Przemoc w przedszkolu? "Kto powie rodzicom, ten będzie następny"
W przedszkolu w Krasieninie miało dochodzić do aktów przemocy. Tak twierdzą rodzice, którzy zauważyli na ciałach swoich pociech siniaki. Dzieci miały opisywać niestosowne zachowanie jednej z opiekunek. - Mój syn zaczął moczyć się w nocy, ssać kciuka, obgryzać paznokcie - wylicza mama chłopca uczęszczającego do placówki. Sprawa trafiła do prokuratury i rzecznika dyscyplinarnego kuratorium, który właśnie ją umorzył.
1. Przemoc w przedszkolu?
O sprawie poinformował portal kurierlubelski.pl.
Jego czytelniczka opowiedziała dziennikarzom o nadużyciach, do których ma dochodzić w przedszkolu przy Szkole Podstawowej im. Ireny Kosmowskiej w Krasieninie.
Od września w placówce pracuje pani K.
- Już przy pierwszym spotkaniu na dniach adaptacyjnych nie spodobało mi się jej podejście, bo zabroniła mi się pożegnać z synem. Gdy przyszłam go odebrać po pierwszym samodzielnym dniu, spał zasłaniając uszy rączką, na której zobaczyłam siniaka. Przedszkolanka sama przyznała mi, że "siedziała przy nim, aż zasnął". Był w fatalnym stanie emocjonalnym, prosił mnie tylko, żebym zabrała go już do domu. K. tłumaczyła jego stan "zmęczeniem", bo uciekł jej z przedszkola i musiała gonić za nim wokół szkoły - opowiada Agata, mama chłopca.
Kobita twierdzi, że po tych wydarzeniach jej syn zmienił się nie do poznania.
- Mój syn zaczął moczyć się w nocy, co nie zdarzyło mu się, odkąd jest odpieluchowany, ssać kciuka, obgryzać paznokcie- wylicza.
Mama chłopca dodaje, że na pytania o pracownicę przedszkola chłopiec "kulił się i zasłaniał oczy". A na jego głowie pojawiły się dwie siwe plamy włosów.
- Po tygodniu tłumaczenia mu, że przed mamą nie ma tajemnic. W końcu powiedział mi, że pani "złapała go, wlała mu w dupę i kazała być cicho, a on wtedy chciał uciec do pani M." - drugiej przedszkolanki - opowiada.
Agata postanowiła porozmawiać o tej sytuacji z innymi rodzicami. Okazało się, że mają podobne doświadczenia.
- Inne dzieci rano płakały, nie chciały wejść do sali, pytały, kiedy przyjdzie "ta druga pani" - mówi.
2. Rodzie opisują, jak zachowywała się opiekunka
Rodzice o sytuacji poinformowali dyrektorkę placówki. Jednak wtedy ta miała wydać rozporządzenie, że rodzice nie mogą wejść do przedszkola, a odbiór dzieci będzie możliwy tylko po leżakowaniu.
"Kurier Lubelski" informuje, że inni rodzice dzieci z tej placówki twierdzą, że z ust przedszkolanki miały paść słowa, "że musi się z nimi użerać, bo jedno ryczy, a drugie chce do kibla". Miała też grozić dziecku, że "jeśli będzie się tak darło i zachowywało, założy mu szelki i będzie w nich chodziło cały dzień", czy też, że "przyklei dziecko do sufitu".
Agata postanowiła skontaktować się z byłym pracodawcą pani K.
- Usłyszałam, że "pracowała u nich krótko, bo w ich przedszkolu nie ma miejsca na takie metody wychowawcze" i że moje dziecko ma szczęście, że tak szybko zauważyłam, że coś jest nie tak - opowiada.
Jeden z chłopców z grupy miał opowiedzieć rodzicom, że dostał od pani paskiem.
- To zdarzenie potwierdziły inne dzieci, które widziały to na własne oczy, ale rodzicom powiedziały, że „to tajemnica, bo kto powie rodzicom, ten będzie następny”. Wskazały też miejsce, gdzie ten pasek do bicia chowała - mówi Agata.
Od dyrektorki placówki rodzice mieli usłyszeć, że rozdmuchują sprawę. Miała nawet nie przyjąć oficjalnego pisma ze skargą.
3. Postępowanie zostało umorzone
We wrześniu br. sprawa trafiła do kuratorium oraz na wniosek rodziców również do prokuratury. Na czas wyjaśniania sprawy pani K. została odsunięta od pracy z dziećmi.
Jednak na zebraniu dla rodziców po koniec listopada dyrektorka poinformowała, że kuratorium umarza sprawę i pani K. za dwa tygodnie wraca do pracy.
- Postępowanie wyjaśniające zostało umorzone, ponieważ nie dało przesłanek do tego, by uznać, że pani K. dopuszczała się słownej i fizycznej przemocy wobec dzieci - mówi Anna Koper, rzeczniczka dyscyplinarna w Kuratorium Oświaty w Lublinie.
Z zawiadomienia rodziców dwojga dzieci z tego przedszkola nadal toczy się postępowanie w Prokuraturze Rejonowej w Lublinie.
Dziennikarze portalu kurierlubelski.pl skontaktowali się z dyrekcją krasienińskiej placówki. Jednak dyrektorka odmówiła komentarza w sprawie, ponieważ, jak twierdzi, została zobowiązana do "zachowania tajemnicy służbowej w związku z prowadzonym postępowaniem".
W reakcji na umorzenie postępowania przez kuratorium rodzice próbowali odwołać się od decyzji rzecznika dyscyplinarnego. Bezskutecznie. Powód? Stroną, która może to zrobić, jest tylko dyrekcja, nauczyciel, którego sprawa dotyczy lub Rzecznik Praw Dziecka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl