3-latek miał sepsę. Zmarł 30 minut po przywiezieniu do szpitala
Trzyletni chłopiec, Theo Tuikubulau, zmarł z powodu sepsy wywołanej inwazyjnym paciorkowcem grupy A. Jak ustalono w trakcie dochodzenia, jego śmierć była wynikiem serii "zmarnowanych okazji" do wcześniejszego udzielenia mu pomocy.
W tym artykule:
Złe samopoczucie i błędna diagnoza
Theo został przyjęty do szpitala w Plymouth 6 lipca 2022 roku z objawami przypominającymi grypę – wysoką gorączką i trudnościami z oddychaniem. Po kilku godzinach wypisano go z rozpoznaniem infekcji górnych dróg oddechowych.
Jego stan w kolejnych dniach pogarszał się, ale matka Kayleigh Kennerford sądziła, że to naturalny etap zdrowienia. - Lekarz mówił, że może się pogorszyć, zanim nastąpi poprawa. Patrzyłam, jak moje dziecko się pogarsza, myśląc, że to część procesu. A on naprawdę umierał – mówiła przed sądem.
Matka próbowała skontaktować się z lekarzem, którego numer zapisany był w karcie, ale została przez pielęgniarkę zlekceważona. Około 23:00 zadzwoniła pod numer 111. Po trzech kolejnych telefonach karetka dotarła do domu dopiero przed północą.
Mierzyła buty w sklepie. Zaraziła się sepsą
Theo trafił na oddział ratunkowy po godzinie 1:00 w nocy, a zmarł około 1:35 w wyniku zatrzymania krążenia. Kluczową rolę odegrała różnica w systemach klasyfikowania zgłoszeń: operator numeru 111 zakwalifikował przypadek jako kategorię drugą, co nie wymaga natychmiastowej interwencji.
Tymczasem już wcześniej, według danych z South West Ambulance Service Trust, stan Theo został oceniony jako "zagrożenie życia" (kategoria pierwsza). Zdaniem przedstawiciela tej służby czas przyjazdu byłby znacznie krótszy, gdyby wezwanie obsługiwała ich centrala.
Zobacz także: Dziecko zmarło. Ratownik opublikował zdjęcie i ostrzega
Czy dało się uratować dziecko?
Ekspert z zakresu medycyny ratunkowej, profesor Damian Roland, ocenił, że decyzja o wcześniejszym wypisie nie była błędem. Jednak po wieczornym telefonie matki Theo powinien zostać natychmiast ponownie zbadany.
Choć nie da się jednoznacznie określić, czy wcześniejsza interwencja zapobiegłaby śmierci, Roland przyznał, że możliwe, że nie doszłoby do zatrzymania krążenia w tamtym czasie.
Asystentka koronera Louise Wiltshire zwróciła uwagę na problem istnienia "dwutorowego systemu" oceny pilności zgłoszeń – innego w numerze 111, innego w 999 – który może prowadzić do opóźnień i nierównego traktowania pacjentów.
Śmierć Theo stała się tragicznym symbolem niespójności i niedoskonałości brytyjskiego systemu ratownictwa medycznego. Zawiodły procedury, zawiodła komunikacja i zawiodła nadzieja matki, że jej dziecko wyzdrowieje.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- Express