Na porodówce powiedziała "nie". Położna "chwyciła za nożyce"
"Chociaż chciałam mieć trójkę dzieci, po pierwszym porodzie i przez nacięcie nie wyobrażam sobie kolejny raz tego przechodzić" - piszą kobiety w sieci. W Polsce w wielu miejscach nadal niepotrzebnie wykonuje się nacięcie krocza podczas porodu. "Nacięcie może zwiększać ryzyko poważnych pęknięć krocza" - przestrzegają lekarki Gizela Jagielska i Paulina Hołojda.
W tym artykule:
Na czym polega nacięcie krocza?
Nacięcie krocza, czyli epizjotomia, to zabieg wykonywany podczas porodu, polegający na chirurgicznym przecięciu tkanek krocza, czyli obszaru między pochwą a odbytem. Jego celem jest poszerzenie kanału rodnego, by ułatwić narodziny dziecka oraz zapobiec samoistnym, nieregularnym pęknięciom tkanek.
Przez wiele lat epizjotomia była uznawana za rutynową procedurę w czasie porodu, stosowaną niemal automatycznie. Obecnie jednak coraz więcej lekarzy, położnych i pielęgniarek odchodzi od tej praktyki i zaleca jej unikanie, jeśli nie jest absolutnie konieczna.
Powodem zmiany podejścia są liczne badania, które dowiodły, że rutynowe nacinanie krocza nie zawsze przynosi korzyści, a w wielu przypadkach może prowadzić do powikłań, takich jak przewlekły ból, infekcje, problemy z gojeniem się rany czy zaburzenia funkcji seksualnych.
Poród w prywatnej klinice?
Współczesna medycyna kładzie coraz większy nacisk na ochronę krocza poprzez odpowiednie prowadzenie porodu, stosowanie technik relaksacyjnych oraz pozycji wertykalnych, które sprzyjają naturalnemu rozciąganiu tkanek.
Coraz częściej kobiety są również edukowane, jak dbać o elastyczność krocza w ciąży, co może zmniejszyć ryzyko jego urazu w trakcie porodu. W efekcie nacięcie krocza stosuje się dziś znacznie rzadziej i tylko wtedy, gdy istnieją ku temu wyraźne wskazania medyczne.
Kiedy nacięcie ma sens?
Problem nacinania krocza podczas porodu poruszyły na Facebooku lekarki, Gizela Jagielska i Paulina Hołojda, które prowadzą fanpage @babkibabkom. Ekspertki zwróciły uwagę na to, że procedura ta nadal jest wykonywana przez wielu medyków.
"Wiecie, że jeszcze wiele lekarzy/lekarek i położnych nadal wierzy, że nacięcie krocza chroni przed jego pęknięciem? Oczywiście nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. A nawet może stać się odwrotnie, ponieważ nacięcie może zwiększać ryzyko poważnych pęknięć krocza, czyli tych dotyczących odbytu (tzw. pęknięcie III i IV stopnia)" - piszą lekarki.
Według nich nacięcie krocza jest zasadne i wskazane, jeśli poród musi być ukończony zabiegowo, tj. z użyciem vacuum lub kleszczy, oraz kiedy chcemy przyspieszyć ukończenie II fazy porodu ze względu na objawy zagrożenia płodu - nieprawidłowy zapis KTG, obfite krwawienie z pochwy.
"To wspomnienie ciągle wywołuje żal i złość"
Pod wpisem @babkibabkom pojawiło się wiele komentarzy kobiet, które podzieliły się swoimi historiami porodowymi. Wynika z nich, że duża część obserwatorek lekarek miała w przeszłości nacięcie krocza, które okazało się dla nich bolesnym doświadczeniem.
Oto wybrane komentarze:
"Niestety, ale po tym traumatycznym przeżyciu nie wyobrażam sobie na ten moment mieć więcej dzieci. Chociaż chciałam mieć trójkę, po pierwszym porodzie i przez nacięcie nie wyobrażam sobie kolejny raz tego przechodzić".
"Pierwsze dziecko rodziłam w Namysłowie, nikt mnie nie pytał, nacięto krocze, oczywiście miało być podczas skurczu - przy jednym bólu, ale było po skurczu bez znieczulenia miejscowego. Bolało okropnie... Około miesiąca nie mogłam siadać normalnie, tylko na kole dmuchanym do pływania dla dzieci".
"Mnie nacięli przy pierwszym porodzie, bez pytania, bez informowania, 10 minut po uzyskaniu pełnego rozwarcia, nikt nawet nie powiedział dlaczego. Poczułam to cięcie. Potem się dowiedziałam, że córka 'szła' z rączką przy buzi. Nie sądzę, żeby to było wskazanie do nacięcia. Przez rok po porodzie czułam ciągły dyskomfort i tylko dzięki cudownej fizjoterapeutce uroginekologicznej i jej pomocy problemy prawie zniknęły. To wspomnienie ciągle wywołuje żal i złość, a córka w tym roku kończy trzy lata. W planie porodu wyraźnie zaznaczyłam, że nie chcę nacięcia krocza...".
"Doświadczenie mam oczywiście takie, że powiedziano 'nacinamy' i nikt mnie nie pytał, na moje 'nie chcę', lekarz zaczął przekonywać, że to standardowa procedura, w międzyczasie położna złapała za nożyce".
"Byłam nacinana trzy razy i za każdym razem były powikłania, dyskomfort czuje cały czas. Przy czwartym porodzie podpisałam, że absolutnie nie wyrażam zgody na nacięcie i udało się urodzić z małym otarciem. Komfort po porodzie bez porównania".