Zarabia 2900 zł. "Dyrekcja myśli, że tylko temperujemy kredki"

Pracują w "wylęgarni wrzasku" za 2900 zł. Każda z nich ma wyższe wykształcenie, wiele skończyło kilka kierunków studiów. Mimo to są często sprowadzane do roli opiekunek. - Rodzice traktują wychowawców świetlic jako pomoc. Inni nauczyciele przedmiotowi mają nas za piąte koło u wozu - opowiada Renata Wojciech, wychowawca świetlicy ze Wschowy.

Rzeczywistość wychowawców świetlic. "Uczniowie dziwią się, że nalewam zupę"Rzeczywistość wychowawców świetlic. "Uczniowie dziwią się, że nalewam zupę"
Źródło zdjęć: © East News / Getty Images
Marta Słupska

Hałas i agresja

Według Głównego Urzędu Statystycznego w roku szkolnym 2022/23 w Polsce działało 14,1 tys. szkół podstawowych, zorganizowanie świetlicy to ich obowiązek. W każdej z nich pracuje przynajmniej jeden nauczyciel, pod którego opieką może znajdować się co najwyżej 25 dzieci.

Tyle teorii. Praktyka pokazuje jednak coś innego. Z powodu braków kadrowych część wychowawców świetlic jest zmuszona zajmować się naraz grupą uczniów nawet dwukrotnie przekraczającą dopuszczalną normę.

- Zdarzało się, że wicedyrektor przysyłała mi starszych chłopaków z gimnazjum pod opiekę, bo akurat nie mieli jakiejś lekcji. Musiałam się wtedy zajmować grupą 60 uczniów. Proszę sobie wyobrazić, co tam się działo… Czułam się bardzo wykorzystana - opowiada WP Parenting Iga (imię zmienione) z województwa wielkopolskiego, która od 19 lat pracuje jako wychowawca świetlicy w wiejskiej szkole.

Niebezpieczna sytuacja w Rosji. Centymetry od tragedii

Nadmiar dzieci generuje ogromny hałas, który bywa trudny nawet wtedy, gdy grupa liczy przepisową liczbę osób. Jedna z nauczycielek, z którymi rozmawiałam, określiła świetlicę jako "wylęgarnię wrzasku".

- Szkoła jest miejscem wysokiego natężenia hałasu, tyle tylko że pozostali nauczyciele są na niego narażeni głównie na przerwach. Nauczyciele ze świetlic przebywają w gwarze i tłoku niemal cały czas. To są naprawdę ciężkie fizycznie i psychicznie warunki pracy - komentuje dla WP Parenting Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego.

- Zgłaszałam, że starsze dzieci się wyzywają i biją, a młodsze na to patrzą, to usłyszałam od pani dyrektor, że to znaczy, że sobie nie radzę i jestem złym nauczycielem - dodaje Iga.

Podczas gdy nauczyciel przedmiotowy może wystawić krnąbrnemu uczniowi odpowiednią ocenę, wychowawcy świetlic nie mają takiej "władzy". W efekcie zdarza się, że są zarówno przez uczniów, jak i rodziców oraz innych nauczycieli traktowani pobłażliwie. Z historii opowiadanych przez wychowawców świetlic wynika, że otoczenie nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego, że ma do czynienia z nauczycielkami nierzadko będącymi absolwentkami kilku kierunków studiów.

- Dużo pracy kosztuje je to, by pokazać, że też są nauczycielkami i mają wykształcenie wyższe. Często są sprowadzane do roli opiekunek. A przecież każda z nas ma skończone studia pedagogiczne ukierunkowane na nasz zawód, każda się dokształca - wylicza Agata Durakiewicz, kierowniczka świetlicy w Szkole Podstawowej nr 220 w Warszawie, nauczycielka ZNP.

- Wciąż pokutuje stereotyp, że świetlica to przechowalnia dzieci. Od wielu lat już tak nie jest. Zajęcia w świetlicach prowadzą wykwalifikowani nauczyciele i robią to bardzo kreatywnie - komentuje Kaszulanis.

O tym, że o wychowawcach ze świetlic wciąż myśli się jako o "obsłudze świetlicy", świadczą wypowiedzi samych nauczycielek.

- Część dzieci mnie lekceważy. Traktuje gorzej niż nauczyciela przedmiotowego, bo ja nie mogę stawiać ocen. Rodzice też patrzą na mnie inaczej. Ostatnio jedna mama zapytała mnie, czy świetlica jest czynna w wakacje… - opowiada Iga.

- Mam poczucie, że wychowawcy świetlic są spychani na margines. Prym wiedzie nauczyciel prowadzący lekcje, a o nas myślą "A, to tylko świetlicowy". Rodzice traktują nas jako pomoc. Inni nauczyciele przedmiotowi mają nas za piąte koło u wozu. Uważają, że nie jesteśmy równie wartościowi jak oni. A tymczasem my ich często zastępujemy w pracy - dodaje Renata Wojciech, wychowawca świetlicy ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Janusza Korczaka we Wschowie.

Renata Wojciech, wychowawca świetlicy ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Janusza Korczaka we Wschowie
Renata Wojciech, wychowawca świetlicy ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Janusza Korczaka we Wschowie © archiwum prywatne

"Świetliczanka to spec od czarnej roboty", "Dyrekcja myśli, że w świetlicy tylko siedzimy i temperujemy kredki" - żalą się w rozmowie z WP Parenting nauczycielki podkreślając, że poza hałasem właśnie brak respektu jest tym, co w ich zawodzie jest szczególnie trudne.

- Nasz zawód jest niedoceniany. Nie mamy dodatku za wychowawstwo, nasze godziny pracy liczą się w godzinach zegarowych, a nie lekcyjnych, nie mamy też przerw - wylicza Renata Wojciech.

W czasie pracy, jak podkreślają nauczycielki, starają się podchodzić do uczniów indywidualnie, ale jest to wyjątkowo trudne zważywszy nie tylko na przepełnienie grup, ale też to, że składają się one z dzieci w różnym wieku, o różnym temperamencie i na innych etapach rozwoju.

- Mam pod opieką także uczniów ze spektrum, ale w świetlicy nie ma nauczyciela wspomagającego. Gdyby nie to, że skończyłam odpowiednie studia podyplomowe, nie wiedziałabym, jak z nimi postępować - opowiada Olga (imię zmienione), nauczycielka świetlicy z województwa śląskiego. - Jeden z uczniów notorycznie przychodził w zbyt małych ubraniach. Gdy siadał, miał pół pupy na wierzchu. Inne dzieci się śmiały i wytykały go palcami. Jak chciałam mu pomóc zdjąć bluzę, nie mógł przecisnąć przez nią głowy. Mama się tłumaczyła, że nic innego nie chce założyć. W końcu doszło do tego, że podczas zabawy w piaskownicy spodnie pękły mu w kroku aż do kolan. Znów wzięłam tę mamę na rozmowę i wtedy przyznała się, że nie kupuje synowi nowych ubrań, bo nie ma pieniędzy. Zorganizowałam więc zbiórkę wśród rodziców - opowiada.

Szeroki zakres obowiązków nauczycieli ze świetlic obejmuje nie tylko pomoc w nauce, odrabianiu lekcji czy rozwijaniu kreatywności uczniów, ale też sprawy całkiem przyziemne, jak wyjmowanie jedzenia z plecaków dzieci, które zapomniały, że tydzień wcześniej włożyły do nich kanapkę czy owoce.

- Zdarzyło mi się znaleźć w plecakach pomiędzy książkami spleśniałe śliwki, kanapki czy woreczek z zepsutymi pomidorkami koktajlowymi. Były tak zmiażdżone, że w torebce został tylko sos - opowiada Olga.

W szkołach nie ma miejsca na świetlice

Problemem w wielu przypadkach są jednak nie tylko ludzie, ale też miejsca, w których świetlice są organizowane. W wielu szkołach brakuje pomieszczeń.

- Pamiętajmy, że z powodu likwidacji gimnazjów mamy teraz przepełnione szkoły podstawowe. Przekłada się to także na nadmiar dzieci i hałas na świetlicach. Szkoły mają także problemy lokalowe. Zdarza się, że w niektórych placówkach zmniejsza się pokoje nauczycielskie lub przerabia się je na sale lekcyjne. Podobnie jest ze świetlicami - po reformie zajmują one często mniejsze pomieszczenia niż kilka lat wcześniej - komentuje Kaszulanis.

Iga, która jest zatrudniona w dużej wiejskiej szkole, pracuje w świetlicy wyodrębnionej w szkolnym korytarzu. Przez nią przechodzi się do sekretariatu, pokoju dyrektora i kilku klas.

- W efekcie po świetlicy wciąż kręcą się uczniowie, na przerwach jest "armagedon", momentami mam w sali około 60 osób. Pojawiają się sprzeczki, agresja - opowiada.

Dodaje jednak, że obecnie sytuacja i tak jest lepsza niż wcześniej, gdy świetlica mieściła się… w piwnicy.

- Śmierdziało kanalizacją, było duszno i ciemno - wspomina.

49-letnia Olga w przeszłości pracowała w świetlicy mieszczącej się w tym samym pomieszczeniu co stołówka.

- To był koszmar i straszna dezorganizacja, w czasie obiadu musiałam wypraszać część dzieci, by te, które chcą zjeść, mogły wejść do środka. Mimo że jestem nauczycielką, musiałam rozlewać uczniom zupę. Teraz jest podobnie, chociaż świetlica, w której pracuję, nie jest już w stołówce. Jednym z moich zadań jest np. wycieranie stolików po obiedzie. Szkoda, że jako magister muszę latać po szkole ze ścierką. To uwłaczające. Nawet uczniowie starszych klas się dziwią, że mam takie wykształcenie, a nalewam zupę… - opowiada.

2900 zł netto

Podobnie jak inni nauczyciele, ci ze świetlic także podkreślają, że za swoją pracę są wynagradzani głodową pensją.

- Jestem nauczycielem mianowanym. Na rękę zarabiam 2900 zł. Po opłaceniu rachunków niewiele zostaje. A mam dwoje dzieci. Gdyby mąż nas nie utrzymywał, nie miałabym z czego żyć - podkreśla Iga.

- Nie dostaję na rękę nawet trzech tysięcy złotych, co jest absurdalne, bo w dzisiejszych czasach taka kwota nie umożliwia godziwego życia. W mojej pensji są już uwzględnione wysługa lat (11 proc.) i dodatek motywacyjny przyznany przez dyrekcję - wtóruje Olga.

Ten problem doskonale zna Magdalena Kaszulanis z ZNP, która podkreśla, że niskie zarobki dotyczą wszystkich nauczycieli.

- Początkujący nauczyciel w świetlicy otrzymuje wynagrodzenie 3690 zł brutto. Po czterech latach pensja wzrasta o 200 zł. Mówimy więc o bardzo niskich stawkach. Te pieniądze nie pozwalają na samodzielne utrzymanie się nie tylko w dużych miastach, ale też przy obecnych cenach w mniejszych miejscowościach. To praca słabo opłacana i mało kto obecnie chce się jej podejmować - mówi.

Mimo licznych niedogodności i problemów, większość wychowawców świetlic, z którymi rozmawiałam, podkreśla, że czerpie przyjemność i satysfakcję z pracy z dziećmi. Wiele z nich jest uzdolnionych manualnie, więc w godzinach pracy "wyczarowuje" ze swoimi podopiecznymi szkolne dekoracje. Aby je jednak zrobić, trzeba mieć z czego.

Okazuje się, że mimo niskich pensji wielu wychowawców świetlic jest mniej lub bardziej zobligowana do ich "finansowania". Nie wszystkie szkoły zapewniają bowiem chociażby wystarczającą liczbę materiałów plastycznych.

- Nagminnie kupuję gry, puzzle, kredki. Miesięcznie wydaję na to około 100 zł - podlicza Renata Wojciech.

Iga nie ukrywa, że wydaje dużo więcej.

- Robię z dziećmi różne dekoracje, ale nie ma na to pieniędzy, więc kupuję materiały z własnej kieszeni. Kupuję też książki na nagrody w konkursach bibliotecznych. Rocznie wydaję na to ok. 1500 zł - ubolewa.

- W każdym innym zawodzie byłoby to nie do pomyślenia, aby pracownik, by mógł pracować, dofinansowywał swoje miejsce pracy - komentuje krótko Kaszulanis.

Pytam więc, czy jest szansa na to, by wychowawcy świetlic byli lepiej wynagradzani.

- Nauczyciele oczekują zrealizowania obietnic wyborczych. Dużo się ostatnio mówiło w przestrzeni publicznej o edukacji, więc mamy nadzieję na to, że idą zmiany na lepsze. Propozycja 30 proc. podwyżek to początek odbudowania statusu finansowego i społecznego nauczycieli w Polsce - mówi.

Czy faktycznie coś się zmieni na lepsze? Okaże się w najbliższych miesiącach. Póki co jednak wychowawcy, z którymi rozmawiałam, podkreślają, że w kolejnych latach liczą na zmiany. Wiele z nich dokształca się, rozpoczynając kolejne kierunki studiów, byleby uciec ze szkół. Część pragnie pozostać w placówkach, ale na innych stanowiskach.

Nie każdy ma jednak tyle szczęścia.

- Przez tę pracę zaczęłam chorować na depresję, byłam u psychiatry. Przeszłam terapię, brałam leki uspokajające. Chciałabym zmienić pracę, ale nie ma na to szans. To niewielka miejscowość, wszystkie stanowiska są obsadzone. Z braku wyboru tkwię więc w pracy, która mnie wykańcza - kończy smutno Iga.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu: WP Parenting
Wybrane dla Ciebie
Odkryli jedną z możliwych przyczyn poronień. Naukowcy wskazali na rolę metabolizmu
Odkryli jedną z możliwych przyczyn poronień. Naukowcy wskazali na rolę metabolizmu
Gorączka bez objawów? Eksperci tłumaczą, co może się za tym kryć
Gorączka bez objawów? Eksperci tłumaczą, co może się za tym kryć
Kobiety w patowej sytuacji. Odstawienie tych leków przed ciążą zwiększa ryzyko tycia
Kobiety w patowej sytuacji. Odstawienie tych leków przed ciążą zwiększa ryzyko tycia
Emoji jako wołanie o pomoc. KidsAlert ujawnia ukryty język dzieci w internecie
Emoji jako wołanie o pomoc. KidsAlert ujawnia ukryty język dzieci w internecie
Dwulatek po hipotermii wrócił do zdrowia. "Cud zespołowej pracy"
Dwulatek po hipotermii wrócił do zdrowia. "Cud zespołowej pracy"
Przełomowe wytyczne dotyczące cukrzycy w ciąży. 27 kluczowych rekomendacji WHO
Przełomowe wytyczne dotyczące cukrzycy w ciąży. 27 kluczowych rekomendacji WHO
Dwa produkty dla dzieci wycofane z dużych sieciówek. Stanowią realne zagrożenie
Dwa produkty dla dzieci wycofane z dużych sieciówek. Stanowią realne zagrożenie
Liczba dzieci z nadciśnieniem się podwoiła. Eksperci alarmują
Liczba dzieci z nadciśnieniem się podwoiła. Eksperci alarmują
Barwniki w żywności zagrażają zdrowiu dzieci. Naukowcy alarmują o skali problemu
Barwniki w żywności zagrażają zdrowiu dzieci. Naukowcy alarmują o skali problemu
Oglądanie TV a późniejsze objawy ADHD. Brytyjczycy doszli do ciekawych wniosków
Oglądanie TV a późniejsze objawy ADHD. Brytyjczycy doszli do ciekawych wniosków
Finlandia uczy tego już przedszkolaków. Dlaczego Polska powinna wziąć z niej przykład?
Finlandia uczy tego już przedszkolaków. Dlaczego Polska powinna wziąć z niej przykład?
Autyzm a COVID-19. Naukowcy odkryli powiązanie, wyniki są niepokojące
Autyzm a COVID-19. Naukowcy odkryli powiązanie, wyniki są niepokojące