Porzucanych dzieci przybywa. "Zalegają w szpitalach"
Coraz więcej noworodków pozostaje w szpitalach po urodzeniu. Brak miejsc w ośrodkach preadopcyjnych sprawia, że dzieci nie mają gdzie się podziać. - Jest dopiero początek marca, a już mamy w naszej klinice pięcioro takich dzieci, tyle co przez cały rok 2024 – mówi prof. dr hab. n. med. Renata Bokiniec, pediatra i neonatolog.
W tym artykule:
Dlaczego dzieci są porzucane?
Z roku na rok rośnie liczba noworodków pozostawianych w szpitalach przez rodziców. Prof. Renata Bokiniec, kierownik Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego zauważa, że już na początku marca 2025 r. w jej klinice było pięcioro takich dzieci, co odpowiada liczbie z całego roku 2024.
Jak podkreśla prof. Bokiniec, dzieci trafiają do pieczy zastępczej z różnych powodów. Często są to trudne sytuacje życiowe rodziców, takie jak brak możliwości utrzymania dziecka czy trudne warunki mieszkaniowe. W wielu przypadkach decyzja o przekazaniu dziecka wynika z orzeczenia sądu, szczególnie gdy rodzina jest patologiczna lub matka jest uzależniona od narkotyków czy alkoholu.
Co dalej z porzuconym noworodkiem?
Co dzieje się z noworodkami pozostawionymi w szpitalu? Mogą czekać na adopcję lub miejsce w ośrodku preadopcyjnym. Prof. Bokiniec podkreśla, że zdrowy noworodek nie powinien spędzać w szpitalu sześciu czy siedmiu miesięcy, ponieważ to kluczowy okres w jego rozwoju. Niestety, brak miejsc w ośrodkach preadopcyjnych powoduje, że dzieci nie mają gdzie się podziać. - Dzieci, mówiąc językiem kolokwialnym, "zalegają" w szpitalach na oddziałach noworodkowych i ten proces po prostu narasta - przyznaje ekspertka w rozmowie z PAP.
Policjanci pomogli rodzącej kobiecie – szczęśliwy finał na porodówce
- Mieliśmy dzieci, które spędziły u nas nawet siedem miesięcy, czekając na orzeczenie sądu. Są to bardzo trudne sytuacje - opowiada prof. Bokiniec. - W tej chwili mamy troje z pięciorga dzieci czekających na miejsce w pieczy zastępczej. Jedna mama zdecydowała się na początku tego roku zabrać dziecko po przemyśleniu, a drugie dziecko faktycznie pojechało do ośrodka preadopcyjnego, bo zwolniło się miejsce.
Prof. Bokiniec zdradza, że pracuje w zawodzie neonatologa od 35 lat, a sytuacje zmiany decyzji przez rodziców stanowią nawet połowę przypadków. - Są matki, które nawet nie chcą zobaczyć swojego dziecka po porodzie, ponieważ nie chcą się do niego przywiązywać. Do tych sytuacji podchodzimy z bardzo dużą wyrozumiałością. Są też matki, które przebywają z dzieckiem przez pierwsze 48 godzin oraz je karmią - odpowiada lekarka.
Kangurowanie pomoże porzuconym dzieciom
W szpitalu im. ks. Anny Mazowieckiej, w którym na co dzień pracuje lekarka, wprowadzono akcję kangurowania noworodków, które czekają na umieszczenie w pieczy zastępczej. Polega ono na kontakcie "skóra do skóry" z dorosłym, co daje dziecku poczucie bezpieczeństwa i bliskości. W akcję zaangażowani są zarówno personel szpitalny, jak i wolontariusze z Koalicji dla Wcześniaka.
- Personel na pewno stara się stworzyć dziecku namiastkę domu, ale nie jest w stanie zastąpić matki ani ojca - podkreśla neonatolożka. - Pielęgniarki mają swoje obowiązki także w stosunku do innych noworodków, nawet bardziej chorych niż noworodki do pieczy zastępczej. Dziecko czekające na rodzinę zastępczą, adopcję czy orzeczenie sądu wymaga czułości, budowania poczucia bezpieczeństwa. Próbujemy temu zaradzić, pomaga nam w tym Koalicja, która stanowi duże odciążenie dla naszego personelu pielęgniarskiego.
Prof. Bokiniec zwraca uwagę, że system opieki nad noworodkami wymaga poprawy, bo w klinice miejsc dla dzieci czekających na pieczę zastępczą nie powinno być żadnych.
- Zdrowy noworodek powinien od razu tam trafiać, bo łóżeczko czy stanowisko w szpitalu jest wtedy zabierane noworodkom, które tego naprawdę wymagają. Szpital to nie jest miejsce dla takiego dziecka, a personel medyczny nie powinien się nim zajmować. Ono po prostu powinno mieć rodzinę jak najszybciej - podsumowuje neonatolożka.
Źródła
- PAP