Eurosieroty - gdy mama i tata są tylko na Skypie
Wyjeżdżają, bo w Polsce trudno jest im znaleźć dobrze płatną pracę. Chcą zarobić na nowe mieszkanie, samochód, wymarzone wakacje. – Moi rodzice chcieli, by niczego mi i bratu nie brakowało. Ale to przecież za nimi tęskniliśmy najbardziej, nie za nowymi butami – wspomina 19-letnia Michalina.
Najpierw do Holandii wyjechał tata Michaliny, Andrzej. Pracował u kolegi, "na czarno", nawet dwanaście godzin dziennie. Remontowali i odświeżali mieszkania. Holendrzy płacili dobrze, a zleceń było dużo.
- Tata bardzo się cieszył, bo już po trzech miesiącach spłacił długi. Wysyłał mamie pieniądze. Na początku przyjeżdżał raz na cztery tygodnie, mówił że tęskni. Ale potem pojawiał się w domu jeszcze rzadziej – wspomina Michalina.
Gdy mama dziewczyny straciła pracę na poczcie, Andrzej zaczął namawiać ją na wyjazd do Holandii. Przekonywał, że dzieci są już duże i mogą zostać pod opieką jego mamy. Za wspólnie zarobione pieniądze mieli wyremontować mieszkanie.
- Mama na początku się nie zgodziła, ale gdy długo nie mogła znaleźć pracy, wyjechała. Miałam wtedy 15 lat, mój brat był o dwa lata młodszy. Oboje byliśmy w głupim wieku. Babcia też nie była szczęśliwa, bo nagle musiała zająć się wnukami. A wcale nie miała ochoty nami się opiekować – mówi.
Przeczytaj także:
Na początku dzieci łączyły się z rodzicami na Skypie co dwa lub trzy dni. Opowiadały, co działo się w szkole, jakie dostały oceny. Rozmowy z czasem stawały się coraz krótsze. Michalina i jej brat nie mogli odnaleźć się w nowej sytuacji. Chcieli na swój sposób ukarać rodziców, więc wychodzili z domu, choć wiedzieli, że za chwilę zadzwonią.
- Babcia dawała nam jakieś kary, ciągle czegoś od nas wymagała. Byłam zła na mamę, że wyjechała. Nie przygotowała mnie na to. Tak jakby bała się powiedzieć, że podjęła decyzję. O jej wyjeździe dowiedziałam się przypadkiem, bo usłyszałam, jak rozmawia z babcią. Nie zapytała mnie o zdanie – mówi.
Michalina ma dzisiaj 20 lat. Jej więzi z rodzicami są dużo słabsze niż kiedyś. Nadal mieszkają w Holandii. Pracują tam, mają dom. Dziewczyna jest pewna, że nie wrócą do Polski. Proponowali jej i bratu, by do nich przyjechali i tam postawili swoje pierwsze kroki w dorosłym życiu. Ale Michalina nie daje się namówić. Studiuje pedagogikę. Opiekuje się babcią, która jest coraz słabsza.
1. "Za grosze robić nie będę"
Mirka była załamana, gdy jej mąż stracił pracę. Wiedziała, z czym to się wiąże. Jej szwagier od lat mieszkał w Niemczech i ostatnio coraz częściej zaczął dzwonić do brata. Kobieta słyszała, jak namawia go na wyjazd.
- Jak Karol przyniósł do domu wypowiedzenie, oznajmił mi, że on już tu za grosze nie będzie robić. I że wyjeżdża do Niemiec, do Michała. Ma dla niego pracę. Będą razem remontować mieszkania. Zapewniał mnie, że to dla naszego dobra. Miał wrócić po roku – wspomina.
Mirka i Karol mają dwoje dzieci. Gdy mężczyzna zdecydował się na emigrację, syn miał 6 lat, córka 6 miesięcy. Chłopczyk był bardzo zżyty z tatą. Jego wyjazd był dla niego trudny. Nie dość, że niedawno został starszym bratem, to teraz ponownie jego świat diametralnie się zmienił.
- Mikołaj zaczął moczyć się w nocy, stał się opryskliwy, nie chciał rozmawiać, gdy Karol do nas dzwonił. Prosiłam męża, żeby wrócił. Było mi trudno samej z dziećmi. Ale on twierdził, że jeszcze musi trochę zarobić. Przekonywał, że w Niemczech jest praca, więc ma zamiar z tego skorzystać – mówi Mirka.
Karol wyjechał 7 lat temu. Rok temu rozwiódł się z Mirką. W Niemczech ma nową rodzinę. Próbował odbudować relację z Mikołajem, ale chłopak nie chce mieć kontaktu z ojcem.
2. My tu, wy tam
Kiedy w 2004 roku Polakom umożliwiono pracę poza granicami kraju, wielu ruszyło na Zachód. Najczęściej wyjeżdżali mężczyźni, zostawiając w kraju rodzinę. Nierzadko jednak w celach zarobkowych emigrowali małżonkowie, a ich dzieci oddawane były pod opiekę dziadków. W 2008 roku szacowano, że aż 110 tys. dzieci okreslić można mianem "eurosieroty" (dane Fundacji Prawo Europejskie).
Najczęściej powodem wyjazdu są pieniądze. Wyjeżdżają, bo mają długi, kiepską pracę lub słabe perspektywy. Zdarza się jednak, że powód takiej decyzji jest inny.
- Ojciec wyjechał, bo faktycznie byliśmy zadłużeni. Ale wyjazd matki z pespektywy czasu oceniam jako ucieczkę. Była zmęczona swoim monotonnym życiem, chciała zobaczyć coś innego niż tylko ponury Inowrocław. Miała dość ciasnego mieszkania, marudzącej teściowej. Odsuwam od siebie myśl, że i my jej przeszkadzaliśmy. Ale wiem, że to tylko złudzenie. Ona znudziła się macierzyństwem, codziennością. Uciekła – stwierdza Michalina.
Przeczytaj także:
Niektóre rodziny nie wytrzymują tej próby. Emigracja okazuje się być zgubna dla ich małżeństwa. Wyjazd stanowi formę separacji.
Rozłąka najbardziej jednak uderza w dzieci. Karolina Krawczyk, psycholog z Fundacji ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, przekonuje jednak, że konsekwencje emigracji wcale nie muszą być traumatyczne. Wszystko zależy od tego, jakie relacje nawiązali ze sobą rodzic i dziecko oraz jak została przekazana mu informacja o wyjeździe.
- Oczywiście dziecko będzie tęsknić. Może nawet okazywać złość na rodzica i zaistniałą sytuację, ale nie oznacza to, że relacja między nimi zacznie się rozluźniać czy pogarszać – przekonuje ekspertka.
Ważne jest również, jak cała sytuacja jest dziecku przedstawiana. Jeśli czuje się ono bezpiecznie i jest nieustannie zapewniane o miłości rodzica, który jest poza domem, o wiele łatwiej jest mu znieść rozłąkę.
- Nie najlepszym rozwiązaniem jest oszukiwanie dziecka, wyjazd bez pożegnania czy brak kontaktu w trakcie pobytu poza domem. A tak czasem rodzice postępują, bo boją się emocji swoich i dziecka. Naiwnie myślą, że albo nie zauważy ono ich nieobecności, albo szybko zapomni. To jednak do niczego dobrego nie prowadzi, wręcz przeciwnie: może skutkować zerwaniem więzi, drażliwością dziecka, jego pogłębiającą się frustracją czy też płaczliwością spowodowaną niezrozumieniem, rozżaleniem i tęsknotą – wymienia Karolina Krawczyk.
W sytuacji, w której dziecku niczego się nie wyjaśnia, bo uważamy, że i tak nie zrozumie, jest bardzo prawdopodobne, że samo będzie tłumaczyło sobie wyjazd rodzica. Zinterpretuje to zdarzenie na swoją niekorzyść. Zacznie myśleć, że było niegrzeczne. Będzie żyć w lęku, że i drugi rodzic go opuści. Z czasem cała sytuacja może okazać się dla niego zbyt trudna.
- Jeśli dziecko będzie stale tęsknić za rodzicem i czuć się porzucone, wówczas może to spowodować zamknięcie się w sobie, odizolowanie od innych. A to z kolei prowadzi często do odczuwania silnego lęku, depresji, zachowań agresywnych i autoagresywnych. Pozostawione samym sobie dzieci mogą pogorszyć się w nauce, nadmiernie opuszczać zajęcia szkolne, wpaść w nieodpowiednie towarzystwo i eksperymentować z używkami – wyjaśnia Katarzyna Krawczyk.
Dziecko może mieć również w przyszłości problem z wejściem w trwały związek, lub przeciwnie – mocno chcieć być z kimś blisko. To z kolei rodzi ryzyko nawiązania toksycznej relacji. Dzieci wychowywane bez rodzica w dorosłe życie mogą przenieść lęk i niepewność z czasów dzieciństwa.
Ale emigracja wcale nie musi mieć tak poważnych konsekwencji. I choć zawsze wiąże się z tęsknotą i wieloma trudnościami, może być szansą na lepsze życie.