Myśleli, że ma na ciele siniaki, bo jest niezdarna. Matka ostrzega
Dzięki spostrzegawczości matki udało się ocalić życie jej córeczki. Kobieta prawidłowo rozpoznała ślady i siniaki na skórze dziecka, które były objawem białaczki.
Laura Handley, matka dziewczynki przeczytała historię o tragicznej śmierci ucznia Jamesa O'Mara, który zmarł zaledwie tydzień po zdiagnozowaniu u niego raka krwi. 29-latka zdała sobie sprawę, że Tazmin, jej roczna córeczka ma takie same ślady na swojej skórze, więc postanowiła zabrać ją do lekarza. Ten natychmiast zlecił biopsję szpiku kostnego.
U dziewczynki zdiagnozowano ostrą białaczkę szpikową (AML), która rozwija się szybko i agresywnie, i co ważne wymaga natychmiastowego leczenia. Matka zaznacza, że gdyby nie przeczytała historii chłopca - nie zabrałaby córki do lekarza. Dodaje również, że to instynkt macierzyński podpowiedział jej, że z dzieckiem dzieje się coś niedobrego.
Rodzice Tazmin początkowo nie zwracali większej uwagi na siniaki na ciele dziecka i myśleli, że dziewczynka jest po prostu niezdarna i często się przewraca. Nawet ich lekarka w przychodni powiedziała, że nie poszłaby z tego powodu do lekarza ze swoim dzieckiem.
Tym bardziej, że po dziewczynce nie było widać żadnych innych oznak choroby.
Po zdiagnozowaniu u dziewczynki raka krwi została ona skierowana do Birmingham Medical Hospital na chemioterapię. Lekarze stwierdzili mielodysplazję szpiku, czyli chorobę krwi, która powoduje spadek liczby zdrowych krwinek.
Laura Handley mówi, że bardzo współczuje rodzinie Jamesa, ale odczuwa też ogromną ulgę i radość, że przeczytała jego historię. Tazmin sprawiała wrażenie zdrowej i nic nie wskazywało na to, że choruje na białaczkę. James również nie miał żadnych objawów choroby.
ZOBACZ TAKŻE:
Jego rodzina uważała na początku, że za stan dziecka odpowiada nic innego jak chorobotwórczy wirus lub bakteria. Jednak gdy usłyszeli diagnozę, byli zdruzgotani. Badania wykazały, że organizm chłopca zmaga się z ostrą białaczką szpikową. James zmarł zaledwie osiem dni po diagnozie. Nastolatek czuł się bardzo dobrze i nie narzekał na żadne dolegliwości.
Jego rodzina powiedziała, że gdy trafił do szpitala, jego ciało nie było zdolne do dalszej walki, ponieważ wszystkie organy zostały już zaatakowane. Proces leczenia małej Tazmin można śledzić na profilu Tazmin's Fight Against AML.