Tak długo potrząsała dzieckiem, które chciała adoptować, że zmarło. Zataiła prawdę
38-letnia Laura Castle przez ponad rok utrzymywała, że śmierć 12-miesięcznego Leilanda-Jamesa była tragicznym wypadkiem. Dopiero na początku maja 2022 roku, podczas procesu, przyznała, że zabiła chłopca, którego chciała adoptować.
1. "Chciałam go tylko uciszyć"
W styczniu 2021 roku doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia. Castle początkowo twierdziła, że 12-miesięczny Leiland-James Corkill, spadł z sofy. Jednak lekarze, którzy badali chłopca po wypadku, odkryli na jego głowie obrażenia, które nie pasowały do opisu zdarzeń przedstawionego przez kobietę. Niestety dziecko zmarło w szpitalu.
Dopiero po ponad roku, w trakcie procesu, Castle przyznała się do zabójstwa, ale stwierdziła, że nie chciała wyrządzić dziecku krzywdy, "chciała je tylko uciszyć".
- Potrząsnęłam moim pięknym chłopcem. Chciałam, tylko żeby przestał płakać - powiedziała swojemu prawnikowi, Davidowi McLachlanowi.
- Ile razy nim potrząsałaś? - zapytał obrońca.
- Nie wiem - odpowiedziała kobieta.
- Ile siły użyłaś? - zapytał ponownie.
- Nie wiem, ale chyba dużo - tłumaczyła Castle.
2. Przyznała, że zabiła 12-miesięcznego chłopca
38-latka wyjaśniła, że Leiland-James uderzył głową w oparcie kanapy i spadł z jej kolana na podłogę.
- Podniosłam go. Po prostu nie mogłam znieść jego płaczu. Jego ręce były bardzo sztywne, a potem opadły - relacjonowała kobieta.
Następnie ze łzami w oczach ponownie przyznała, że zabiła 12-miesięcznego chłopca.
- Dlaczego nie powiedziałaś lekarzom, którzy próbowali ocalić jego życie, co się naprawdę stało? - zapytał sędzia.
- Nie mam usprawiedliwienia. Po prostu spanikowałam. Byłam przerażona konsekwencjami moich działań - odpowiedziała kobieta.
Proces trwa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl