„Mamo, czy słyszałaś jak głośno płakałam? Tak bardzo mnie bolało”. Dramat dzieci chorych na białaczkę – biopsja szpiku wykonywana jest u nich bez znieczulenia ogólnego
To skandal, że w XXI wieku, gdy medycyna jest już tak rozwinięta, a na rynku dostępne są różne substancje, u dzieci chorych na białaczkę biopsja wykonywana jest bez znieczulenia ogólnego. To nie ponury żart – rodzice chorych maluchów zgodnie przyznają, że w 5 polskich miastach dzieci muszą przechodzić niewyobrażalne męki.
Na Facebooku funkcjonuje grupa zrzeszająca niemal 600 rodziców dzieci z różnych miast, które na co dzień muszą zmagać się z białaczką. Dyskusję rozpoczęła jedna z mam – Agata Cedro, która zapytała innych rodziców, czy ich dzieci miały wykonaną biopsję w znieczuleniu ogólnym. Rodzice z Warszawy, Gdańska i Łodzi chórem przyznali, że oczywiście – przecież to normalna praktyka. Okazuje się, że niekoniecznie...
Zobacz także: Korzystała z domowego jaccuzi przed porodem. Doszło do groźnego zakażenia
Bolesna konieczność
Pod wpisem pojawiło się prawie 300 komentarzy zbulwersowanych rodziców, którzy przyznali, że praktyki dotyczące wykonywania biopsji u dzieci nie są jednakowe w całej Polsce. W Katowicach, Poznaniu, Krakowie, Kielcach i Wrocławiu punkcja lędźwiowa i biopsja szpiku u najmłodszych pacjentów wykonywana jest bez znieczulenia ogólnego.
Biopsja
Aby zrozumieć, jak ogromny ból dzieci odczuwają podczas takiego zabiegu, dowiedzmy się najpierw, czym jest owa biopsja. Dziecko musi położyć się na brzuchu bądź na plecach (w zależności od tego, z jakiego miejsca pobierany będzie materiał do badania).
Następnie do jamy szpikowej lekarz wprowadza igłę biopsyjną. Nie jest to jednak zwykła igła, jaką stosuje się do podawania zastrzyków – jej średnica jest dużo większa. Lekarz pobiera materiał, wykonując silne i gwałtowne dźgnięcie, cofając następnie tłok strzykawki. W ten sposób pobierana jest miazga szpikowa.
Zobacz także: “Rozmawiałam z dzieckiem podczas parcia”. Agnieszka opowiada o porodzie w hipnozie
5 miast na czarnej liście
Rodzice przyznają, że moment pobierania miazgi jest wręcz niewyobrażalnie bolesny. Ich komentarze wyciskają łzy z oczu.
Kraków, Poznań, Katowice, Kielce i Wrocław to miasta, w których żadne dziecko nie może liczyć na całkowite znieczulenie. Te ośrodki oferują najmłodszym jedynie znieczulenie miejscowe, "głupiego Jasia", czyli leki przeciwbólowe i uspokajające lub plastry z maścią. Trudno uwierzyć, że takie metody mają uśmierzyć tak ogromny ból u dorosłego człowieka, nie mówiąc o dziecku.
Zobacz także: Szkodzą bardziej niż chipsy. Dentyści ostrzegają
Za dużo zachodu
Dlaczego lekarze nie podejmują więc decyzji o podaniu całkowitego znieczulenia? Trudno powiedzieć. Okazuje się, że o ile dziecko nie ma uczulenia na substancję znajdującą się w składzie leku, to nie ma żadnych przeciwwskazań, aby go podać, tym bardziej, że w dzisiejszych czasach lekarze mają cały wachlarz medykamentów do wyboru.
Fakt ten dziwi też dlatego, że dziecko, któremu nie podano znieczulenia, w pewnym momencie zabiegu zacznie krzyczeć, wykręcać się i wyrywać z bólu, nie rozumiejąc, dlaczego tak bardzo cierpi. Według rodziców wynika to z wygody lekarzy. Do podania znieczulenia całkowitego potrzebna jest sala operacyjna i obecność anestezjologa. Za dużo zachodu.
Zobacz także: Widziała skulone, zlęknione dzieci. Na dworcu w Brześciu założyła "wesołą" szkołę
Niebo a ziemia
Szkoda, że inne szpitale nie biorą przykładu z Gdańska, Warszawy czy Łodzi. Tam nie dość, że dzieci nie muszą cierpieć, to do momentu podania znieczulenia przez cały czas mogą być przy nich rodzice. Gdy dziecko zaczyna się wybudzać, personel medyczny ponownie pozwala na obecność rodzica. Nie od dziś wiadomo, że przy rodzicach poczucie bezpieczeństwa rośnie.
STOP znieczulicy!
Może czas, aby sprawą zajęło się Ministerstwo Zdrowia i Rzecznik Praw Dziecka – nie pozwólmy, żeby nasze dzieci zmagające się na co dzień z ciężką chorobą musiały dodatkowo przeżywać męczarnie podczas koniecznych do wykonania badań!