35-latek ma zaczepiać dzieci w Aninie. "Jest agresywny i niebezpieczny"
W Aninie, w pobliżu Szkoły Podstawowej nr 218, dochodzi do niepokojących incydentów, które wzbudzają strach wśród dzieci i ich rodziców. Według rodziców w rejonie placówki regularnie pojawia się 35-letni mężczyzna, który zaczepia uczniów wracających do domów po lekcjach.
1. "Boimy się o swoje dzieci"
Jak relacjonują dziewczynki, zachowanie 35-latka jest agresywne - nie tylko kieruje do nich wulgarne słowa, ale także próbuje nawiązać fizyczny kontakt i składa im niestosowne propozycje.
Rodzice informują, że sytuacja była wielokrotnie zgłaszana policji oraz straży miejskiej, jednak ich zdaniem działania służb są niewystarczające. Policja potwierdziła, że otrzymała zgłoszenia dotyczące tego mężczyzny.
Według relacji świadków mężczyzna pojawia się w okolicy szkoły o różnych porach. Obserwuje dzieci, a następnie zaczepia je, gdy wracają do domów.
- Ten człowiek jest tu niemal codziennie. Boimy się o swoje dzieci, bo z tego, co córka mówiła, ten człowiek jest agresywny i niebezpieczny - mówi ojciec jednej z dziewczynek cytowany przez "Fakt".
Sprawa stała się na tyle poważna, że rodzice postanowili nagłośnić ją w mediach. Podkreślają, że ich dzieci boją się poruszać po okolicy, a sytuacja wymaga pilnej interwencji.
- Nie możemy tak tego zostawić i pozwolić, by nasze dzieci żyły w strachu. Chcemy, aby sprawa nabrała rozgłosu. Po to jest policja i straż miejska, aby dbały o bezpieczeństwo nasze i dzieci. W końcu płacimy na nich podatki - komentują.
2. Niepokojące zaczepki
"Fakt" dotarł do dzieci, które padły ofiarą niebezpiecznego 35-latka. Laura i Oliwier byli w pobliżu szkoły, kiedy mężczyzna podszedł do nich i zaczął zachowywać się agresywnie.
- Staliśmy sobie i rozmawialiśmy. W pewnym momencie przeszedł ten mężczyzna. Dziwnie się zachowywał. Napluł do kosza, potem obrócił się, podszedł do nas i splunął mi pod nogi. Zaczął się stawiać, mówiąc do mnie. "Gówniaro z czego się śmiejesz?. Potem mi groził. Powiedział do mnie: "Masz mamusie i tatusia? Masz gdzie wrócić? Jesteś pewna, że wrócisz do domu?" - relacjonuje przerażona 12-latka.
Następnego dnia mężczyzna ponownie próbował ją zaczepić, ale szybko odpuścił. Podobnych incydentów było więcej. Tosia i Nadia, wracając wieczorem z lodowiska, również natknęły się na tego mężczyznę.
- Tego się nie spodziewałyśmy. Ten człowiek krzyczał w naszą stronę: "Ale bym was zeszmaci…". Odwróciłam się i powiedziałam: "Słucham?". A on do mnie: "Co kur…". Potem zaczął nas gonić i przeklinać, ale jak zobaczył, że są ludzie, to odpuścił. Byłyśmy przerażone - opowiadają dziewczynki.
Podobną sytuację przeżyły Amelia i Marysia. Czekając na autobus, zostały zaczepione przez tego samego mężczyznę.
- Namawiał nas, żebyśmy poszły z nim do pobliskiego pustostanu, że się zabawimy i będzie bardzo fajnie. Wystraszyłyśmy się. Pan, który stał z nami na przystanku, stanął w naszej obronie. Kazał nam iść na ten drugi przystanek i zadzwonić po policję. Potem między nimi doszło do szarpaniny. Ten człowiek, który nas zaczepiał, rzucił się na tego pana, zaczął go bić i wyzywać. Przed przyjazdem policji, uciekł do pobliskiego pustostanu, ale policjanci tam nie poszli - opowiadają dziewczynki.
3. Policja przygląda się sprawie
Rodzice są coraz bardziej zaniepokojeni, bo mimo zgłoszeń nie widzą skutecznej reakcji służb.
W odpowiedzi na pytania dziennikarzy policja zapewnia, że sprawa jest monitorowana, a funkcjonariusze patrolują okolice szkoły. Mundurowi brali też udział w spotkaniu z dyrekcją i rodzicami. Dodano również, że sprawą zajmuje się Ośrodek Pomocy Społecznej, ponieważ mężczyzna może być osobą bezdomną.
Mieszkańcy Anina mają nadzieję, że dzięki nagłośnieniu sprawy służby podejmą bardziej zdecydowane działania, zanim dojdzie do tragedii.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl