Zlekceważyli podejrzenia matki. Niemowlę miało wątrobę jak alkoholik
To miał być najszczęśliwszy moment w życiu Lauren i Joe Sewellów. Ich córka, Violette, przyszła na świat jako zdrowe niemowlę. Mimo zapewnień lekarzy, że dziecko rozwija się prawidłowo, matczyna intuicja mówiła 34-latce, że córka cierpi na coś poważniejszego niż niemowlęce dolegliwości. Po miesiącach walki i odrzucanych przez lekarzy podejrzeń, rodzina usłyszała diagnozę – nowotwór w stadium 4S.
W tym artykule:
Pierwsze niepokojące objawy
Już w pierwszych tygodniach życia Violette jej stan wzbudzał niepokój. Nie przyjmowała pokarmu jak inne dzieci, często odmawiała jedzenia, a jeśli już jadła – intensywnie wymiotowała. Jej waga stanęła w miejscu, a mimo zmiany mleka na hipoalergiczne i leczenia refluksu, nie było poprawy.
Lauren wielokrotnie sygnalizowała lekarzom, że córka nie rozwija się prawidłowo. Mimo to specjaliści powtarzali, że wszystko jest w normie. Wzbudzało to frustrację, zwłaszcza że z każdym tygodniem objawy stawały się coraz bardziej nasilone.
W wieku pięciu tygodni pediatra skierował Violette do szpitala Johns Hopkins, gdzie przeprowadzono badanie ultrasonograficzne. Wynik wykazał trzy niepokojące zmiany w wątrobie, ale lekarze uznali je za łagodne naczyniaki i zalecili dalszą obserwację zamiast natychmiastowych działań.
Razem pokonały raka
Dramatyczna hospitalizacja
Stan dziewczynki pogarszał się na oczach jej rodziców. Nie mogła przyjmować pokarmu, wciąż wymiotowała, płakała niemal bez przerwy i nie spała spokojnie. W ciągu dwóch tygodni hospitalizacji lekarze wielokrotnie zmieniali metody karmienia, ale żadna z nich nie przynosiła rezultatów.
Wprowadzono karmienie przez sondę nosowo-żołądkową, ale nawet to nie rozwiązało problemu. Każda próba podania mleka kończyła się natychmiastowym zwracaniem pokarmu. Po kilku dniach lekarze doszli do wniosku, że dziewczynka ma ciężką postać refluksu i odesłali ją do domu, zalecając dalsze leczenie farmakologiczne.
Rodzice nie mieli wyboru – musieli zaufać diagnozie i dostosować się do zaleceń. Jednak objawy nie ustępowały. Violette przestała tolerować nawet najmniejsze ilości pokarmu. W końcu jej żołądek stał się twardy i nabrzmiały, a skóra napięta – jakby wątroba nie mieściła się już w jej maleńkim ciele.
Matczyna intuicja kontra lekarze
Gdy w październiku 2024 roku Violette miała już 3 miesiące, jej matka odmówiła opuszczenia szpitala bez dokładniejszej diagnostyki. Lauren dosłownie błagała lekarzy, by zrobili MRI, ponieważ była przekonana, że problem jest poważniejszy niż refluks.
Lekarz, który przez długi czas ignorował jej obawy, zbladł po obejrzeniu wyników badania ultrasonograficznego. Wątroba dziecka była czterokrotnie powiększona, co sugerowało poważną patologię. Wreszcie zdecydowano się na rezonans magnetyczny.
Kilka godzin później Lauren otworzyła raport, który otrzymała na e-mail. Na samej górze znajdowało się przerażające zdanie: "Podejrzenie neuroblastomy, liczne guzy w wątrobie, masywny guz na nadnerczu".
To był cios, ale jednocześnie potwierdzenie tego, co czuła od samego początku. Lekarze oficjalnie potwierdzili, że Violette cierpi na rzadką postać nowotworu – neuroblastomę w stadium 4S. Ten rodzaj raka często rozwija się jeszcze w okresie prenatalnym i atakuje wątrobę oraz nadnercza u niemowląt.
Specjaliści przyznali, że wątroba dziewczynki wyglądała jak u 65-letniego alkoholika. Nigdy wcześniej nie widzieli tak poważnych zmian u tak małego dziecka.
Długa walka i nadzieja na przyszłość
Wątroba niemowlęcia była w stanie niemal całkowitej niewydolności, co oznaczało, że leczenie musiało rozpocząć się natychmiast. Już 48 godzin później podano pierwszą dawkę chemioterapii.
Leczenie Violette obejmuje niskie dawki chemioterapii, które są podawane przez trzy dni, po czym następuje dwutygodniowa przerwa. Po zakończeniu dwóch cykli lekarze wykonują MRI, aby ocenić skuteczność terapii.
Na początku lekarze nie byli zadowoleni z tempa regresji guzów – zmniejszyły się jedynie o 10 proc. Kolejne cykle przyniosły jednak lepsze efekty. Największym wyzwaniem jest ogromny guz, który naciska na żołądek i uniemożliwia dziewczynce normalne przyjmowanie pokarmu.
Rodzice mają nadzieję, że po ośmiu cyklach terapii guz zmniejszy się na tyle, by pozwolić Violette na normalne życie.
Historia, która poruszyła tysiące serc
Lauren dzieli się historią Violette w mediach społecznościowych, gdzie zgromadziła ponad 40 tys. obserwujących. Wielu ludzi wspiera rodzinę, a nawet lekarze przyznali, że historia tej dziewczynki na zawsze zmieni ich podejście do diagnozowania niemowląt.
Jednym z najważniejszych momentów dla matki było przypadkowe spotkanie w poczekalni szpitalnej. Tam poznała 4-letnią Scarlett, która jako niemowlę miała dokładnie ten sam rodzaj nowotworu i dziś cieszy się zdrowiem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl