Mają synów w klinice Budzik. Opowiadają, jak wygląda wybudzanie [WIDEO]
Każdy pacjent, który znajduje miejsce w Klinice Budzik dla dzieci, trafia do niej w stanie śpiączki. Różne są jednak jej przyczyny. - Michałek, podczas ostatniego weekendu wakacji, dotknął wędką linii średniego napięcia i został porażony prądem - opowiada jego mama Ewa Piontkowska.
1. Wybudzanie to długi proces
Zwyczajny - niezwyczajny dzień w klinice Budzik. Za chwilę rozpoczynają się kolejne zajęcia fizjoterapeutyczne. Ewa Piontkowska, mama 14-letniego Michała, przebiera syna i z trudem sadza na wózek inwalidzki.
Chłopak uśmiecha się, gdy sunie na salę ćwiczeń, wieziony przez jednego z rehabilitantów. Zajęcia się wymagające, ale przynoszą efekty. Michał wraca z nich naprawdę zmęczony.
- Lubi żarty, jest pogodny, empatyczny. Jest po prostu nasz. Nasz kochany Michał - mówi Ewa z uśmiechem, czule patrząc na syna.
Jej pogodna mina zmienia się, gdy opowiada o wypadku, który doprowadził ich do pobytu w Budziku: dwa dni przed końcem wakacji we wrześniu 2023 roku Michał zahaczył wędką o linię średniego napięcia nad jeziorem. Zapadł w śpiączkę i tygodniami walczył o życie. Jego stan w końcu się poprawił, ale chłopak nadal się nie wybudzał.
- Gdy trafiliśmy do Budzika, Michał miał otwarte oczy, ale nie docierały do niego żadne bodźce: nie dawał znaku, że nas słyszy, widzi, rozumie. Tylko patrzył, choć trudno nawet nazwać to patrzeniem, bo nie sterował świadomie gałkami ocznymi, a wręcz miał je wywinięte do góry - mówi Ewa.
Wraz z Michałem spędziła w Budziku 13 miesięcy. Nastolatek, dzięki ciężkiej pracy z pomocą całego zespołu ekspertów i przy wsparciu ukochanej mamy, w końcu się wybudził. Oficjalnie za takiego został uznany w klinice w połowie listopada 2024 roku.
- Dzień wybudzenia jest datą umowną. Wybudzenie jako proces przebiegało bardzo powoli, [to było - przyp. red.] albo jakieś mrugnięcie, albo kontakt wzrokowy, albo uścisk dłoni, potem dźwiękowe artykułowanie odpowiedzi - wspomina Ewa.
2. Miał być w stanie wegetatywnym
Dzisiaj Michał potrafi komunikować się werbalnie. Jego mama wylicza, że umie powiedzieć "mamo" czy "kocham cię".
To słowa, na które czeka w Budziku inna mama - Karolina Krzemień. Jej syn Jacek jest w śpiączce od pół roku. Zapadł w nią 10 kwietnia 2024 roku na szkolnym boisku z powodu niewykrytej wcześniej wady serca.
Gdy wraz z mamą trafił do Budzika, przez długi czas nie robił znacznych postępów. Przełom nastąpił po trzech miesiącach: Jacek, gdy chciał coś przekazać, zaciskał na dłużej powieki.
- Na pewno jest duży postęp, ja się bardzo już z tego cieszę, bo zupełnie inne były rokowania na samym początku w szpitalu - Karolina zawiesza głos. - Że będzie w stanie wegetatywnym. Jak widać, nie jest.
W tej chwili Jacek jest w stanie świadomości minimalnej. To jego półmetek pobytu w Budziku. Zostało mu jeszcze pół roku w klinice. Karolina mocno wierzy w to, że syn się wybudzi.
- Powiedziałam mu, że na Wigilię musi coś do mnie powiedzieć. Najważniejsze teraz, żeby zaczął mówić i wreszcie mi coś powiedział - kończy.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl