Łzy zamiast przyjęcia komunijnego. Afera przed restauracją w Bytomiu
11 maja miał być dniem pełnym radości i wzruszeń dla wielu dzieci z Bytomia przystępujących do pierwszej komunii świętej. Po uroczystościach w kościele rodziny udały się do restauracji, gdzie miały się odbyć przyjęcia. Zamiast jednak świętowania i rodzinnej atmosfery, były pretensje i rozczarowanie. Przed lokalem dzieci płakały z głodu, a rodzice bezskutecznie próbowali uzyskać informacje, dlaczego nie mogą wejść do środka mimo rezerwacji.
W tym artykule:
Za dużo komunii, za mało miejsca
Jak się okazało, restauracja przyjęła więcej rezerwacji, niż była w stanie obsłużyć. W sumie miało się odbyć dziewięć przyjęć komunijnych, choć – według relacji świadków – sala była w stanie pomieścić maksymalnie trzy takie imprezy. - Przed restauracją była zgroza: krzyk i płacz. Wszystkie dziewięć komunii miało się odbyć na patio. A ono moim zdaniem pomieścić może najwyżej 50 osób. Jedna rodzina już tam siedziała. Moje dziecko się rozpłakało - relacjonowała jedna z mam w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim”.
Rozczarowanie było ogromne, zwłaszcza że wielu rodziców z wyprzedzeniem rezerwowało lokal, licząc na spokojne świętowanie ważnego momentu w życiu dziecka. - Ta sala realnie jest w stanie pomieścić maksymalnie trzy tego typu imprezy. Skutki decyzji o przyjęciu większej liczby gości były tragiczne – brak miejsca, chaos organizacyjny, a przede wszystkim brak jedzenia dla wielu zaproszonych - mówiła kolejna oburzona matka w rozmowie z dziennikarzem reporterem dziennika.
Łzy i interwencja służb
Wielu gości, w tym dzieci, nie zostało wpuszczonych do lokalu. Część z nich, głodna i zdezorientowana, czekała na zewnątrz, jedząc na szybko kupioną pizzę z pobliskiego sklepu.
- Dzieci – w tak ważnym dla nich dniu – płakały z głodu i stresu, a rodziny w panice próbowały znaleźć inną restaurację w ostatniej chwili. Sytuacja była na tyle poważna, że musiała interweniować policja - opowiadała "Dziennikowi Zachodniemi" jedna z mam.
Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce, przyjęli trzy zgłoszenia w sprawie wydarzeń w restauracji. Spisano dane poszkodowanych rodziców, jednak jak dotąd nie wpłynęło oficjalne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Krótko po całym zamieszaniu na miejsce przyjechała matka właścicielki restauracji i dokonała zwrotów pieniędzy. - Zwróciła mi całą kwotę, którą wpłaciłam, jednak jak dla mnie to nie załatwia sprawy, nikt nie odda nam tego dnia oraz spokoju - mówiła rozgoryczona matka.
"Wszyscy zostaną przeproszeni"
Justyna Curyło, właścicielka restauracji "Imperium", potwierdziła w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim”, że doszło do sytuacji opisanej przez rodziców. Przyznała, że w dniu 11 maja rzeczywiście pojawiło się więcej rodzin niż planowano.
- Policja, która była wezwana, widziała, że za każdą komunię, która się nie odbyła, zwrócono całą zaliczkę. Potwierdzenia oczywiście mam. W tym dniu miało się odbyć pięć komunii, ale doszły jeszcze cztery. Nie jestem teraz w stanie wyjaśnić, jak to się stało, ale oczywiście osobiście wszyscy zostaną przeproszeni, choć wiem, że to nic nie da - powiedziała.
Właścicielka wyraziła żal i zaznaczyła, że wiele komentarzy, które pojawiły się w sieci, jest dla niej krzywdzących. - Wiele komentarzy mnie boli, ponieważ nie każdy z nich jest prawdziwy - dodała. Curyło podkreśliła także, że ma grono stałych klientów, którzy są zadowoleni z usług jej restauracji i chętnie do niej wracają.
Zabrakło organizacji, ale nie przeprosin
Jednocześnie restauratorka przyznała, że niektóre z przyjęć były umawiane jeszcze z poprzednim właścicielem lokalu. - Niestety, nikt z tych państwa nie kontaktował się na tydzień czy dwa przed planowanym przyjęciem - swierdziła, sugerując, że brak potwierdzenia ze strony klientów mógł wpłynąć na zamieszanie organizacyjne.
W obliczu dramatycznych okoliczności, części rodzicom udało się przenieść przyjęcia do innych lokali – dosłownie w ostatniej chwili, jeszcze tego samego dnia. Trudno jednak mówić o pełnym zadośćuczynieniu – pierwsza komunia to jedyny taki dzień w życiu dziecka i dla wielu rodzin towarzyszące jej wydarzenia pozostaną niestety gorzkim wspomnieniem.
Właścicielka restauracji zapowiedziała, że przekaże dalsze informacje w odrębnym oświadczeniu. Podkreśliła również, że sprawa zostanie dokładnie zbadana. Póki co nie wiadomo, czy rodzice zdecydują się na podjęcie kroków prawnych. Jedno jest pewne – w Bytomiu długo jeszcze mówić się będzie o komunii, która miała być radosnym wydarzeniem, a zamieniła się w organizacyjny koszmar.