Nastolatkowie w pułapce edukacyjnej. Tysiące będzie mieć problem
Reforma edukacji sprzed 11 lat i jej cofnięcie w 2017 r. sprawiły, że 16,5 tys. 17-letnich absolwentów szkół zawodowych nie będzie mogło legalnie pracować. By uniknąć kar dla rodziców, wielu z nich fikcyjnie zapisuje się do szkół wieczorowych. To efekt zmian w systemie, które pozostawiły młodych bez realnych opcji na start w zawodzie.
W tym artykule:
Problem niepełnoletnich absolwentów
Początkowo planowano, że uczniowie spędzą sześć lat w szkole podstawowej, trzy lata w gimnazjum, a następnie kontynuują naukę w szkołach średnich. W przypadku szkół zawodowych miało to oznaczać ukończenie edukacji w wieku 18 lat. Jednak reforma przeprowadzona w 2017 roku przez minister Annę Zalewską zlikwidowała gimnazja i przywróciła ośmioklasową podstawówkę, co zaburzyło pierwotny plan edukacyjny.
W efekcie dzieci spędziły osiem lat w szkole podstawowej, po czym w 2022 roku rozpoczęły naukę w szkołach branżowych pierwszego stopnia. Po trzech latach edukacji zawodowej kończą szkołę w wieku 17 lat, co rodzi poważne problemy prawne i zawodowe. Zgodnie z artykułem 70 Konstytucji RP obowiązek nauki trwa do ukończenia 18. roku życia.
W konsekwencji młodzież mimo skończenia szkoły nie może iść do pracy, podpisać umowy i oczekiwać normalnych stawek. Wielu musi na pół roku lub rok zapisać się do jakiegoś wieczorowego liceum tylko po to, by dalej mieć status ucznia. Bez tego rodzice takich 17-latków mogą być zobowiązani do zapłacenia kary za to, że ich syn czy córka nie wypełnia obowiązku szkolnego.
Co jedzą dzieci w szkołach? Odpowiedź może zaskoczyć
Problem dotyczy także licealistów, którzy rozpoczęli naukę jako sześciolatkowie i teraz, jako niepełnoletni, rozpoczynają studia.Brak pełnoletności uniemożliwia im np. zamieszkanie w akademikach.
Problem dotyczy tysięcy 17-latków
Według wyliczeń Ministerstwa Edukacji i Nauki z czasów, gdy na jego czele stał Przemysław Czarnek, w 2025 roku aż 16,5 tysiąca młodych ludzi ukończy szkoły branżowe pierwszego stopnia, mając zaledwie 17 lat. Problem nie jest więc marginalny i będzie dotyczył coraz większej liczby uczniów. Pomimo interpelacji poselskich i apeli ekspertów, resort nie przedstawił dotąd konkretnych rozwiązań. Politycy opozycji wskazują na konieczność zmiany przepisów, aby umożliwić 17-latkom legalne podjęcie pracy.
Samorządowcy również biją na alarm.
- Sam powiem podległym mi urzędnikom, by do tej kwestii podchodzili w bardzo wyrozumiały sposób - mówi w rozmowie z Onetem Łukasz Filipowicz, burmistrz Zakopanego. - Nie będziemy wnosić o kary dla rodziców uczniów, którzy ukończyli szkoły, ale nie są jeszcze pełnoletni.
- To jest jednak zupełnie inna sytuacja niż uczeń, który ma np. 14 lat, ale wagaruje, nie chodzi na lekcje, bo mu się nie chce, a rodzice go do tego nie mobilizują. Nie. Tu mówimy o chaosie prawnym wywołanym przez kolejne rządy, które robiły reformy edukacji niemalże po omacku i bez zastanowienia się nad konsekwencjami. Młodzież i rodzice nie mogą ponosić konsekwencji nieodpowiedzialnych działań posłów - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródła
- Onet