Kryzys ósmego miesiąca
Ranek. Obudziłaś się przed dzieckiem. Cierpliwie czekasz na znak sygnał, że i ono wstało. Pojawia się refleksja, że oto jesteście już razem osiem miesięcy. Poznaliście się, ustaliliście własny rytm, wiesz, czego maluch potrzebuje do szczęścia. Jednym słowem, znacie się jak łyse konie, mimo że o konwersacji nie ma mowy. Oho, zdaje się, że potomek otworzył oczy. Czas wstać i rozpocząć dzień, jak co dzień. I wstajesz kompletnie nieświadoma, jaką niespodziankę przygotowało dziecko.
1. Zmiany w zachowaniu
Początkowo wszystko jest normalnie. Malec wstał. No, może z nieco inną miną niż zawsze, ale każdemu się zdarza. Coś nie bardzo współpracował przy przewijaniu i ubieraniu, ale jeszcze nic nie przeczuwasz. Przy śniadaniu zaczynasz być niespokojna. Właśnie efektownym krzykiem oznajmił, że ukochana kaszka nie jest już trendy, nie reflektuje również na mannę. Mleko? Też go to nie interesuje. Atmosfera się zagęszcza. Może jest chory? Matczyne serce wpada w palpitację. Zaczyna się obserwacja.
Katar - brak, kaszel - brak, temperatura w normie… Zęby? Wygląda na to, że chwilowo nowych nie przybywa. To może brzuszek dokucza? Ale weź tu człowieku uzyskaj wiarygodną odpowiedź od ośmiomiesięcznego niemowlaka. O! Jednak będzie mleko na śniadanie. Ufff, kamień z serca. Słoneczko przeprosiło się z kaszką, to teraz będzie ładnie się bawić, a ty ogarniesz i przygotujesz się do spaceru. Nooo, na pewno! Uważaj! Stawiasz malca na kolorową matę, by ćwiczyło świeżo zdobytą umiejętność raczkowania i robisz krok w stronę kuchni, a on w płacz. I gdzieżby tam, delikatne kwilenie. Syrena i łzy serce rozdzierające. Więc krok w tył i uspakajasz. I znów…
A czas ucieka. Dzwonek. Przyszła teściowa. Fajnie! Zajmie się potomkiem, a ty zrobisz to, co czeka od dwóch godzin. Niestety, wnuczę na widok babci umiejętność raczkowania doprowadziło do perfekcji w sekundę i na syrenie śmiga w twoją stronę. Ty zdziwiona, a babcia się waha, czy zignorować tę manifestację, czy może jednak foch, że dziecko matka buntuje. W opcji jeszcze łzy żalu. Jesteś prawie pewna, że to jednak coś ze zdrowiem. W ramach spaceru skoczysz do lekarza.
Gdy zabierasz się do ubierania, przygotowana jesteś na najgorsze. A tu - dziecię uśmiech na buzi, pełna współpraca z odrobiną radosnej zabawy. To może jednak bez lekarza się obejdzie. Spacer przebiega w normalnej atmosferze, a ty jesteś spokojniejsza. Relaks jest na wyciągnięcie ręki i… co się stało!? Dziecko wyje, jakby je żywcem ze skóry odzierano. Patrzysz zdezorientowana i przerażona. Mimo zamyślenia nie wjechałaś pod samochód, udało się nie wyrzucić dziecka z wózka, ono nie wywaliło swego misia.
Nudzić się nie powinno, bo właśnie zagląda do niego sąsiadka, którą uwielbia. Wróć. Wygląda, że "uwielbiał" jest właściwszą formą. Bąk wrzeszczy przerażony, ni mniej, ni więcej, tylko z powodu owej ciotki. Czemu? Wygląda tak jak tydzień temu.
Włos w tym samym kolorze, druga głowa jej nie wyrosła? Maluch uspokaja się dopiero po kilku minutach w twoich ramionach w całkowitej izolacji od ciocinego bodźca. Do wieczora ledwo dociągasz. Jesteś umęczona fizycznie i psychicznie. Do łazienki udało się wyrwać raz, jak akurat się bawił. Takiej huśtawki nastrojów nie miałaś nawet w ciąży.
Maluch z perlistego śmiechu przechodzi w przeraźliwie smutny szloch, by za sekundę pokazać, jak ekspresyjnie potrafi się zezłościć. Kąpiel i usypianie też przebiega kompletnie inaczej niż zawsze i wcale nie jest to miłe. Zamienili ci dziecko? Ktoś je skrzywdził, jak wczoraj na pięć minut zostało bez ciebie, a może to jednak początek choroby? Idziesz spać z nadzieją, że jutro będzie lepiej. Już blady świt krzyczy do ciebie, że lepiej nie będzie, a jedynie ciekawiej.
Opisany scenariusz jest jednym z tysiąca możliwych w okresie, gdy dziecko ma mniej więcej osiem miesięcy. Takiej nagłej i niekiedy dramatycznej zmiany w zachowaniu malucha doświadcza większość rodziców. Nielicznym oszczędzone są troski i nerwy towarzyszące temu tzw. kryzysowi ósmego miesiąca.
2. Co to jest kryzys ósmego miesiąca?
Nic innego jak ewidentny i wręcz namacalny dowód na to, że dziecko rozwija się prawidłowo ruchowo, emocjonalnie, społecznie i zaczyna być odrębną istotą. Czyli, jednym słowem, cała ta rewolucja to efekt tzw. skoku rozwojowego.
Bo przecież przeciętny ośmiomiesięczny szkrab zaczyna na własnych czterech kończynach poznawać świat, czyli uczy się raczkować. Siedzi wszędzie, gdzie się da, i ćwiczy koordynację ruchów. Grzechotka to już nie tylko źródło hałasu, teraz można ją przekręcać, przekładać z łapki do łapki i tym podobne sztuczki wyprawiać. Maluch zaczyna dostrzegać przyczyny i ich skutki. Skoro znudzi go grzechotka, to ją wypuści i zobaczy, jak fajnie upada, a na dodatek zaraz mama mu ją podniesie. Z coraz większym skupieniem słucha, przygląda się i usiłuje naśladować otoczenie.
Do milowych kroków w rozwoju ruchowym dochodzą rewolucje w postrzeganiu świata. Przede wszystkim, dziecko przestaje traktować siebie i mamę jako jeden organizm. Odkrywa, że jest odrębną istotą. To epokowe spostrzeżenie niesie ze sobą konsekwencje. Szczególnie, gdy połączymy je z umiejętnością samodzielnego poruszania (niezależność) i rozróżniania, co obce, a co nie.
3. Dziecko w wieku 8 miesięcy
Bez mamy ani rusz. Mama to bezpieczna oaza i źródło wszelkiej szczęśliwości. A skoro już samo potrafi się od niej oddalić, to co będzie, gdy ona odejdzie? Ano będzie tragedia, bo niestety nasz niemowlak nie rozumie jeszcze, że gdy mama idzie do łazienki, to nie zniknie jak kamfora. Nie wie, co to upływ czasu, więc tłumaczenie - za 10 minut wrócę - jest bezcelowe.
Małe dziecko w wieku ośmiu miesięcy jest bardzo ciekawe świata, a jednocześnie nieznane środowisko go niepokoi. Lęki zaczynają również wzbudzać w nim obcy (nie wiadomo co to za jedni!) i wszyscy, którzy nie są mamą (nie wyłączając wspomnianej babci). Dlatego tak kurczowo trzyma się swej rodzicielki, nie dając nikomu dotknąć się choćby palcem. W tym okresie może być bardzo problematyczne zostawienie malucha w domu z kimkolwiek.
Do tego dochodzi jeszcze całkowita niestabilność emocjonalna. Płynne i nieoczekiwane przejścia z jednego nastroju w drugi. Dziecko już od mniej więcej szóstego miesiąca zaczyna poznawać świat emocji, a teraz pilnie ćwiczy ich okazywanie.
Całe to zamieszanie może być mniej lub bardziej dramatyczne i może ciągnąć się nawet 3-4 miesiące. Przerażające, prawda? Jeden dzień takiej huśtawki wydaje się wszystkim, co można znieść. Niestety, czasem tych dni będzie więcej i jakoś trzeba sobie z tym radzić. Przede wszystkim trzeba zrozumieć podłoże kryzysu. Gdy je poznamy, możemy działać.
4. Zasady w wychowaniu dziecka
Nie wciskajmy dziecka na siłę w ręce stęsknionej ciotki. Dajmy mu się oswoić i przekonać, że nie gryzie. Gdy musimy zostawić malca z obcą osobą, róbmy to stopniowo. Niech pozna ją w ciągu kilku, wspólnie spędzonych dni. Niech polubi i zaufa jej w naszej obecności. Bardzo pomoże, gdy niemowlę zobaczy, że mama lubi nową ciocię. Pierwsze rozstanie nie powinno być długie. Pożegnajmy się czule, acz krótko, obiecajmy, że wrócimy, a gdy się to stanie, należy się wyściskać. Nie polecam uciekania z domu po kryjomu i oszukiwania. Uzyskamy efekt odwrotny od zamierzonego.
Gdy nasza pociecha reaguje łzami na wyjście mamy do toalety, nie oznacza to, że mama ma nie iść. Skorzystanie z chwili odosobnienia nie świadczy o tym, że jest się wyrodnym rodzicem. Przez chwilę dziecku nic się nie stanie. Żeby czuło się pewniej, mówmy do niego przez cały czas. Znany i kochany głos powinien podziałać.
Nie zapominajmy również o zasadach. Są takie, których nie powinno się odpuszczać nawet w tak burzliwym okresie. Brak jakichkolwiek reguł i spełnianie wszelkich kaprysów, by nie było łez i złości, wcale mu nie pomoże. A jeżeli nie chcemy osiwieć przedwcześnie z frustracji i nerwów, zadbajmy również o siebie i swój komfort psychiczny. Czas bez malca wydaje się niezbędny. Powodzenia.
P.S. Na pocieszenie dodam, że to nie jedyny skok rozwojowy i związany z nim kryzys, jaki przyjdzie nam przetrwać...