Trwa ładowanie...

2-latek przestał oddychać. W ostatniej chwili uratowała go fryzjerka

 Maria Krasicka
Maria Krasicka 13.05.2022 10:51
Dwulatek przestał oddychać, bo zakrztusił się lizakiem
Dwulatek przestał oddychać, bo zakrztusił się lizakiem (Facebook)

Młoda mama postanowiła ostrzec innych rodziców, po tym, jak jej dwuletni syn o mały włos nie udusił się lizakiem. Mimo że chłopiec cały czas siedział na jej kolanach, doszło do niebezpiecznej sytuacji. Gdyby nie szybka reakcja fryzjerki, mogłoby dojść do tragedii. - Wszystko działo się w zwolnionym tempie – mówi mama.

1. Dwulatek zadławił się lizakiem

Amy Mantle z Bispham (Wielka Brytania) poszła razem z dwuletnim synkiem do fryzjera. Kiedy kobieta miała układaną fryzurę, chłopiec siedział spokojnie na jej kolanach. By dodatkowo go zająć i wynagrodzić czas oczekiwania, otrzymał od fryzjerki lizaka.

Amy nie protestowała, ponieważ cały czas miała malca na oku. Pozwoliła więc mu cieszyć się słodyczami. Niestety to, co miało być relaksującą chwilą dla młodej mamy, szybko przerodziło się w koszmar. Amy zobaczyła, że chłopiec trzyma w ręce sam patyczek. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że cukierek odpadł, a jej syn nie może oddychać.

- Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy w lustrze, a ja zapytałam, czy jest w porządku. Wtedy moja fryzjerka spojrzała i krzyknęła: nie jest w porządku – mówi Amy. – Wszystko działo się w zwolnionym tempie – dodaje.

Baker zakrztusił się lizakiem
Baker zakrztusił się lizakiem (Facebook)

Na szczęście fryzjerka Gemma Fairhurst, widząc panikę w oczach mamy, szybko przeszła do działania. Złapała Bakera do góry nogami i wielokrotnie uderzała go w plecy. Po około 30 sekundach cukierek wypadł, udrażniając jego drogi oddechowe.

- Rozpłakał się, a ja go przytuliłam i usiadłam z nim po drugiej stronie salonu. Siedzieliśmy tak przez około 20 minut – mówi Amy. - Nigdy w życiu nie doświadczyłam takiego strachu. Gdyby nie Gemma, Baker mógłby już nie żyć – dodaje.

2. Pierwsza pomoc przy zadławieniu

Amy postanowiła opowiedzieć o swoim doświadczeniu, by ostrzec innych rodziców i nakłonić ich do nauki pierwszej pomocy. Nie wiadomo kiedy taka umiejętność może się przydać.

- Od tego zdarzenia mam paranoję na punkcie zadławień i nigdy nie daję moim dzieciom drobnych cukierków, winogron, czy zabawek. Uświadomiłam sobie, że w ten sposób narażam je na niebezpieczeństwo i nie mam szkolenia z pierwszej pomocy. Nie umiałabym im pomóc – mówi.

Jak dodaje, to właśnie bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze. Odkładając decyzję o nauce pierwszej pomocy przedmedycznej, naraża się życie swoich pociech. Nie warto więc ryzykować i zainwestować czas w naukę.

Amy z dziećmi
Amy z dziećmi (Facebook)

Maria Krasicka, Wirtualna Polska

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze