Trwa ładowanie...

Bała się być transpłciową mamą w Polsce. "Grozili, że całą naszą rodzinę spalą"

 Blanka Rogowska
27.03.2023 09:17
Tęczowa rodzina: Już dawno wyjaśniłyśmy 4-latkowi, czym jest transpłciowość
Tęczowa rodzina: Już dawno wyjaśniłyśmy 4-latkowi, czym jest transpłciowość (archiwum prywatne)

Kasia Gauza jest osobą transpłciową. Wraz z żoną Aleksandrą Knapik-Gauzą wychowuje czteroletniego synka Stasia. - Sam zaczął zadawać pytania, bo ja mam jednak inną budowę ciała. Tłumaczę mu, że urodziłam się w ciele chłopca, ale czułam się dziewczynką. On wtedy odpowiada, że jest chłopczykiem, który ma ciało chłopca. Ma to już po swojemu przemyślane - opowiada Kasia w rozmowie z WP Parenting.

Blanka Rogowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Zawsze chciałyście mieć dzieci?

Kasia: Ja długo nie chciałam. Gdy byłam na studiach, znajomym rodziły się dzieci. Widziałam, że ich życie stało się całkowicie rodzicielstwu podporządkowane. Chciałam być niezależna.

Alex: Ja dzieci chciałam mieć, choć to się zmieniało. Na studiach byłam w długim związku, więc myślałam, że będzie typowo: zaręczyny, ślub, rodzina. Zamiast tego był wyjazd na zagraniczne studia doktoranckie i szalony czas bycia singielką w USA. Myślałam, że zostanę bezdzietną z wyboru. A potem spotkałam Kasię, która na samym początku powiedziała, że z nią trzeba chodzić, że żadne niepoważne układy nie wchodzą w grę. Po tygodniu mieszkałyśmy już razem.

Aleksandra, Kasia i Staś
Aleksandra, Kasia i Staś (archiwum prywatne)

Kasia: A po miesiącu Alex zapytała mnie, jak naprawdę mam na imię.

Alex: Odpowiedziała nieśmiało, że Kasia. Zaczęła się otwierać. Tranzycja zbiegła się w czasie z początkiem naszego związku.

Po trzech miesiącach byłyśmy w pierwszej ciąży, którą niestety straciłam. Po roku w następnej. W 2019 roku na świat przyszedł Staś. W 2020 roku wzięłyśmy ślub.

Ciąża była planowana?

Kasia: Pierwsza nie, druga tak.

To była łatwa decyzja?

Kasia: Miałyśmy w sobie lęk przed byciem tęczową rodziną w Polsce. Ale uderzyło nas to dopiero, gdy Staś był na świecie.

Mniej więcej rok wcześniej zaczęłam używać żeńskiego imienia, ubierałam się inaczej, zaczęłam zapuszczać włosy.

Ale nie wyglądałam jeszcze tak kobieco, jak teraz. Bałam się, że gdy będę pchała wózek, ktoś chory z nienawiści do nas podejdzie, wyzwie mnie od pedofilów, dojdzie do konfrontacji. Cały czas miałam to z tyłu głowy.

Kiedyś, gdy byłam na ulicy sama, jakiś facet chciał mnie pobić. I to w centrum Łodzi, w ciągu dnia. Kierowcy wybiegli z samochodów i gościa odciągnęli. Innym razem robotnicy odeszli od budowy i zaczęli mnie nagrywać.

Alex: Moi rodzice, choć Kasię zaakceptowali, byli zestresowani, jak świat na naszą rodzinę zareaguje. Nasi znajomi są bardzo tolerancyjni, więc myślałyśmy, że w takiej naszej bańce da się żyć, że wyślemy dziecko do prywatnego przedszkola, szkoły, żeby chronić je przez nieprzyjemnymi komentarzami.

Kasia: W Łodzi prowadziłyśmy otwarte życie. Byłyśmy aktywistkami. Alex startowała do rady miejskiej, europarlamentu. Byłyśmy pierwszą tęczową rodziną w telewizji śniadaniowej.

Alex: Ludzie robili memy z naszym wizerunkiem, pisali straszne rzeczy, raz grozili, że całą naszą rodzinę spalą. Na proteście, gdy stanęłam pod tęczową flagą, kobieta zaczęła krzyczeć mi w twarz: "ty lesbo, dzieci nigdy nie będziesz miała". Zdębiała, gdy zobaczyła, jak karmię Stasia piersią.

Ale dużo było też wiadomości wspierających. Sporo jednopłciowych par pytało nas, jak udało nam się wziąć ślub w Polsce, czy możemy polecić klinikę, bo marzyły o dziecku. Nie wiedziały, że Staś jest naszym biologicznym dzieckiem.

Ślub wzięłyśmy w urzędzie stanu cywilnego w Łodzi. Gdy urzędniczka zobaczyła w papierach Kasi męskie imię, skierowała sprawę do sądu rodzinnego. Ten zgodę wyraził. Podczas składania przysięgi Kasia musiała używać męskiego imienia, ale cała reszta była taka, jak sobie wymarzyłyśmy. Byłyśmy w identycznych białych sukniach. Dwie panny młode pod polskim godłem. Teraz gdy Kasia dojdzie do momentu, w którym będzie chciała zmienić imię w polskim dowodzie, będzie musiała - według polskiego prawa - się ze mną rozwieść.

Dlaczego wyprowadziłyście się do Szwecji?

Kasia: Dostałam pracę, ale nie był to powód. W moim zawodzie w Polsce zarabiałam naprawdę dobrze.

Alex: Powody były dwa. Kluczowy był raport IPCC z maja 2019 o stanie planety. Wtedy pomyślałam: na taki świat sprowadziłyśmy dziecko? W Polsce latem brakowało wody. Nie ma żadnej polityki klimatycznej. Chciałyśmy wyjechać tam, gdzie jest czystsze powietrze i jakiś plan na kryzys klimatyczny.

Kasia: Drugi powód był taki, że byłyśmy rodziną tęczową. W 2019 roku był marsz równości w Białymstoku, gdzie ludzie byli przez zorganizowanych nacjonalistów masowo wyłapywani i bici. Rok później sam prezydent Andrzej Duda powiedział o osobach LGBT+: "Próbuje się nam, proszę państwa wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia". Zaczęły powstawać "strefy wolne od LGBT".

My się nie wstydzimy tego, kim jesteśmy. Nie zamierzałyśmy się nigdy chować. Ale dziecko to co innego. Nie chciałyśmy, żeby dorastało, słysząc takie rzeczy, żeby zderzyło się ze szkołą Przemysława Czarnka.

Zaraz po przeprowadzce do Szwecji w naszym mieście był marsz równości. Cały Göteborg, ulice, autobusy, sklepy, instytucje, kościoły, wszystko było w tęczowych flagach. Staś wie, że to flaga naszej rodziny.

W szwedzkich dokumentach mam żeńskie imię. W przedszkolu są inne tęczowe rodziny, w domu kultury spotkania dla tęczowych rodzin. Nie musimy mieć cały czas z tyłu głowy strachu. Odetchnęłyśmy.

Tutaj nawet w przedszkolu prywatnym, prowadzonym przez kooperatywę rodziców czy organizację religijną, nie wolno uczyć rzeczy sprzecznych z państwową normą, konwencją praw dziecka, wiedzą medyczną itd. Nikt naszemu dziecku nie powie, że jego mama jest wynaturzeniem, że powinniśmy się leczyć na głowę, że jesteśmy jednym wielkim grzechem. W publicznych przedszkolach też są tęczowe flagi, a w programie jest nauka o różnych mniejszościach, także etnicznych, religijnych. W placówce Stasia długo pracowała nauczycielka w hidżabie i świetnie się wszyscy dogadywaliśmy.

Kasiu, gdy dowiedziałaś się o ciąży, myślałaś o sobie od razu jako o matce?

Byłam zmieszana, bo bałam się, jak świat to przyjmie, jakie to będzie miało konsekwencje dla dziecka. Alex od razu była pewna, że ja będę mamą. I tak się naturalnie stało. Staś mówi do nas: mama Kasia i mama Akek. Kiedyś nie umiał wypowiedzieć słowa "Alex" i tak zostało.

Czułaś jakiś brak w związku z tym, że to nie ty urodziłaś Stasia?

Kasia: Nie czułam zazdrości, jeśli chodzi o poród. Ale karmienia piersią mi brakowało. To inny rodzaj bliskości. Alex umiała Stasia szybciej uspokoić.

Powiedziałyście, że Staś wie, że tęczowa flaga jest wasza. Co on z tego rozumie?

Wie, że na świecie są różne rodziny. Mamy specjalne książeczki na ten temat, znajome rodziny, gdzie są dwie mamy, gdzie jest mama i tata czy tylko mama. Rozumie, kim jest tata. W bajkach dla dzieci króluje jednak ten tradycyjny model. Czasem, gdy bawimy się w dom, Staś zarządza, że Alex jest tatą, ja mamą. Innym razem postanawia, że bawimy się w dwie mamy. Nigdy nie pytał nas, czy ma tatę, nie mówił, że mu taty brakuje.

Uważacie, że Staś powinien mieć męski wzorzec?

Raczej po prostu wzorzec dobrego człowieka. Ma w swoim życiu wielu fajnych, bliskich mężczyzn: dziadka, wujków, naszych znajomych. Wie, że na świecie są mężczyźni, kobiety i osoby transpłciowe.

Kasia Gauza z synkiem Stasiem
Kasia Gauza z synkiem Stasiem (Archiwum prywatne)

Miałyście już z czterolatkiem rozmowę o transpłciowości?

Wielokrotnie. Sam zaczął zadawać pytania, bo ja mam jednak inną budowę ciała. Tłumaczę mu, że urodziłam się w ciele chłopca, ale czułam się dziewczynką. Mówię, że tacy ludzie na świecie są. On wtedy odpowiada, że jest chłopczykiem, który ma ciało chłopca. Ma to już po swojemu przemyślane.

Dla nas to było zaskakujące, jak wcześnie zaczął być ciekawy tych spraw. My tych rozmów nie inicjowałyśmy. Wbrew temu, co mówi Kościół i prawica, takie tematy są dla dzieci naturalne.

Alex: Nie tylko tęcza naszą rodzinę definiuje. Od większości polskich rodzin różni nas też to, że wychowujemy Stasia w zasadach rodzicielstwa bliskości, w podążaniu za dzieckiem. W naszym domu nie ma kar i nagród, tylko motywacja, tłumaczenie. Nie wierzymy, że jak się dziecka nie dyscyplinuje, to ono wejdzie na głowę. Nie krzyczymy, nie stosujemy szantażu. Jak powiesz maluchowi, że ma posprzątać pokój, bo nie obejrzy bajki, to nie uczysz go, dlaczego porządek jest ważny. Staramy się, żeby sprzątanie było zabawą, żeby nie kojarzyło się z czymś niemiłym.

Oczywiście zdarza nam się, że emocje wezmą górę. Wtedy Staś sam nas stopuje i mówi: "to nie było miłe", "nie jesteś miła".

W szwedzkich przedszkolach od wczesnych lat uczą zasady "Stopp! Min kropp!", która oznacza "stop, moje ciało". To narzędzie i hasło, które ma pomóc dziecku w chronieniu autonomii cielesnej. Pozytywnie nas to zaskoczyło. Nie chcemy, żeby Staś kiedykolwiek czuł się do czegoś zmuszany.

Kasia Gauza i Aleksandra Knapik-Gauza
Kasia Gauza i Aleksandra Knapik-Gauza (Archiwum prywatne)

Planujecie więcej dzieci?

Kasia: Tak.

Alex: Staś ciągle powtarza, że chce bobo brata. Absolutnie chcemy mieć więcej dzieci.

Blanka Rogowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze