Trwa ładowanie...

8-latka wróciła ze szkoły z obciętymi włosami. Ojciec oskarża sprzątaczkę i opiekunkę

Avatar placeholder
12.06.2023 11:49
Sprzątaczka i opiekunka ze szkolnej świetlicy podcięły dziewczynce włosy. Rodzice poszli do kuratorium
Sprzątaczka i opiekunka ze szkolnej świetlicy podcięły dziewczynce włosy. Rodzice poszli do kuratorium (East News)

W jednej ze szkół w powiecie łańcuckim ojciec odbierający córkę zauważył, że ma ona znacznie skrócone włosy. Początkowo myślał, że obcięła je mama ośmiolatki. Jak twierdzi, okazało się jednak, że zrobiła to szkolna sprzątaczka wraz z opiekunką ze świetlicy. Powód? W tej chwili trwa o niego spór.

spis treści

1. Obcięły włosy dziecku bez zgody rodziców

W szkole w małej wsi w powiecie łańcuckim doszło w połowie kwietnia do nietypowej sytuacji: ojciec jednej z dziewczynek, odbierając ją z placówki, zauważył, że dziecko ma skrócone włosy o około 15 cm.

"Odebrałem dziecko ze świetlicy, zauważyłem, że ma przykrótkie włosy, ale myślałem, że dzień wcześniej żona coś przy nich kombinowała. Później w domu, gdy żona wróciła z pracy, okazało się, że to nie jej robota. Dziecko miało przycięte włosy o 15 cm" - powiedział ojciec dla "Wyborczej".

Zobacz film: "Narzekał na ból nóg. Diagnozą był rak"

Włosy dziewczynki są bardzo długie, sięgają do ud. Jak podkreślił mężczyzna, ośmiolatka "bardzo je lubi i zapuszcza od zawsze". Jego zdaniem przyciąć miały je bez zgody rodziców pracownica szkolnej świetlicy i sprzątaczka.

2. Obcięły przez wszawicę?

Zgodnie z relacją mężczyzny, podczas wcześniejszej wywiadówki zwracał uwagę na powracającą w klasie córki wszawicę. Zagroził wówczas, że zgłosi sprawę do odpowiednich instytucji. W odpowiedzi usłyszał od wychowawczyni, że należy obciąć włosy jego córce. Kobieta zasugerowała, że jej długie pasma mogą być przyczyną wspomnianej choroby pasożytniczej.

Według ojca obcięcie włosów dziewczynki polegało na zorganizowaniu na nią zasadzki: jedna kobieta odwróciła uwagę ośmiolatki, a druga w tym czasie przycięła jej włosy.

Inaczej sprawę widzi opiekunka ze świetlicy. Jej zdaniem dziewczynka bardzo lubiła sprzątaczkę. Któregoś dnia w świetlicy wskoczyła jej na kolana. Kobieta zauważyła u niej "zlepiony malutki kołtunek na włosach" i przycięła jej 2 cm włosów "jedynie przy samej gumce".

3. Rodzice zgłosili sprawę do kuratorium

Początkowo rodzice dziecka chcieli puścić sprawę w niepamięć. Po spotkaniu z dyrektorem szkoły zgłosili jednak sprawę do kuratorium. Są źli, że dyrektor nie podjął żadnych kroków, dalej pozwalając kobietom na pracę bez żadnych konsekwencji.

"Dyrektor całą winę próbował zrzucić na panią sprzątaczkę. Powiedział, że ona nie jest pracownicą szkoły, lecz innej instytucji, podobnie miała się sprawa z opiekunką. Ale przecież wszystko dzieje się w budynku szkoły, dlatego dla nas to jednak wciąż pracownica oświaty" - opowiada "Wyborczej" ojciec ośmiolatki.

"Wyborczej" udało się ustalić, że sprzątaczka była zatrudniona przez miejscowy oddział Caritas Polska, zaś opiekunka - w gminnym centrum kultury. Mimo zaś, że w placówce działają kamery, dyrektor powiedział, że nie zarejestrowały chwili obcięcia włosów ("Chcieliśmy to sprawdzić, ale jest mała pojemność danych" - tłumaczył).

Zgodnie z relacją dyrektora sprzątaczka przeprosiła rodziców dziewczynki. Twierdziła, że przycięła jej włosy, ponieważ zrobiły się jej kołtuny. Już nie pracuje w placówce - jej umowa miała się zakończyć wraz z końcem maja.

A co z opiekunką ze świetlicy? Kobieta relacjonuje, że przepraszała rodziców. Po rozmowie u dyrektora ośmiolatka miała jeszcze przez miesiąc uczęszczać do świetlicy. W tym czasie kobieta miała z jej rodzicami dobre relacje.

"Na miłość boską, nie było w tym żadnej przemocy" - twierdzi opiekunka.

Kuratorium oświaty przeprowadziło w szkole kontrolę, jednak szkoła jedynie wynajmuje pokój świetlicy, a pracownicy nie są zatrudnieni w szkole, nic więc nie wykazano, a sprawę umorzono.

Pracodawcą opiekunki jest gminne centrum kultury, które monitorowało całą sprawę.

"Praca opiekunki jest bardzo pozytywnie oceniana przez rodziców i nigdy żadnej skargi nie było. Ta dziwna sytuacja została wyjaśniona przez dyrektora centrum kultury. Było postępowanie wyjaśniające i nikt nie dopatrzył uchybień, na podstawie których pracownika można by zwolnić z pracy lub odsunąć od opieki nad dziećmi. Doszło do niefortunnego zdarzenia" - powiedział "Wyborczej" Jakub Czarnota, wójt gminy Łańcut.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze