Urodziła, będąc w śpiączce. "W jednej chwili próbowałam zjeść chipsa, a w następnej byłam już mamą"
Atlanta McIntyre z Llantrisant w południowej Walii wciąż nie może uwierzyć, że dziecko, które trzyma delikatnie w objęciach, jest jej. Urodziła je, będąc w śpiączce. Gdy była w ciąży, cierpiała na niepowściągliwe wymioty ciężarnych. Któregoś dnia zadławiła się wymiocinami, które dostały się do płuc.
W tym artykule:
Wymiotowała 20 razy dziennie
Dramatyczny poród Atlanty był skutkiem hiperemesis gravidarum, czyli niepowściągliwych wymiotów ciężarnych - ekstremalnych ciążowych mdłości, które prowadzą do wyniszczających wymiotów. Dotyka to około 1 proc. ciężarnych - księżna Kate cierpiała na nie w każdej ze swoich trzech ciąż i wymagała hospitalizacji z powodu odwodnienia.
- Nie da się opisać uczucia, kiedy ktoś mówi ci, że urodziłaś dziecko, a ty nie miałaś o tym pojęcia Byłam wtedy dopiero w szóstym miesiącu ciąży, to był ogromny szok. W jednej chwili próbowałam zjeść chipsa, a w następnej byłam już mamą - mówi Atlanta w rozmowie z "Fabulous".
- Pamiętam, jak mój partner Danny, 32 lata, powiedział mi, że nasza córka jest bezpieczna, a ja myślałam, że kłamie. Potem dotknęłam miejsca, gdzie był mój brzuch - i już go nie było. To było całkowicie surrealistyczne - dodaje.
Wybudzenie w Klinice Budzik – Michał i Jacek
To była druga ciąża Atlanty kobieta była już dotąd mamą ośmioletniego dziecka z poprzedniego związku.
- Pierwszą ciążę przeszłam bez żadnych komplikacji, ale tym razem wymiotowałam nawet 20 razy dziennie. Wiedziałam, że kobiety mają mdłości w ciąży, ale to było nieustające - rano, w południe i w nocy. Nie mogłam nawet zatrzymać wody w żołądku - opowiada.
Atlanta schudła w ciąży 12 kg
Zaniepokojony Danny nalegał, by Atlanta poszła do lekarza rodzinnego. Zdiagnozowano u niej odwodnienie i przepisano leki przeciwwymiotne. W jej moczu wykryto również ciała ketonowe - oznaka, że organizm spalał tłuszcz zamiast czerpać energię z pożywienia.
Z czasem Atlanta stawała się coraz słabsza i została przyjęta do szpitala. Musiała zrezygnować z pracy jako opiekunka medyczna - była zbyt chora, by pracować.
- Zamiast rosnąć w ciąży, patrzyłam, jak moje ciało znika. Pusty żołądek bolał z powodu kwasów, a nie mogłam nawet wziąć leków, bo od razu wymiotowałam. Gdy byłam w 29. tygodniu ciąży, schudłam ponad 12 kg - to dużo jak na moją drobną posturę 155 cm - mówi kobieta.
W lutym 2024 roku, będąc w szpitalu książęcego Karola w Merthyr Tydfil, Danny próbował zachęcić ją do zjedzenia chipsów.
- Zaczęłam je podgryzać, ale zaraz zaczęłam potwornie wymiotować. Czułam, jak mój brzuch się kurczy, próbując wyrzucić choćby ten kęs. Zaczęłam gwałtownie kaszleć i zorientowałam się, że się duszę. Byłam przerażona. Nie mogłam oddychać. Potem wszystko zrobiło się czarne - i nie pamiętam nic, aż do momentu, gdy się obudziłam - wspomina.
Okazało się, że Atlanta zadławiła się wymiocinami, które dostały się do płuc. Wprowadzono ją w stan śpiączki farmakologicznej. Przerażony Danny usłyszał, że trzeba natychmiast przeprowadzić cesarskie cięcie, by uratować kobietę i dziecko.
Dramat na oddziale
Ich córka, Poppy, przyszła na świat trzy miesiące przed terminem, ważąc zaledwie 1,36 kg. Przez następne trzy dni Danny spędzał czas na zmianę przy łóżkach partnerki i córki - aż Atlanta obudziła się ze śpiączki.
- Otworzyłam oczy, a Danny trzymał mnie za rękę. Uśmiechnął się i pokazał mi zdjęcie na telefonie, mówiąc, że urodziłam naszą córkę. Nie uwierzyłam. Myślałam, że żartuje. Dotknęłam brzucha - nie było już brzucha, ale była blizna. Patrzyłam tylko na to zdjęcie. Wszystko było surrealistyczne - opowiada Atlanta.
Atlanta nadal była zbyt chora, by zobaczyć się z córką - miała zapalenie płuc. Minęło dziesięć dni, zanim mogła zostać wypisana i spotkać się z Poppy.
Od tego czasu minął już rok. Poppy świetnie się rozwija, a jej mama cieszy się, że cała historia dobrze się skończyła.
- Jestem ogromnie wdzięczna, że mogłyśmy świętować jej urodziny, bo mogło być zupełnie inaczej. Czuję jednak, że zostałam pozbawiona radości porodu. Marzyłam o naturalnym porodzie w wodzie, bez ingerencji medycznej. Ale patrząc na Poppy, widzę, jak cenne jest życie. Jestem po prostu wdzięczna, że obie jesteśmy tutaj - kończy.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródło: "The Sun".