Dziecko mogło umrzeć. Wszystko przez zwykły smoczek

Zakrztuszenie smoczkiem jest możliwe, a ten filmik jest tego najlepszym przykładem. Został wysłany przez mamę do Nikki Jurcutz, ratowniczki medycznej, która w mediach społecznościowych prowadzi edukacyjny profil "Tiny Hearts Eduaction". Nadesłała go mama, która zapewne przeżyła chwile grozy, gdy na domowej kamerce zobaczyła, co dzieje się z jej dzieckiem.

Na nagraniu widzimy siedmiomiesięcznego maluszka, który leży w swoim łóżeczku. Dziecko ma w buzi smoczek, który nagle wpada głębiej, blokując tym samym drogi oddechowe. Mały chłopczyk próbuje go wypluć, ale nie jest to takie proste. W końcu zaczyna wymiotować.

Autorka profilu początkowo nie chciała udostępniać tego nagrania w sieci. Zdecydowała się jednak to zrobić, by uświadomić rodziców o istnieniu takiego ryzyka.

"Nigdy wcześniej nie brałam pod uwagę, że istnieje taka możliwość. Wstrzymywałam oddech oglądając filmik, nadesłany przez mamę tego malucha. Trudno na to patrzeć, mimo że wszystko skończyło się dobrze" - pisze Nikki Jurcutz z "Tiny Hearts Education".

Smoczki to przedmioty dedykowane najmłodszym, więc muszą przejść szereg testów. Jednak niektóre kwestie zależne są od rodziców. Aby nie dopuścić do takich sytuacji, jak zakrztuszenie smoczkiem, trzeba zwrócić uwagę na dwie rzeczy.

Przede wszystkim bardzo ważny jest rozmiar smoczka. Nie bez powodu producenci umieszczają na opakowaniu sugerowany wiek dziecka. Trzeba stosować się do tych zaleceń, ponieważ zbyt mały smoczek może doprowadzić do zakrztuszenia, tak jak było w tym przypadku. Skoro cały smoczek zmieścił się dziecku w buzi, to z pewnością był za mały.

Druga sprawa to stopień zużycia smoczka. Trzeba zwracać uwagę nie tylko na część przeznaczoną do ssania, ale również elementy plastikowe. Regularna wymiana smoczka jest bardzo ważna.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl