W tym roku nie kupi dzieciom prezentów. Zdradziła dlaczego
Dinah van Tulleken, brytyjska stylistka i dziennikarka modowa, prywatnie mama trzylatki i sześciolatki, napisała przejmujący felieton dla "Daily Mail”. Tekst stał się przyczyną wielodniowej dyskusji internautów. Wszystko przez deklarację mamy, która przyznała, że w tym roku nie kupi dzieciom prezentów z okazji Bożego Narodzenia.
W tym artykule:
Boże Narodzenie bez prezentów
Decyzja zapadła w zeszłym roku. "Otoczona papierem do pakowania i porzuconymi prezentami, zasugerowałam mojemu mężowi Chrisowi, że następnym razem nie powinniśmy nic kupować. Ani sobie nawzajem, ani dzieciom" - zaczyna felieton van Tulleken.
Mąż, który nigdy nie był entuzjastą zakupów i rzadko kiedy trafiał w gusta obdarowywanych, przystał na tę decyzję z radością. Po chwili jednak uświadomił sobie, że brak prezentów na Boże Narodzenie, oznacza, że dzieci przestaną wierzyć w św. Mikołaja. Spanikował. Po chwili opowiedział żonie o swojej traumie z dzieciństwa.
"Był rok 1987, a on był przekonany, że najlepszym prezentem pod choinką był plastikowy model twierdzy He-Mana - Castle Grayskull. Okazało się, że była to wersja Castle Grayskull, ale wykonana z miłością przez jego tatę. Jakkolwiek uroczo brzmi to teraz dla nas, dla dziewięcioletniego Chrisa Boże Narodzenie zostało zrujnowane” - pisze van Tulleken.
Nie wyrzucaj skórki po cytrynie. Włóż ją do zmywarki
Dlaczego nie kupi prezentów na Boże Narodzenie?
Kobieta miała jednak swoje argumenty.
"Mamy, według ostrożnych szacunków, równowartość dwóch całych wanien pełnych plastikowych elementów: Lego, Playmobil, Sylvanian Families, modele zwierząt, modele dinozaurów - lista jest długa. Mamy kolejne dwie wanny pełne miękkich zabawek, mimo że każda z dziewczynek darzy uczuciem tylko jedną. W przypadku Lyry jest to siwiejący królik o imieniu Rabbit, a dla Sashy wytarta małpka o imieniu Monkey" - tłumaczy van Tulleken.
Motywacją mamy jest jednak nie tylko nagromadzenie zbędnych przedmiotów w domu. Na problem patrzy znacznie szerzej.
"Jesteśmy coraz bardziej świadomi globalnego wpływu naszych zakupów. Wszystko, co kupujemy dzieciom, trafi na wysypisko śmieci. Wiele z tego już trafiło” - pisze. Poza troską o środowisko, do listy dodaje jeszcze utracony duchowy wymiar świąt Bożego Narodzenia.
"Trudno mi znieść fakt, że o tej porze roku, gdziekolwiek się nie spojrzy, głównym celem jest kupowanie, kupowanie, kupowanie. Biorąc pod uwagę kryzys związany z kosztami życia, wydaje się nieprzyzwoite, że na wszystkich wywierana jest tak ogromna presja, a rzeczy, które kupujemy, są bardziej jednorazowe niż kiedykolwiek" - dodaje.
Co zamiast prezentów?
Najbliżsi autorki nie podzielili jej zdania. Prośba o niekupowanie niczego dzieciom stała się kością niezgody.
"Moja siostra była zbulwersowana i bardzo zła, że będzie uważana za wredną starą ciotkę. Tylko dlatego, że ja chcę pozbawić Boże Narodzenie radości, dlaczego ona ma to robić?" - pisze mama.
Kobieta dodaje, że choć tradycyjnych podarunków w tym roku w jej domu nie będzie, domownicy jednak coś dostaną.
"Dziewczynki są najszczęśliwsze, robiąc proste rzeczy: dręcząc kota, niszcząc salon, budując forty, rysując na meblach, zbierając ślimaki w ogrodzie, denerwując wszystkich w parku i, szczerze mówiąc, oglądając telewizję. Nie potrzebują, ani nawet nie chcą, więcej rzeczy" - pisze mama, która postanowiła, że w tym roku prezenty dla członków rodziny będą niematerialne.
Jej mąż ma ofiarować postanowienie, że będzie spędzał mniej czasu, korzystając z telefonu komórkowego, co miało odbijać się na jakości relacji z rodziną. Ma też mniej pracować w weekendy.
Rodzina obiecała sobie, że w tym roku odbędą razem więcej wycieczek.
"Oboje kupowaliśmy plastik jako substytut znaczącego czasu spędzonego jako rodzice" - dodaje mama, która jest dumna z pomysłu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl