Trwa ładowanie...

Rodzice nie posyłają dzieci na religię. Ekspert tłumaczy, dlaczego

 Ewa Rycerz
21.11.2020 15:15
Lekcje religii nie są obowiązkowe
Lekcje religii nie są obowiązkowe (123rf)

Coraz więcej rodziców deklaruje, że ich dzieci nie chodzą na lekcje religii. Jedni chcą dać swoim pociechom prawo wyboru, inni w ten sposób pokazują, że nie zgadzają się z tym, co dzieje się w Kościele Katolickim.

spis treści

1. "Poprosił, więc go wypiszę"

Uczestnictwo w lekcjach religii w przedszkolach i szkołach nie jest obowiązkowe. Jeszcze przed rozpoczęciem nauki, zgodę na nie wyrażają rodzice. I większość wyraża wolę, by ich dzieci uczyły się o Bogu. Jednak coraz więcej rodziców decyzję zmienia, albo owej woli nie wyraża.

Syn Beaty na religię chodzi. "Mimo że lubimy czytać Stary Testament i w Boga wierzy, uznał, że Kościół przekroczył zasady. Jakie? Powiedział, że jak ktoś krzywdzi dzieci i jego mamę, to on nie chce mieć z nim nic wspólnego. I tyle" – pisze Beata na naszym FB. Postanowiła, że wesprze 8-letniego syna i wypisze go z religii.

Beata i jej syn nie są jedyni. "Syn nie chodzi od września", "Ja wypisałam dzieci, bo chciały", "Mnie córka poprosiła, zgodziłam się", "Moja córka na religię nie chodzi - jako jedyna z całej klasy". Takie i wiele innych wpisów przeczytamy na fanpage WP Parenting na Facebooku. Rodzice ze śmiałością i bez skrępowania tłumaczą, dlaczego podjęli decyzję o wypisaniu dziecka z katechezy.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 3"

- Kiedyś religia w szkole podnosiła średnią ocen podobnie jak wf i plastyka, ale to, co teraz się dzieje w szkole, to istny cyrk. Czasami więcej zadają z religii niż z matematyki (...). Albo to wymuszone chodzenie do kościoła, zbieranie podpisów przed komunią czy bierzmowaniem, istna patologia i zniechęcanie dzieci do tej instytucji - pisze Ania.

- Moim subiektywnym zdaniem miejsce religii jest w kościołach, a nie w szkołach. Lekcje "religii", które są obecnie, mają błędną nazwę. Nie uczy się tam o religiach, a jest ich wiele, ale o jednaj konkretnej rzymskokatolickiej, pomijając całkowicie pozostałe. Tak jakby tylko ta jedyna była słuszna - twierdzi Wioletta.

- Już dawno wypisałam córkę z religii w szkole, niestety trafiła na katechetów, którzy częściej na lekcji mówili o polityce niż o wierze w Boga. Dla nas w domu te dwa światy się nie łączą - mówi Ania.

- Sama napisałam wniosek o apostazję. Nie chcę takiej instytucji! Bóg jest wszędzie i żaden facet w sukience nie będzie mi pośrednikiem. Świat poszedł do przodu, a oni nadal w średniowieczu są - denerwuje się Beata.

2. Rodzice dostrzegają obłudę i wyciągają wnioski

Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego na religię uczęszcza 88 proc. wszystkich polskich uczniów (od przedszkoli po szkoły zawodowe i licea, dane z roku szkolnego 2018/2019). To dużo. ISKK nie podane jednak, jak te statystyki zostały wyliczone.

- Dane z ISKK mogą być danymi życzeniowymi. Przede wszystkim dlatego, że nie wiemy, co oznacza "uczestnictwo" w lekcjach religii. Zapewne brano pod uwagę tylko formalne odmowy. A co z biernym uczestnictwem, czyli traktowaniem religii jako kolejnego, nudnego przedmiotu, który trzeba "odpękać" – zastanawia się dr Tomasz Sobierajski, socjolog, który od lat bada zjawisko religijności Polaków.

Ekspert zauważa, że wśród rodziców obserwujemy coraz większą świadomość tego, że dziecko z religii można wypisać i nic złego się nie stanie, świat się nie zawali. Są to jednak bardzo trudne decyzje z kilku względów.

- Po pierwsze, lekcje religii znajdują się najczęściej w środku planu zajęć i dzieci, które w lekcji nie uczestniczą często bywają pozostawione same sobie. Po drugie, w Polsce nadal zauważamy dużą stygmatyzację społeczną dzieci, które nie chodzą na religię. Bywają wyśmiewane przez rówieśników i czują się odsunięte przez grupę. O ile dla młodzieży to już nie jest duży problem, o tyle dla uczniów podstawówek i przedszkoli, dla których grupa rówieśnicza to bardzo ważny element życia, jest to często problem nie do przeskoczenia – wyjaśnia dr Sobierajski. W związku z tym wiele dzieci chce chodzić na lekcje religii, ponieważ ich koledzy i koleżanki to robią.

- Oczywiście, są także rodzice, którzy nie puszczają dziecka na religię na jego prośbę. - Myślę, że wiele osób w ostatnim czasie nabrało większej odwagi do tego, by przeciwstawić się kościołowi rzymskokatolickiemu. Patrzą na to, co dzieje się dookoła, dostrzegają obłudę i wyciągają wnioski – zauważa socjolog.

3. Warszawa sprawdza lekcje religii

Liczbę dzieci uczęszczających na religię postawił sprawdzić warszawski magistrat. W roku szkolnym 2018/2019 rozesłał do dyrekcji warszawskich szkół i przedszkoli specjalną ankietę. Z uzyskanych danych wynika, że w szkołach podstawowych, w lekcjach religii uczestniczy ok. 78 proc. z ok. 131 tys. dzieci. W placówkach ponadpodstawowych jest to 45 procent z prawie 80 tys. uczniów. Rezygnacja z lekcji pojawia się więc już po bierzmowaniu.

Choć warszawskie statystyki nie odzwierciedlają stanu faktycznego dla całej Polski, to jednak dają do myślenia. Jeszcze więcej zastanowienia budzą obecne protesty, w czasie których zarzuty padają także w stronę Kościoła Katolickiego.

- Nasze podejście do uczestnictwa w praktykach kościelnych jest często bezrefleksyjne, oparte głównie na szacowaniu zysków i strat. Większość z nas chodzi do kościoła "na wszelki wypadek", bo przecież inaczej nie uzyskamy ślubu, pogrzebu, nie poślemy dziecka do komunii. Fasadowość naszej religijności przybiera coraz bardziej karykaturalne formy – podkreśla dr Sobierajski.

- Moje analizy życia kościelnego po ’89 r. pokazują, że liczba dominicantes (osób uczestniczących w niedzielnej mszy) oraz comunicantes (osób przystępujących do komunii) systematycznie spada. Najwięcej wiernych kościół traci wtedy, gdy niebezpiecznie zbliża się do panującej władzy. Tak, jak to ma miejsce teraz – podsumowuje ekspert.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze