Wypowiedziała się na temat przedszkola. Syna skreślono z listy
Nie takiej reakcji spodziewała się matka 4-letniego chłopca, która postanowiła publicznie podzielić się swoimi zastrzeżeniami wobec przedszkola, do którego uczęszczał jej syn. Zamiast dialogu i próby rozwiązania problemów, otrzymała wypowiedzenie umowy i wezwanie przedsądowe.
W tym artykule:
Zarzuty wobec przedszkola
Kobieta opublikowała w internecie opinię, w której skrytykowała sposób zarządzania prywatnym przedszkolem. Najwięcej zastrzeżeń miała do dyrekcji.
"Stosunek dyrekcji do rodziców fatalny - brak chęci rozmowy, dialogu, uwzględniania próśb i sugestii. Zastanie kogoś z kierownictwa na miejscu graniczy z cudem, a e-maile są ignorowane" - opisywała.
W rozmowie z portalem TuWroclaw.com podkreśliła też, że w jej ocenie placówka nie zapewniała odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa dzieci. Jak relacjonowała, zdarzało się, że przedszkolaki samodzielnie wychodziły z sali i szukały rodziców, a duża rotacja kadry sprawiała, że nauczycielki nie znały imion dzieci ani ich opiekunów.
Choroby, które najczęściej atakują w żłobku i przedszkolu
Wezwanie przedsądowe i wypowiedzenie umowy
Rodzice dzieci uczęszczających do przedszkola postanowili działać wspólnie i wystosowali do dyrekcji list otwarty, licząc na rozmowę i rozwiązanie problemów.
Jednak odpowiedź placówki była zaskakująca. Zamiast zaproszenia do dialogu, matka chłopca otrzymała od prawników przedsądowe wezwanie do zaprzestania szkalowania przedszkola.
To nie wszystko. Placówka zdecydowała się rozwiązać z nią umowę o świadczenie usług edukacyjnych z czterodniowym okresem wypowiedzenia. Przedstawicielka przedszkola w rozmowie z TuWroclaw.com wyjaśniła, że powodem wypowiedzenia umowy było według zarządu przedszkola "obiektywnie bezprawne i szkodliwe działanie", polegające m.in. na podżeganiu innych rodziców do atakowania placówki.
- Sytuacja przestała być rzeczową i konstruktywną krytyką, a stała się zorganizowaną nagonką, czyli tzw. hejtem - stwierdziła prawniczka. Dodała również, że inni rodzice potrafili wyrazić swoje zdanie "bez siania dezinformacji i hejtu" w przestrzeni publicznej.
Sprawa trafi do sądu
Matka chłopca nie zamierza jednak odpuszczać. Zapowiada skierowanie sprawy do sądu, domagając się wyjaśnienia sytuacji i obrony swoich praw. Z kolei przedszkole już teraz deklaruje gotowość do podejmowania kolejnych kroków prawnych, jeśli uzna to za konieczne.
Cała sytuacja wywołała gorącą dyskusję nie tylko wśród rodziców, ale też szerszą w internecie. Pokazuje, jak trudne potrafią być relacje na linii rodzic - placówka oświatowa, szczególnie wtedy, gdy w grę wchodzi publiczne wyrażanie krytyki w sieci.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- TuWroclaw