dzięki temu łatwiej zrobić coś, co rzeczywiście ma sens.
Naszym priorytetem jest opieka nad całą rodziną, bo wiemy, że nie wystarczy zadbać o chore lub niepełnosprawne dziecko, reszta rodziny również wymaga wsparcia – nie można zostawić innych jej członków, bo to tak nie działa. Poza tym każda rodzina ma inne potrzeby – to nie jest tak, że my wszyscy jesteśmy wrzuceni do jednego worka z takimi samymi potrzebami. Każde dziecko ma inną chorobę, niepełnosprawność, rodzice są w innej sytuacji finansowej i psychicznej, dlatego tak ważny jest dla mnie kontakt z nimi. Tylko wtedy możemy im realnie pomóc – mówi Katarzyna.
4. FOLowska rodzina
Fundacja ani na chwilę nie zwalnia tempa. Organizuje warsztaty, szkolenia, spotkania dla rodzin będących pod jej opieką oraz ich przyjaciół. Ogromną popularnością cieszy się także bal charytatywny „Serca dla dzieci”, podczas którego odbywa się aukcja charytatywna na rzecz FOL.
Co roku rodzice (bez dzieci) wyjeżdżają wspólnie na weekend, aby naładować akumulatory i zyskać nową energię. Fundacja jest organizacją pożytku publicznego, a Katarzyna prowadzi ją charytatywnie, bo jak sama podkreśla, takie było założenie – od samego początku.
- My tworzymy taką ''FOLowską'' rodzinę (skrót od Fundacja Oswoić Los przyp. red.), której bardzo zależy na integracji. Nie chcemy się zamykać, tworzyć getta, chcemy wychodzić do ludzi, którzy nie mają takich problemów, jak my. Wtedy nasze skarby korzystają z tego, że mogą spotkać się z dzieciakami, rówieśnikami czy osobami dorosłymi, które są w pełni sprawne fizycznie, a oni z kolei otrzymują od nas ogromny zastrzyk energii – to jest piękne i wiem, że to działa.
Chcemy pokazać, że mimo kłopotów możemy pracować, udzielać się zawodowo, społecznie, pięknie wyglądać, podróżować – możemy normalnie żyć, że dziecko niepełnosprawne w rodzinie może dać szczęście. Jest jeszcze wiele do zrobienia w procesie akceptacji, ale my nie siedzimy bezczynnie, nie zamartwiamy się, ale działamy! Robimy to w sposób naturalny, żeby się nie napinać za bardzo, tylko pokazać, że można. Jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia i po prostu będziemy to robić! – dodaje.