Trauma na porodówce. "Jestem mamą, ale bez dziecka"
Utrata dziecka jest dla większości rodziców niewyobrażalną stratą. Są jednak takie historie, gdy jednego dnia matka traci jedno dziecko i jedno zyskuje. Opowiedziała o tym Agnieszka, która jest znana w sieci pod nickiem "Będzie dobrze synku". "Jedno moje dziecko zabierają w inkubatorze na Oddział Intensywnej Opieki Noworodka, drugie do kostnicy. Jestem matką, ale bez dziecka..." - pisze.
Historia Agnieszki
33-letnia Agnieszka, z zawodu psycholog, prowadzi w mediach społecznościowych konta pod nazwą "Będzie dobrze synku", pokazując swoje życie z niepełnosprawnym pięcioletnim synem Olkiem. Chłopiec cierpi na mózgowe porażenie dziecięce.
"Chcę pokazać, że życie nie kończy się na diagnozie dziecka, walczę o niego i własne szczęście" - napisała pod jednym ze swoich ostatnich filmów.
Agnieszka szczerze opowiedziała w sieci o tym, jak w 33. tygodniu ciąży straciła jedno z bliźniąt - brata jej synka Olka.
Poród w prywatnej klinice?
"Od tygodnia leżałam na patologii ciąży, tej samej, na której 14 tygodni wcześniej dowiedziałam się, że serduszko jednego z moich synków przestało bić. Na tym samym oddziale, na którym kazano nam czekać, bo może się nic nie wydarzyć, a może być tak, że drugiego także stracę" - rozpoczyna swój wpis kobieta.
Jak wynika z jej relacji, mimo odejścia wód nie było skurczy porodowych.
"W dyżurce byłam opisana jako ciężarna w ciąży bliźniaczej, nowa zmiana nie wiedziała o mojej 'sytuacji', położna zaczęła szukać tętna drugiego dziecka, ja wiedziałam, że ostatnie bicie serca ustało wiele tygodni wcześniej, ale mówienie o tym było bolesne, jakby to było przed sekundą..." - pisze.
Siódmego dnia Agnieszka usłyszała, że lekarze przeprowadzą u niej cesarskie cięcie. Miała nic nie jeść od północy, założono jej cewnik i specjalne ubranie. Czekała.
Okazało się, że tego dnia zaplanowano za dużo operacji, więc zabieg odbędzie się dzień później. Kolejnego dnia lekarze zakańczają ciążę.
"Neonatolog jest powiadomiony, czeka inkubator z serduszkiem z WOŚP. Czeka też mała trumienka. 11:05 – słyszę: 'Bliźniak 1, 2340 g, 48 cm, 10 punktów w skali apgar, gratulacje syn!'. Słyszę też: 'Bliźniak 2, 100 g, 22 cm...' - opisuje Agnieszka.
"Jedno moje dziecko zabierają w inkubatorze na Oddział Intensywnej Opieki Noworodka (OION - przyp. red.), drugie do kostnicy. Jestem matką, ale bez dziecka..." - dodaje na koniec.
"Nawet sobie nie wyobrażam"
Pod wpisem mamy pojawiło się ponad 50 komentarzy w większości napisanych przez kobiety, które wyrażają swój smutek po przeczytaniu jej trudnej historii. Niektóre dzielą się także swoimi wspomnieniami.
Oto wybrane komentarze:
"Bardzo współczuję, że musiałaś przez to przejść. Jak leżałam w szpitalu wiele tygodni w ciąży i sama nie wiedziałam, ile z moich dzieci przeżyje, to przede mną była właśnie kobieta w identycznej sytuacji...".
"Jak dziś pamiętam ten dzień, kiedy nam pan z usg powiedział, że jedno z trojaczków nie żyje, drugi gdy ja wyszłam ze szpitala i goniliśmy karetkę z naszymi dziećmi, a po drodze był wypadek z udziałem karetki właśnie z Hamilton (naszego szpitala) i panika, czy to nie one".
"Jestem mamą bliźniąt... Nawet sobie nie wyobrażam. Dużo dobrego dla was".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl