Urodziła dziecko. Test DNA wykazał brak pokrewieństwa
Krystena Murray z amerykańskiego stanu Georgia pozwała klinikę leczenia niepłodności po dramatycznej pomyłce, w wyniku której urodziła dziecko biologicznie należące do innej pary. Kobieta, która od lat marzyła o macierzyństwie, po porodzie szybko zorientowała się, że doszło do błędu – jej syn miał inną karnację, co wzbudziło podejrzenia, że wszczepiony jej zarodek nie pochodził od wybranego przez nią dawcy.
W tym artykule:
Błąd, który zmienił życie
Po wykonaniu testów DNA okazało się, że chłopiec nie jest jej biologicznym dzieckiem. Klinika potwierdziła błąd i skontaktowała się z jego biologicznymi rodzicami, którzy natychmiast rozpoczęli walkę o odzyskanie swojego potomka. Po trwającym kilka miesięcy sporze sądowym Murray musiała oddać chłopca.
38-letnia Krystena Murray od lat pragnęła zostać matką. Jak wspomina, już jako dziecko, gdy pytano ją, kim chce zostać w przyszłości, odpowiadała: mamą. W dorosłym życiu przez 18 miesięcy próbowała zajść w ciążę metodą inseminacji domacicznej (IUI), ale bez powodzenia.
W końcu w 2022 roku zwróciła się do kliniki Coastal Fertility Specialists, aby podjąć leczenie in vitro (IVF). Po miesiącach przygotowań, badań i serii hormonalnych zastrzyków przeszła procedurę pobrania komórek jajowych.
Andrzej Sołtysik o in vitro, drugiej ciąży Patrycji i wychowaniu syna. Ujawnił, kiedy urodzi się ich drugie dziecko
W maju 2023 roku doszło do transferu zarodka, a w grudniu przyszła na świat jej długo wyczekiwane dziecko. W momencie porodu poczuła ogromną radość, ale także niepokój.
- Jak każda matka, gdy zobaczyłam swojego syna, pomyślałam, że jest piękny. Ale w następnej chwili przyszło mi do głowy: Co się stało? Czy pomylili zarodek? Czy pomylili nasienie? A jeśli to zarodek innej osoby, to czy ktoś może mi odebrać moje dziecko? – opowiadała Murray podczas konferencji prasowej.
Szokujące wyniki testów DNA
Mimo że od początku miała wątpliwości, przez kilka tygodni żyła jak każda nowa matka – karmiła piersią, chodziła z synem do lekarza, dbała o jego rozwój. W końcu zdecydowała się na domowy test DNA, który potwierdził jej najgorsze obawy – dziecko nie było z nią spokrewnione.
W lutym 2024 roku jej prawnicy skontaktowali się z kliniką, która miesiąc później poinformowała biologicznych rodziców chłopca o pomyłce. Ci natychmiast podjęli kroki prawne, domagając się odebrania dziecka.
Murray chciała zatrzymać syna i zatrudniła prawnika zajmującego się prawem rodzinnym, ale po kilku miesiącach walki prawnej doszła do wniosku, że nie ma szans na wygraną. W maju 2024 roku podczas rozprawy sądowej oficjalnie przekazała dziecko jego biologicznym rodzicom.
- Każdego dnia myślę o nim. Zastanawiam się, co robi, jakie kamienie milowe osiągnął. Wychowywałam go przez pięć miesięcy, ale nie widziałam jego pierwszych kroków, nie znam jego pierwszych słów. Nie wiem, jakim staje się człowiekiem – mówiła ze łzami w oczach.
Co stało się z jej zarodkiem?
Do dziś Krystena Murray nie wie, co stało się z jej własnym zarodkiem – czy został omyłkowo wszczepiony innej kobiecie, czy też nigdy nie doszło do jego transferu. W pozwie zarzuca klinice m.in. rażące zaniedbanie, oszustwo, naruszenie obowiązku powierniczego, brak świadomej zgody oraz naruszenie standardów etycznych w branży medycznej.
Kancelaria prawnicza Peiffer Wolf Carr Kane Conway & Wise, reprezentująca kobietę, domaga się odszkodowania w wysokości ponad 75 tys. dolarów, a także dodatkowych rekompensat za koszty prawne oraz szkody emocjonalne.
"Od 13 lat zajmuję się sprawami błędów klinik płodności. Zdarza się, że pacjenci nie otrzymują tylu zarodków, ile oczekiwali, albo procedura nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Ale nikt nie myśli, że może dojść do czegoś takiego – że wszczepią ci zarodek kogoś innego. To koszmar, który nigdy nie powinien się wydarzyć" - zaznaczył Adam Wolf, prawnik reprezentujący Murray.
Wolf zwraca uwagę na konieczność zaostrzenia procedur i zabezpieczeń w klinikach in vitro, aby uniknąć podobnych dramatów w przyszłości. Mimo że proces sądowy dopiero się rozpoczyna, Krystena Murray chce nagłośnić swoją historię, aby zapobiec podobnym tragediom w przyszłości.
- Nie jesteście sami. Nie milczcie. Jeśli nie będziemy mówić głośno o naszych doświadczeniach, nic się nie zmieni. A to będzie się powtarzać – apeluje.
Pomimo traumy, Murray nie porzuciła marzeń o macierzyństwie. Obecnie kontynuuje leczenie w innej klinice i ma nadzieję, że wkrótce spełni swoje marzenie o byciu matką.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- ABC News